Recenzja filmu

Deadpool 2 (2018)
David Leitch
Leszek Zduń
Ryan Reynolds
Josh Brolin

Nic dwa razy się nie zdarza

Problem leży nie tylko w wypaleniu materiału, ale też w sposobie jego realizacji. Spore spłycenie widać już na poziomie scenariusza. Poprzednim razem fabuła była środkiem chociażby introdukcji
Pierwsza część przygód byłego agenta służb specjalnych, któremu zaaplikowano zdolność do samoregeneracji, została przyjęta z niemałym entuzjazmem. Kinu o superbohaterach zdecydowanie brakowało wulgarności, brutalności ocierającej się o sadyzm i dużej dozy poczucia humoru, a braki te z nawiązką nadrobił rewolucyjny wówczas Wade Wilson. Oszołomieni nowym konceptem widzowie zostawili w kasach ponad 700 milionów dolarów, a przewidujący sukces producenci jeszcze przed ostatecznym domknięciem tej kwoty zdecydowali się na nakręcenie kontynuacji.


Tym więc sposobem już po dwóch latach Deadpool powraca na wielki ekran. Twórcy postawili na sprawdzoną ścieżkę, niemalże na każdym kroku wzorując się na rozwiązaniach fabularnych, które pamiętamy z "jedynki". Trup ściele się gęsto, przekleństwa można mierzyć w kilometrach, a Ryan Reynolds zabawia nas przez okrągłe dwie godziny lepiej niż niejeden kabareciarz. Nie od dziś jednak wiadomo, że odgrzewane nigdy nie smakuje tak dobrze jak świeże, dlatego przy drugim podejściu skuteczność tych wszystkich zabiegów drastycznie się obniża.

Problem leży nie tylko w wypaleniu materiału, ale też w sposobie jego realizacji. Spore spłycenie widać już na poziomie scenariusza. Poprzednim razem fabuła była środkiem chociażby introdukcji głównego bohatera, tu zdaje się jedynie znajdować pretekst dla rozlewu krwi. Gorzej wygląda też inscenizacja poszczególnych scen, a także dialogi między bohaterami. Komizm słowny, który w pierwszej części stanowił ich urozmaicenie, teraz jest nimi wręcz przesycony. Nachalne powielenie tego schematu przez całą długość filmu powoduje, że po pewnym czasie zaczynamy zastanawiać się, czy twórcy naprawdę mają nas za ciemną masę, która zacznie się śmiać za każdym razem, gdy usłyszy pejoratywne określenie męskich genitaliów. Jeśli faktycznie tak było, to grubo się przeliczyli.

Na całe szczęście ponownie trafili w punkt z doborem obsady. Zarówno 16-letni Julian Dennison w roli zbuntowanego mutanta jak i genialny Josh Brolin jako czarny charakter spisują się doskonale. W pamięć zapada też rozbudowana w stosunku do pierwszej części postać Dopindera granego przez Karana Soniego. Wszyscy oni bledną jednak przy odtwórcy głównej roli. Ryan Reynolds w swoim drugim wejściu tylko potwierdza, że urodził się po to, żeby zagrać Deadpoola, a jego wiadomość o tym, że jest w stanie wcielać się w tą postać do końca życia, można przyjąć z olbrzymim entuzjazmem.


Czy takie same nastroje będą towarzyszyć widzom po zakończeniu seansu, ciężko stwierdzić. Jeśli ktoś oczekuje po filmie Leitcha dobrego kina akcji, raczej się nie zawiedzie, choć niektóre efekty specjalne użyte do ich realizacji aż rażą po oczach. Jeśli zaś komedii, to wszystko zależy od indywidualnego poczucia humoru. Jedna z podstawowych zasad marketingu brzmi – jeżeli jakaś reklama do ciebie nie przemawia, najpewniej nie jesteś jej docelowym odbiorcą. Z "Deadpoolem 2" jest podobnie.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wade Wilson tylko z pozoru sprawia wrażenie gbura, dla którego najważniejsze jest robienie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones