Recenzja filmu

Gra (1997)
David Fincher
Michael Douglas
Sean Penn

Game Over

Reżyser bawi się z widzami w kotka i myszkę, bardzo umiejętnie wodząc nas za nos. Jednak jest to na tyle przyjemna zabawa, że ma się ochotę w niej trwać jak najdłużej.
W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych kariera Finchera znajdowała się w dziwnym położeniu. Z jednej strony stały za nim świetne wyniki finansowe jego poprzedniego filmu, ale wielu krytyków było zdania, że "Siedem" to tylko przelotna moda dla pokolenia MTV. Doszukiwano się w jego twórczości gloryfikowania przemocy i zamiłowania do brutalności. Dodając do tego kiepski debiut ("Obcy 3"), do którego nie przyznawał się sam reżyser (twierdząc, że za kompromitację filmu są odpowiedzialni producenci niepozwalający realizować mu swojej własnej wizji), sprawiały, że jego pozycja niebyła zbyt silna. W 1997 roku realizując "Grę" była możliwość, że może być to jego ostatni projekt.



Nicholas Van Orton (Michael Douglas) jest bogatym człowiekiem sukcesu, który właśnie kończy 48 lat. Lubiący ekstremalne emocje Nicholas dostaje od swojego młodszego brata Conrada (Sean Penn) osobliwy prezent. Zaproszenie do tajemniczej Gry, która odmieni jego monotonne i nudne życie. 48-latek z entuzjazmem  przyjmuje prezent. Od tej pory w jego otoczeniu zaczynają się dziać dziwne rzeczy, w jego dostatnie i spokojne życie wkrada się strach i namacalne poczucie zagrożenia. Zdezorientowany mężczyzna stara się zrozumieć Grę, w którą został wplątany. Intryga okazuje się, jednak o wiele większa niż mu się wydaje...



Nie tylko filmowi bohaterowie zostają wplątani w wyrafinowaną grę. Reżyser bawi się z widzami w kotka i myszkę, bardzo umiejętnie wodząc nas za nos. Jednak jest to na tyle przyjemna zabawa, że ma się ochotę w niej trwać jak najdłużej. Dzieło Finchera, podobnie jak jego poprzedni film, to opowieść z twistem, nie brak tutaj wielu intelektualnych pułapek i intryg, na które można się nadziać. Problem "Gry" polega jednak na tym, że zdecydowanie największe wrażenie robi podczas pierwszego seansu. Później, gdy już widz zna zakończenie, obraz nie daje już takiego efektu. Mimo kilku niewątpliwych wad (powolny pierwszy akt, przeciętne sceny akcji) "Gra" to bardzo dobre kino gatunkowe przywołujące na myśl klasyczne dzieła Alfreda Hitchcocka. Gdyby mistrz suspensu żył i tworzył w latach dziewięćdziesiątych, to pewnie jego filmy wyglądałyby jak dzieło Finchera. Sami twórcy nigdy nie ukrywali inspiracji takimi klasykami jak "Człowiek, który wiedział za dużo", "Zawrót głowy" czy "Północ północny-zachód".



Podsumowując, "Gra" to dobra produkcja trzymająca w napięciu. Dobrze zagrana przez plejadę hollywoodzkich gwiazd. Dla filmografii Finchera jest tym bardziej istotna, że wzmocniła jego pozycję w Fabryce Snów i od tej pory zyskał dużo więcej swobody artystycznej.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Najpierw była pozytywnie przyjęta przez większość krytyki i publiczność trzeciaodsłona "Obcego", która... czytaj więcej
Czy "Gra" może zostać wyjątkowym podarunkiem? Odpowiedź brzmi: tak, ale tylko dla człowieka, który ma... czytaj więcej
Jak bardzo klub sportowo-rekreacyjny może zmienić człowieka? Czy członkostwo w nim może przynieść groźbę... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones