Recenzja filmu

Doom (2005)
Andrzej Bartkowiak
Karl Urban
Dwayne Johnson

Próba z mizernym skutkiem

Do kina wybrałem się z ochotą. Co mi tam! A może film jest dobry? Po filmowej ekranizacji "Dooma" nie spodziewałem się zbyt wiele i szczerze mówiąc, oczekiwałem kiszki. Nie wyobrażałem sobie, jak
Do kina wybrałem się z ochotą. Co mi tam! A może film jest dobry? Po filmowej ekranizacji "Dooma" nie spodziewałem się zbyt wiele i szczerze mówiąc, oczekiwałem kiszki. Nie wyobrażałem sobie, jak można nakręcić sensowny film o samotnym marine, który ciemnymi laboratoriami i pomieszczeniami snuje się i zabija wszystko, co jest w stanie się poruszać. Może i można. Ale film Andrzeja Bartkowiaka tylko potwierdził niemożność zrobienia tego. W każdym razie siedziałem w kinie i cierpliwie czekałem, aż światła zgasną, a ja, nerwowo ściskając kubełek z popcornem, zacznę kulić się na fotelu. Bo film zapowiadany był jako horror, przy którym nawet największy twardziel o stalowych nerwach by nie usiedział. A tu tymczasem na odwrót: patrzę, a obok mnie dzieciaki po 8 lat góra, siedzą i patrzą na ekran, na którym marine non stop sprawdzają pokój za pokojem... Ale do rzeczy. Film się zaczął. Skromnie opowiedziana fabuła - przez chwilę myślałem, że początkowy filmik jest wycięty wprost z gry. Baza koncernu UAC zrobiona jest naprawdę nieźle, brawa. Dalej ucieczka naukowców, jakiś dr Carmack... stop! Kto? Carmack?! Rozumiem to jako ukłon w stronę gry (ale prawdziwe oddanie jej czci będzie pod koniec). I tu pierwszy zgrzyt. Urwanie fabuły, zgodnej z jej komputerowym odpowiednikiem. Otóż, jeżeli nie zna się gry, nie zauważy się nagłej, drastycznej zmiany. Najpierw Mars, potwory, to rozumiem - a tu zaraz Ziemia. No dobrze, przymknę na to oko (zastanawiałem się po prostu, jak dostaną się oni na Czerwoną Planetę). Beznadziejne gadki, odzywki żołnierzy, dialogi - po prostu tragiczne. Nie wiem, kto je pisał i wolę nie wiedzieć. A już mistrzowskie jest ukazywanie głównych bohaterów jako twardzieli - pokazywanie mięśni, odzywanie się do swojej broni per "bejbi" itp. Koszmar. Ale film nie samymi twardzielami i drętwymi rozmowami żyje - chodzi przecież o klimacik i akcję. I tu już krucho, i to bardzo, bowiem klimatu tu mniej niż w najbardziej nisko budżetowym filmie z beznadziejną obsadą. Nie wiem, ale widok dwóch gości, z których jeden mówi, że musi iść walnąć klocka i kolejna scena, w której ten sam mężczyzna w kiblu jest wciągany przez sufit przez mackę jest po prostu śmieszny, i tyle. Narzekam i narzekam, a to moi drodzy dopiero początek! Zalety będą później, najpierw muszę się wyżyć. Kolejną wadą tegoż filmu jest nuda - ale taka, że mimowolnie można zmrużyć oczy na 10 minut, nie tracąc przy tym niczego ciekawego. Ciągle tylko: "uwaga, idzie na północ, idzie do was" albo "mamy go, schodzi do kanałów", by w chwilę później usłyszeć "uwaga, wchodzi, jest tutaj" itd. Tak, jakby przez cały film mowa była o jednym, jedynym potworze. Niemal strzał w dziesiątkę, bo w filmie spotkamy gdzieś tak 4-5 Impów, Hellknighta i jednego Pinky'ego (niestety, przerobionego) a także chmary zombie. Po prostu zrobiło mi się żal, że tak dobra gra, jak Doom III została "splamiona" przez jej ekranizację. Do dziś mam nieodparte wrażenie, że gdyby film ten został zrobiony w formie ciągłej nawalanki, ale z masą potworów i ze świetnymi efektami, niewątpliwie odniósł by choć częściowy sukces. A tak został dokumentnie schrzaniony. Kolejnym kiepskim elementem "Dooma" jest obsada. Już na początku dowiadujemy się, że gra tu człowiek - The Rock - świetnie znany ze swej słynnej roli w "Z podniesionym czołem". Nie żebym coś do niego miał, ale wydaje mi się, że jego zdolności aktorskie są gorsze od Vina Diesela. O ile można nazwać aktorstwem powiedzenie kilku zdań na wskroś, typu : "gra się zaczęła" (wspominałem, że dialogi są tragiczne?). Dalej mogę przytoczyć Karla Urbana, poznanego już przez fanów kina choćby przy okazji premiery drugiej części "Władcy Pierścieni", w której to Karl wcielił się w rolę Eomera. Ten akurat wypada całkiem, całkiem w porównaniu do wyżej wymienionego. Z innych sław nikogo wartego wspomnienia nie zauważyłem. No dobrze. Czy to koniec minusów? Mógłbym tu skończyć, ale... a zresztą: czas w końcu przejść do zalet. Tych jest niewiele, ale przecież są, i to się liczy. Muzyka i dźwięk stoją na bardzo wysokim poziomie, w końcu wytwórnią jest Universal, więc taka potęga nie mogłaby sobie pozwolić na kiepską oprawę od strony audio. Muzyczka jest całkiem klimatyczna, ale że film taki nie jest, to niestety traci ona swój urok. Co nie znaczy, że jest kiepska. Następna nagroda wędruje do ludzi, odpowiedzialnych za efekty. Bo na te nie sposób narzekać. O ile sam Imp wygląda jak jakiś świr prosto z karnawału, to już Pinky demon prezentuje się porządnie. Jedynie kółka (!) zamiast nóg psują efekt, ale obecność tego potwora to zawsze jest plus. A teraz rozwiązanie zagadki: jak żołnierze przedostali się z Ziemi na Marsa? Otóż użyli do tego... teleportu. Nie powiem, pomysł nie jest zły. Myślę jednak, że służyło to tylko temu, aby zaoszczędzić na efektach. Napisałem, że zdradzę na końcu sposób, w jaki twórcy filmu oddali hołd grze. Nie, nie wkleili zgranej misji prosto z gry. To byłoby za łatwe. Sami zrobili film-grę, i to w trybie FPP! Pomysł niezły, to na pewno plus dla filmu. Niestety krótki, co rekompensuje efektowność i szybkość akcji. Wygląda to naprawdę fajnie - spluwa na ekranie i potwory. Przez chwilę miałem wrażenie, jakbym grał na ogromnym monitorze! Dla wielu jednak może się to wydawać jedynie zwykłym efekciarstwem, nakręconym z braku pomysłów i - tu uwaga z pewnością wypowiedziana przez złośliwców - nagłym brakiem funduszy. Bo wiem, że "Doom" na pewno nie był niskobudżetowy, a nazwa wytwórni tylko to potwierdza. Tak czy siak, film jest raczej rozczarowujący, choć jeśli miałbym go oceniać obiektywnie - wystawiłbym 4/10. Za samą próbę nakręcenia.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ekranizacje to wybitnie niewdzięczny kawałek chleba. Zwłaszcza gdy na ekrany kin przenosi się gry wideo.... czytaj więcej
Kiedy w telewizji zobaczyłem zapowiedź "Dooma", filmu na podstawie gry komputerowej, nawet nie myślałem o... czytaj więcej
Filmowe adaptacje gier wideo mają to do siebie, że w większości przypadków nie są one najwyższych lotów.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones