Werdykt manhattanowej kulki

Ta historia - jak każda inna, również ma swój początek. "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia" zaczyna się od momentu, kiedy na Ziemi ląduje biała kulka. Wychodzi z niej kosmita Klaatu (Keanu
Ta historia - jak każda inna, również ma swój początek. "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia" zaczyna się od momentu, kiedy na Ziemi ląduje biała kulka. Wychodzi z niej kosmita Klaatu (Keanu Reeves) i stalowy robot z laserowymi oczami. Obcy ma ogromną moc i potrafi zagłuszać ludzi. Robocik zaś potrafi zamieniać się w pył i niszczyć wszystko na swojej drodze. Amerykański rząd na Manhattanie nie jest bynajmniej przyjaźnie nastawiony do przybysza, który twierdzi, że ludzkość trzeba wytępić, aby Ziemia mogła dalej istnieć. Jedynie poczciwa pani profesor Helen Benson (Jennifer Connelly) jest innego zdania. A wszędzie pojawiają się kulki. Kulki chcą zniszczyć ludzi. Oto fabuła filmu.  Aktorstwo jest, delikatnie powiedziawszy, nędzne. Słynny (podobno tak elokwentny) Keanu Reeves dał plamę na całej linii i przyczynił się do powstania jeszcze większego chłamu. Byłam wielce rozczarowana temperaturą emocji, jakie wyrażał na ekranie. A mianowicie - takowych nie było wcale. Rozumiem, że można mieć rolę, która wymaga zachowania grobowej twarzy. Ta rola niestety nie była jedną z nich. Jennifer Connelly jako główna bohaterka wypadła już nieco lepiej, chociaż jej aktorstwo nadal pozostawia wiele do życzenia. Miała kilka wpadek, jednak potrafiła wykrzesać z siebie jakiś konkretniejszy wyraz twarzy. Generalnie aktorstwo nie zdumiewa. Jest naprawdę na mizernym poziomie. Nie wiem, czy to z powodu scenariusza, czy rzeczywiście tak trudno było pokazać trochę emocji i uczuć na ekranie. Efekty specjalnie również nie zachwycały. Owszem, było kilka dobrych momentów, ale nie oszukujmy się - nie było to nic rewelacyjnego. Prawda jest taka, że lepsze wrażenia zapewnią nam efekty w "Gwiezdnych Wojnach", pochodzących z 1977 roku. Reżyser filmu Scott Derrickson nie wprowadził w ten film ani krzty napięcia, a kreacje bohaterów stworzył proste i nijakie. To ostatecznie doprowadziło do tego, że cały film siedziałam z obojętnym wyrazem twarzy i biłam się w pierś, dlaczego nie kupiłam popcornu. Przynajmniej miałabym jakieś urozmaicenie do bezustannego oczekiwania na akcję w filmie, która ku mojemu rozczarowaniu - nie pojawiła się wcale. Kiedy pod koniec seansu już miałam nadzieję, że zacznie się coś dziać - niestety przeżyłam kolejne rozczarowanie. Film się zakończył. Z drugiej strony poczułam ogromną ulgę, bo mogłam wreszcie wyjść z kina.  W filmie brakowało mi również muzyki, która pojawiała się stosunkowo rzadko i nie zapadała w pamięć. Pozostaje więc pytanie, czy film miał jakiekolwiek pozytywne aspekty? Muszę przyznać, że miał. Pomysł był dobry, jednak został źle zrealizowany i niedopracowany. Jeśli chce się robić remaki, to trzeba się do tego przyłożyć, by pierwowzór z 1951 roku nie okazał się lepszy. Tutaj niestety to się nie udało. Zmiany w fabule i uproszczenie postaci jedynie pogorszyły sprawę. Drugą pozytywną cechą jest fakt, że może i Keanu grał sztywnie, ale przynajmniej był dość przystojny. I chyba to jedyne plusy tego filmu.  Przykro mi, ale muszę z całego serca odradzić ten film. Oczywiście ktoś może mieć inne zdanie i jeśli chce wybrać się do kina i zobaczyć, czy rzeczywiście film jest tak denny - proszę bardzo. Ja jednak uważam, że film odpowiedni jedynie wtedy, gdy zobaczymy już wszystkie pozycje, a ktoś będzie namiętnie prosił nas o wspólne wyjście do kina (tak było w moim przypadku). Chociaż, po dłuższym zastanowieniu uznałam, że lepiej było iść drugi raz na "Zmierzch" albo "Madagaskar 2". Tak czy inaczej, "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia" jest kolejnym przereklamowanym badziewiem, na które nie ma sensu iść. Bez względu na to, czy potrzebujemy naukowego kina, czy rozrywkowego. Film nie spełnia żadnych z wymienionych kryteriów. Z bólem serca traciłam czas na napisanie recenzji "czegoś takiego", jednak musiałam ostrzec ludzkość przed tym chłamem.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie ma to jak science Fiction. Przekonaliśmy się o tym nieraz za sprawą takich produkcji jak "2001:... czytaj więcej
USA ma w kinie przekichane. Deszcz meteorytów, wroga cywilizacja pozaziemska, zmutowane chomiki...... czytaj więcej
Lata 50. i 60. XX wieku to okres rozkwitu kina science-fiction. Efektem boomu, który nie miał później... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones