Recenzja filmu

Duchy Goi (2006)
Miloš Forman
Javier Bardem
Stellan Skarsgård

Anioły i Demony

"Duchami Goi" Milos Forman kolejny raz powraca do gatunku, w którym sprawdza się najlepiej - dramatu z wątkami biograficznymi. Kolejny raz także potwierdza, że jest jednym z najwybitniejszych
"Duchami Goi" Milos Forman kolejny raz powraca do gatunku, w którym sprawdza się najlepiej - dramatu z wątkami biograficznymi. Kolejny raz także potwierdza, że jest jednym z najwybitniejszych żyjących reżyserów. Jego najnowszy film już teraz może dołączyć do grona najlepszych dzieł czeskiego reżysera. Ja filmu wyczekiwałem podwójnie - uwielbiam obrazy Goi, szczególnie te mroczne i makabryczne, których oglądanie przyprawia o dreszcze na całym ciele. Po filmie obiecywałem sobie bardzo dużo i całe szczęście nie zawiodłem się. Forman kolejny raz zaserwował smakowity kąsek dla fanów kina ambitnego. Historia dzieje się na przełomie XVIII i XIX wieku w Hiszpanii, gdy społeczność żyje w ciągłym strachu Świętej Inkwizycji. W tej scenerii poznajemy Francisco Goyę - szanowanego malarza nadwornego, którego łączy pewna nić więzi z młodą Ines, której portret właśnie maluje. Kiedy niespodziewanie piękna Ines zostaje niesłusznie oskarżona o herezję, jej ojciec prosi Goyę o poparcie u wysoko postawionego mnicha kościelnego - brata Lorenzo. Niespodziewanie losy całej trójki się połączą... Największą zaletą "Duchów Goi" jest, jak w każdym filmie Formana, uniwersalizm historii - tu zauważalny w galerii postaci, których malują nam twórcy. Reżyser z wrodzoną sobie cynicznością opowiada o czasach Hiszpanii pod znakiem Inkwizycji, jednak historia jest jedynie tłem dla bohaterów - ważnym, ale nie dominującym. Ważniejsze niż piekło dziejące się w państwie są dusze, osobowości bohaterów. Relacje między nimi, nić ich łącząca, odwieczne prawdy o ludzkich charakterach, zawiłościach życia. Nawet tytułowy bohater, Goya, nie jest tutaj najważniejszy. Jest jedynie częścią wielkiego studium ludzkich zachowań wobec koszmaru dziejącego się w rzeczywistości. Skupia się przede wszystkim na ludzkich obliczach. Mamy tu wachlarz intrygujących, wspaniale nakreślonych postaci. Każdy z nich w ciągu dwudziestu lat zmienia się, przechodzi wewnętrzna metamorfozę uwarunkowaną czasami, w których przyszło im żyć. Goya jest obserwatorem, człowiekiem duszącym w sobie emocje. Ksiądz Lorenzo to bohater wielowymiarowy, którego nie można do końca osądzić. Człowiek zły, egoistyczny, będący zarazem odbiciem mrocznej strony każdego z nas. Na tym właśnie polega siła tego i innych filmów Formana - za każdym razem nakreśla on bohaterów takich, że niezależnie, w jakim czasie historycznym są umieszczeni, zawsze będą bliscy nam. Najbardziej porusza postać Ines, którą poznajemy jako młodą, roześmianą dziewczynę. W finale jest wrakiem człowieka. Postać ta ukazuje makabrę Świętej Inkwizycji - jej prawdziwe, krwawe oblicze. Scena tortur, czy wizyta Lorenza w lochach zapadają w pamięci na długo. Forman drobnym druczkiem zamieszcza także wiele nawiązań i subtelnych paralel między Inkwizycją a rzeczywistością XXI wieku. Przy głębszym przypatrzeniu jawi nam się bardzo pesymistyczna wizja, że od kilkuset lat nie zmienia się nic. Film jednak może rozczarować. Szczególnie tę grupę widzów, którzy podobnie jak ja początkowo, wyczekiwali na pogłębienie biografii tytułowego malarza. W filmie bowiem jego obrazy - zarówno te mroczne, jak i te mniej - schodzą na dalszy, właściwie niezauważalny plan. Film najmniej zajmuje się osobowością artysty. Jego obrazy, tytułowe duchy, są właściwie niezauważalne. Forman nie poświęca czasu na ich interpretację, ani nie docieka ich psychologicznego podłoża w umyśle Goi. Dla mnie jedną z największych atrakcji w filmie były napisy końcowe, na których przewinęły się obrazy tego wybitnego artysty. Ogromne wrażenie robi strona techniczna filmu. Przede wszystkim zdjęcia, które inspirowane są najsłynniejszymi obrazami hiszpańskiego artysty. Robi to naprawdę piorunujące wrażenie. Aktorstwo także na najwyższym z możliwych poziomów. Aktorzy mieli niełatwe zadanie - film podzielony jest jakby na dwie części, oddzielony granicą dwudziestu lat. Taka forma filmu wymagała od nich wiarygodnego ukazania przeobrażenia swoich postaci. Wspaniale wypadli Javier Bardem i Natalie Portman. Ostatnia wcieliła się właściwie w potrójną postać - początkowo radosnej, figlarnej Ines, a po dwudziestu latach zniszczonej psychiczne i fizycznie zdeformowanej ofiary krwawej Inkwizycji. Dodatkowo zagrała ona swoją córkę. Każda z tych ról robi na widzu ogromne wrażenie i świadczy o ogromnym talencie młodej aktorki. "Duchy Goi" to film, po którym obiecywałem sobie wiele i całe szczęście moje oczekiwania zostały spełnione. Nie jest to może arcydzieło, ani film genialny, ale z pewnością ma cechy, które klasyfikują go do miana jednego z lepszych filmów, jakie widziałem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gdyby Nergala, Dodę i Lady Gagę przenieść w czasie, kilka wieków wstecz, to na własnej skórze... czytaj więcej
Idąc do kina na ten film, miałam ogromną nadzieję, że wbrew tytułowi, nie będzie on poświęcony życiu i... czytaj więcej
Najnowszy film Milosa Formana, znanego wszystkim jako reżysera "Amadeusza", znowu sięgnął po historyczny... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones