Recenzja filmu

Czekolada (2000)
Lasse Hallström
Juliette Binoche
Johnny Depp

Spróbuj, Twoje ulubione

Dzieło Lasse Hallstrom "Czekolada" jest filmem, który zabiera nas w niezwykłą podróż  wypełnioną wyrafinowaną treścią. 
Wielu z nas zastanawiało się z pewnością nad czynnikami, które wpływają na to, że film ogląda się z przyjemnością. Jednym z nich jest niewątpliwie zaserwowanie widzowi swoistej uczty zmysłów. Stworzenie pięknego obrazu wzbogaconego idealnie komponującym się z nim dźwiękiem pozwala dodatkowo stymulować resztę zmysłów odpowiedzialnych za pełne odbieranie rzeczywistości, a pozornie nieaktywnych podczas seansu. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, oglądając niektóre filmy, udaje nam się poczuć zapach czyichś perfum, smak posiłku, czy fakturę tkaniny. Jest to z oczywistych powodów jedynie złudzenie, ale jakże wspaniałe. Nie ma większego sukcesu twórców jak wykreowanie fikcyjnego świata w taki sposób, że widz zapomina o świecie realnym i zagłębia się w wyimaginowaną przestrzeń z pogranicza właściwego tu i teraz, i filmowej historii.

Dzieło Lasse Hallstrom "Czekolada" jest z pewnością jednym z takich filmów, który zabiera nas w niezwykłą podróż  wypełnioną wyrafinowaną treścią. Ważne są tu zarówno bodźce zmysłowe, które pozwalają nam zagłębić się w fikcyjny świat jak i interesująca fabuła z niebanalnym przesłaniem. Obserwujemy losy Vianne (Juliette Binoche) i jej córki Anouk - nowo przybyłych do małego francuskiego miasteczka. Gdy te otwierają swoją chocolaterie w czasie Wielkiego Postu, zostają przez niektórych uznane za uosobienie siły nieczystej. Reżyser w ironiczny sposób ukazuje, jak autorytet władzy burmistrza, hrabiego de Reynaud (Alfred Molina) niechętnego nowym mieszkankom, wpływa na lokalnego młodego pastora. Ten, podporządkowując się starszemu od siebie włodarzowi, wykorzystuje swoją pozycję przewodnika dusz i wbrew swojej woli wygłasza kazania w tonie zgodnym z oczekiwaniami burmistrza. Film zwraca uwagę na problem manipulacji i używania wpływów z funkcji, którą się sprawuje do prywatnych celów. Jest to subtelnie oplecione humorem, dzięki czemu film nie przybiera moralizatorskiego tonu, a raczej formę satyry na małomiasteczkowe społeczeństwo.
Z artystycznego punktu widzenia niewątpliwym atutem filmu są znakomite kreacje aktorskie. Zjawiskowa Juliette Binoche sprawia wrażenie prawdziwej koneserki czekolady, dla której ludzkie zmysły nie stanowią tajemnicy. Proponując kolejnym klientom skosztowanie konkretnego rodzaju pralinek, które ona uważa za ich ulubione, kreśli intuicyjnie pewien rodzaj portretu psychologicznego każdego z gości. Patrzymy na to z czystym zachwytem. Partnerujący jej Johnny Depp debiutuje w roli z kategorii pirata, tutaj nazywany jest  „rzecznym podróżnikiem”. Chyba nie trzeba już nikomu udowadniać, że w tego typu kreacjach sprawdza się znakomicie. Można nawet przypuszczać, że gdyby nie ta bardzo udana próba z 2000r., nie mielibyśmy nigdy okazji podziwiać go w serii "Piratów z Karaibów", co byłoby niewyobrażalną stratą dla kinematografii. Nie sposób też zapomnieć świetnej Judi Dench, której rola jak zwykle zapada w pamięci dzięki wyjątkowości aktorki. Tym razem tworzy ona postać charakternej babci, która nie pozwoli wysłać się do domu starców ani odebrać sobie relacji z wnukiem. Możemy zauważyć pewne podobieństwo między jej Armande i Josephine (Lena Olin). Są to bowiem bohaterki, tak zwane "z krwi i kości", borykające się z  przyziemnymi problemami. Ta ostatnia żyje pod władzą znęcającego się nad nią męża, do czasu, gdy na jej drodze pojawia się Vianne Rocher, która pomaga jej uwolnić się z trwającego koszmaru, narażając się tym samym na nieustanne próby zemsty męża Josephine. 
Ciepło i bezinteresowna dobroć, którymi emanuje główna bohaterka, rozprzestrzenia się i ogrzewa serca nawet jej najbardziej zagorzałych przeciwników. Sama jednak również korzysta ze wsparcia mieszkańców i ostatecznie osiadają z córką na stałe w jednym miejscu. Wcześniej ich misją było podróżowanie i pomaganie napotkanym ludziom. Vivanne sprawia, że skrupulatny formalista burmistrz jest skłonny okazać swoje uczucia równie pedantycznej Caroline Carrie-Anne Moss. Pod wpływem tych pozytywnych przemian pastor, który dotąd wygłaszając kazania był w zasadzie ustami burmistrza, postanawia być bliższy człowiekowi, nie oceniać a starać się zrozumieć. Scena ta przywodzi na myśl postać księdza Paneloux z "Dżumy" Alberta Camusa, który pod wpływem bezpośredniego doświadczenia ludzkiego cierpienia, staje się bliższy niedoskonałemu człowiekowi.
Film pozostawia nas z przyjemnym poczuciem nasycenia. Oferuje nam zarówno opowieść zawierającą ważne problemy i istotne pytania, jak i zachwycającą formę  wysmakowanego obrazu i dźwięku. Na chwilę zapominamy o realnym świecie, by zagłębić się w ten filmowy i móc przenieść się choć na moment do francuskiej pijalni czekolady.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kto z nas nie lubi czekolady? Mlecznej, gorzkiej czy truskawkowej. W dowolnej formie. Pyszna,... czytaj więcej
Wczesną wiosną roku 1959, wraz z zimnym północnym wiatrem do małego francuskiego miasteczka przybywają... czytaj więcej
Milka, Alpen Gold, Wedel i Goplana to marki doskonale wszystkim znane i prawdopodobnie (nie mam w ręku... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones