Recenzja filmu

Free to Play (2014)
Benedict Lim
Danil Ishutin

Być profesjonalistą

"Free to Play" z wielkim rozmachem opowiada o trzech profesjonalnych graczach, którzy wzięli udział w inauguracyjnym turnieju The International w "Dota 2", który odbył się na Gamescomie w Kolonii
"Free to Play" z wielkim rozmachem opowiada o trzech profesjonalnych graczach, którzy wzięli udział w inauguracyjnym turnieju The International w "Dota 2", który odbył się na Gamescomie w Kolonii w 2011 roku. Skoro to produkcja Valve, to nie trudno domyślić się, że głównym tematem będzie "Dota 2" oraz zorganizowany z wielką pompą turniej, na którym było można zgarnąć za pierwsze miejsce okrągły milion dolarów. Ta kwota przewija się niemal przez cały film, co ma oczywisty zabieg – udowodnienie, że e-sport to ogromne przedsięwzięcie, a przede wszystkim, że można na nim zarobić.

Nie na darmo bohaterami filmu są trzej gracze, którzy zdecydowali się żyć i utrzymywać z e-sportu. "Free to Play" ma proste przesłanie, choć skierowane głównie do młodych osób, które dopiero zaczną przygodę z profesjonalnym graniem, bądź rodziców, którzy nie chcą pogodzić się, że ich pociecha spędza przy komputerze całe popołudnia i wieczory. Dlatego nie powinno dziwić, że cały wstęp to mały przewodnik dla osób, które nie miały nigdy styczności z e-sportem i "Dotą 2". Bardzo dobrze, że "Free to Play" jest skierowany do każdego. Spokojnie można obejrzeć go z rodzicami, zakładając, że wcześniej wyjaśnicie im pewne rzeczy związane z e-sportem, bo kilka informacji w pigułce, które serwuje nam film może nie wystarczyć.

Bohaterami filmu są Dendi z Navi Esports, Hyhy z Scythe (obecnie Team Zenith) oraz Fear grający w OK.Nirvana.int (obecnie Evil Genius). Każda z postaci ma różne przeżycia, inną historię i motywację, ale ten sam cel. Główna wygrana łączy ich we wspólnym wysiłku, choć każdy gra w innej drużynie. Od początku wiemy, że tylko jeden z nich może wygrać, ale kibicujemy całej trójce. Pokazanie profesjonalnych zawodników jako ludzi z problemami jest oczywistym strzałem w dziesiątkę. Nie powinno to dziwić, ale w "Free to Play" ukazana jest "ludzka" twarz e-sportu. Można powiedzieć, że zaprezentowano to wszystko od drugiej strony. Co prawda nie wiemy, jak zawodnicy się przygotowywali na tzw. bootcampach, bo film skupia się przede wszystkim na problemach bohaterów i głównym turnieju. Hyhy dzięki wielkiej wygranej chciał odzyskać miłość swojego życia. Brzmi to śmiesznie, prawda? Będziecie mieli zupełnie inne odczucia po obejrzeniu filmu. Każdy z wątek jest zarówno wzruszający, przykry, jak i niezwykle budujący i na ogół kończy się szczęśliwie.

Mam trochę żal do Valve, że użyli gigantycznej głównej nagrody jako coś, co ma najważniejsze znaczenie w tym wszystkim. Tak oczywiście nie jest, że w e-sporcie liczą się tylko pieniądze. Oczywiście z czegoś trzeba żyć, w dodatku każdy chciałby zarabiać na tym, co lubi, ale wszyscy w tym filmie są przedstawieni, jakby ten milion był sprawą życia i śmierci. W e-sporcie, podobnie jak w każdym innym sporcie, pieniądze odgrywają gigantyczną rolę, ale są inne wartości, które przeświecają profesjonalistom, jak chociażby chęć udowodnienia wszystkim, że jest się najlepszym. Czegoś takiego nie można kupić.

Drugą z bolączek jest ukazanie chińskiego zespołu EHOME jako głównych przeciwników filmu. Oczywiście to bardzo utytułowany zespół ze świetnymi zawodnikami, ale nawet oni są tylko ludźmi, a film przedstawia ich jako niepokonanych półbogów. Co ma swoje dobre i złe strony, ale każdy z bohaterów jest równie świetnym i doświadczonym zawodnikiem. Zresztą taki sztuczny patos bardzo przypomina mi japońskie animacje, gdzie zawsze przedstawiony jest w podobny sposób główny zły, z którym główny bohater mierzy się nie raz. Scena z amatorskiego nagrania, na którym menadżer chińskiego zespołu mówi swoim zawodnikom, że liczy się tylko pierwsze miejsce, a nagrody za zajęcie kolejnych wyrzucą do kosza na lotnisku, mówi już wszystko. Takie słowa menadżera to czysty zabieg psychologiczny i jedynie tak powinien być przedstawiony. Zamiast tego widzimy tych wielkich i niepokonanych tytanów e-sportu, dla których każde inne miejsce oprócz pierwszego to ogromna porażka.

Absolutnie genialna jest praca kamerzysty. Ujęcia są barwne, soczyste i zachwycające. Widać, że to robota profesjonalisty najwyższej klasy. Valve postarało się w każdym calu. Świetna jest również muzyka, która napędza dynamikę całej produkcji i wydarzeniom przedstawionym w filmie.

Dla kogoś, kto spędził czas na bardziej lub mniej profesjonalnym graniu, to produkcja obowiązkowa. "Free to Play" to doskonała robota od Valve. Szkoda, że to film przeznaczony do steamowej dystrybucji. Produkcja zasługuje na bycie czymś więcej, a lekka forma mogłaby zainteresować nawet tych, co nie mieli nigdy nic wspólnego z graniem. Reklama "Doty 2" reklamą "Doty 2", identycznie z turniejem The International, ale "Free to Play" ma bardzo wiele do przekazania. Kto wie, czy ta produkcja za 50 lat nie będzie kamieniem milowym w rozwoju e-sportu na świecie.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones