Recenzja filmu

Fúsi (2015)
Dagur Kári
Gunnar Jónsson
Ilmur Kristjánsdóttir

Od uroczego chłodu do nudnej rutyny

Początkowo "Fusi" jawi się jak skandynawska "Amelia". Opowieść o człowieku, który nie potrafi dopasować się do otoczenia, utyka w świecie rytuałów - tylko zamiast promieniującej w każdej
Początkowo "Fusi" jawi się jak skandynawska "Amelia". Opowieść o człowieku, który nie potrafi dopasować się do otoczenia, utyka w świecie rytuałów - tylko zamiast promieniującej w każdej sekundzie energii wyziera z niego nicość, pogodzenie się absolutnie ze wszystkim. To wciąga!
"Fusi" ma ten fajny, minimalistyczny sznyt. Akcji prawie nie ma, film leniwie toczy się na obserwowaniu zwykłych przypadków z życia mieszkańca czegoś, co wygląda na małe miasteczko. Tytułowy Fusi jest mocno otyłym 40-latkiem, którego praktycznie nic w życiu nie porusza. Ani zaczepki kolegów z pracy, ani ekspansywny związek matki z nowym facetem, ani przesłuchanie przez policję. Przez praktycznie cały film czaruje kamienną twarzą całkowicie pogodzonego z losem ciamajdy.

Nic więc dziwnego, że cała akcja to nasza stale rosnąca sympatia do bohatera, którego raz spotykają przykrości, a raz kontempluje rzeczywistość przy teatralnych wręcz rytuałach, jak samotne oglądanie portowego widoku z okna samochodu. Sympatia dodatkowo rośnie, gdy pojawiają się akty agresji wobec Fusiego, albo ten altruistycznie decyduje się pomóc i w końcu straceńczo zaangażować w związek z poznaną na kursie tańca Sjofn.

Początkowo czarują nas te wszystkie detale. Operująca głównie szarymi, zimnymi barwami kamera, wieczny śnieg i śnieżyce. przyglądanie się maniakalnej pieczołowitości, z jaką Fusi ustawia czołgi na ogromnych makietach, te dyskretne żarciki puszczane jak oko do widzów.

Później pojawia się jednak pytanie: o czym jest ten film? Jaka jest historia Fusiego? Bo, że jest to świadectwo powolnej przemiany, jest wiadome od momentu zobaczenia zwiastuna, gdzie do nieśmiałego grubaska dołącza się przesadnie śmiała kobieta. Problem w tym, że nawet nie mając oczekiwań co do wysokiej dynamiki akcji, bo to przecież nie ten rodzaj filmów, ta akcja i tak zaskakująco w którymś momencie grzęźnie. Grzęźnie w historii trącającej telenowelą, która potrzebuje albo kolejnej godziny, albo dramatycznego zakończenia. Może też urwać się, śladem czeskich komedii, pomysłowym finałem.

I tego pomysłu zabrakło. Film nie tylko nic nie tłumaczy, ale nie pozostawia też żadnego pola do zastanowienia czy refleksji. Krzepiąca postać bohatera rozpływa się jak we mgle, jak jednorazowe spotkanie ciekawej osoby, o której po tygodniu zapominamy. O to chodziło? Być może. Jestem jednak przekonany, że nawet w tak minimalistycznym kinie można pozostawić widza z czymś więcej. Bez tego pozostaje tylko bardzo dobrym obrazem, dla poszukujących wyłącznie dyskretnego ciepła.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Powiedzieć, że w kinie mamy nadreprezentację bohaterów czerpiących z życia pełnymi garściami, to truizm.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones