Recenzja filmu

Epoka lodowcowa: Mocne uderzenie (2016)
Michael Thurmeier
Piotr Kozłowski
Ray Romano
John Leguizamo

Zagłada świata w krzywym zwierciadle

"Epoka Lodowcowa 5: Mocne uderzenie" to obraz, który wcale nie musiał powstać. Fani animowanej serii z pewnością nic by na tym nie stracili, ponieważ cała produkcja stanowi przeciętnie wykonany
"Epoka lodowcowa: Mocne uderzenie" to najnowsza, piąta już część kultowej animacji, która zebrała rzesze fanów na całym świecie, ujmując trójką przezabawnych i sympatycznych bohaterów. Czy kolejne przygody rozrastającego się z każdą następną odsłoną stada bawią i wciągają równie dobrze, co poprzednio? A może mamy do czynienia z tworem będącym popłuczynami po zaskakująco udanej serii? O tym przekonacie się z lektury poniższego tekstu!



Nowa "Epoka Lodowcowa" skrupulatnie kontynuuje rozpoczętą w poprzednich odsłonach historię. Zatem sporo się zmieniło w życiu naszych podopiecznych. Czarująca Brzoskwinka już dorosła i zamierza wziąć ślub, a co za tym idzie, wyprowadzić się z domu. Jak nietrudno się domyślić rzeczona informacja będzie dla Mańka gwoździem do trumny, który nie dość, że nie lubi partnera ukochanej córeczki, to z pewnością nie planuje pozwolić dziecku tak szybko wyfrunąć z rodzinnego gniazdka. Następnie dowiadujemy się o (nie)udanych miłosnych  podbojach Sida, a także dalszych losach Diega, który zaczął rozwijać więź ze swoją ukochaną i zastanawiać się nad potomstwem. Oczywiście w ekipie nie zabrakło głupiutkich łasic - Zdzicha i Edka, wygadanej babci uwielbianego przez wszystkich leniwca, pozującego na prehistorycznego wojownika – Bucka, czy też pechowego Wiewióra, który kolejny raz zupełnie nieświadomie pociąga za sznurki całego obserwowanego przez widzów przedstawienia. Jednakże tym razem, działa z oddali, a skutki jego nieprzemyślanych poczynań są iście katastrofalne – stają się początkiem zbliżającej się nieuchronnie zagłady życia na Ziemi.



Trzeba przyznać, że po naprawdę udanej czwartej części omawianej serii, która tchnęła życie w nieco już wyeksploatowaną sagę, z ogromną przyjemnością udałem się na piątkę, licząc, że i tym razem twórcy zaskoczą mnie ciekawymi pomysłami. Niestety nie do końca im się to udało. Mimo iż spędziłem całkiem przyjemne 1,5 godziny w kinie, śledząc kolejną przygodę ulubionego stada, to brak oryginalnych pomysłów twórców powielających schematy z poprzedniczek nie mógł umknąć mojej uwadze. Produkcja pod wieloma względami (bohaterowie, motywy, struktura opowieści) przypomina dwie ostatnie odsłony, co w połączeniu ze znanym do bólu światem skutkuje nieodpartym wrażeniem deja vu. Brakuje charakterystycznego elementu, na przykład zmiany środowiska, który z powodzeniem wyróżniłby odsłonę od pozostałych, a także skutecznie odciągnąłby uwagę od w gruncie rzeczy pretekstowej i pełnej absurdów historii. W zasadzie linia fabularna animacji niemal w całości koncentruje się na rodzinie Mańka - taki kierunek twórcy obrali już od drugiej części serii, powoli odsuwając coraz bardziej w cień resztę z trójki charakterystycznych, będących niejako wizytówką "Epoki Lodowcowej", bohaterów, a mowa tutaj o  Sidzie i Diego. W piątce dumny, szablozębny tygrys i durnowaty leniwiec zeszli praktycznie na drugi plan, ustępując miejsca perypetiom Brzoskwinki, która wraz z Buckiem, swoim chłopakiem oraz kochającą familią jest główną bohaterką obrazu. Tak więc w tle obserwujemy wiszącą na włosku zagładę, a na pierwszym planie próbę pogodzenia się zatroskanych rodziców z dojrzewaniem córki, co dostarcza wielu okazji do śmiechu.



Jeśli już o humorze mowa… stoi on na przyzwoitym poziomie. W dużym stopniu zawdzięczamy go polskiemu dubbingowi, który kolejny raz jest po prostu mistrzowski. Pojedyncze gagi, niewymuszony humor sytuacyjny, a także podszyte ironią dialogi ciągle śmieszą, chociaż daleko im do tych z pozostałych odsłon. Warto też wspomnieć o Wiewiórze, który jest niezastąpionym błaznem serii. W piątej części również ma swoje pięć minut i zgodnie z oczekiwaniami – nie zawodzi widowni. Dorośli kinomani także parę razy zaśmieją się podczas seansu, szczególnie gdy będą się przyglądać poczynaniom Mańka i Ellie próbującym za wszelką cenę zmienić plany córki, ponieważ to nieodzowna sytuacja z życia każdego rodzica, która odpowiednio podkoloryzowana i przedstawiona w krzywym zwierciadle potrafi rozbawić do łez i przypomnieć nasze własne perypetie.



Niestety piątej części "Epoki Lodowcowej" nie pomaga plejada bohaterów, którzy miotają się od sceny do sceny, próbując walczyć o uwagę widzów. Twórcy dość niesprawiedliwie podzielili czas antenowy pomiędzy postacie animowanego widowiska, w związku z czym niektóre pojawią się na ekranie przez zaledwie kilka minut, wypowiadając znikomą ilość kwestii dialogowych i w konsekwencji nie mając okazji rozwinąć swojego potencjału. Wydaje mi się, że twórcy nie mogli się do końca zdecydować, w którym kierunku chcą podążyć. W zasadzie mogli całkowicie zepchnąć głównych protagonistów na bok i pozwolić przejąć po nich schedę młodym bohaterom, dorastającymi w trakcie serii wraz z widzami. Dlaczego by nie? Mogłoby to być idealne zwieńczenie długoletniej animowanej sagi, ukazujące etapy narodzin i dojrzewania na przykładzie Brzoskwinki, która następnie wyrusza z własnym stadem na kolejną przygodę, zapisując nowy rozdział w swoim życiu. Niestety twórcy nie skorzystali z tego pomysłu, mimo iż poruszają w obrazie podobny wątek, dając w zakończeniu poszlaki sugerujące w przyszłości możliwość takiego obrotu spraw. Wspomniane rozwiązanie zasmuciłoby wielu widzów, ale pozwoliłoby zżyć się z bohaterami widowiska. W zamian za to mamy ogromny miszmasz postaci, które byłyby nam obojętne, gdyby nie sympatia i więź wynikająca z poprzednich odsłon.  



W piątce nie zabrakło wartego odnotowania morału, który dodaje ogranej fabule nieco kolorytu. Cieszy niewątpliwie podkreślenie przez twórców wartości rodziny i miłości, a także zobrazowane na przykładzie Sida, pokrzepiające i utarte w społeczeństwie powiedzenie, że na każdego w życiu ktoś czeka, druga połówka, z którą przemierzy się wspólnie dalsze życie. Mowa tutaj także o akceptacji wyborów przyjaciół i bliskich oraz próbie przekonania się do niedarzonych sympatią przez nas z jakiegoś powodu ludzi. Ci bowiem po bliższym poznaniu mogą okazać się zupełnym przeciwieństwem urojonego w myślach wyobrażenia o danej osobie. Może to banalne, lecz większość ludzi ciągle nie potrafi tego pojąć.



"Epoka Lodowcowa 5: Mocne uderzenie" to obraz, który wcale nie musiał powstać. Fani animowanej serii z pewnością nic by na tym nie stracili, ponieważ cała produkcja stanowi przeciętnie wykonany recykling pomysłów z kultowej antologii. Jednakże film zachował urok charakterystyczny dla omawianej sagi, a zastosowane zabiegi rozśmieszające, mimo iż odstają poziomem od tych z ostatnich części, ciągle nie przestają śmieszyć. Jeśli jesteście zwolennikami jedynego w swoim rodzaju stada ekscentrycznych zwierzaków i nie zwracacie bacznej uwagi na schematyczność lub przewidywalność, jak również obojętnie podchodzicie do obranych przez twórców kierunków, to piąta odsłona animowanej sagi przypadnie wam prawdopodobnie do gustu. Obraz jest idealnym pożeraczem nadmiaru wolnego czasu, który potrafi sprawić na twarzy szeroki i co najważniejsze niewymuszony uśmiech. Ponadto twórcy doskonale zamknęli omawianą częścią "Epokę lodowcową", rozwiązując wszystkie dotychczasowe wątki, a tym samym kończąc niejako historię każdej z ukazanych w filmie postaci. I niech tak zostanie, po co dodawać na siłę kolejne odsłony i niszczyć udaną, animowaną serię.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bardzo łatwo uwierzyć w czyjś zły gust, nieumiejętność czy płytkość, zwłaszcza, gdy pozory ku temu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones