Recenzja filmu

Gwiezdne wojny: Część III - Zemsta Sithów (2005)
George Lucas
Jacek Rozenek
Ewan McGregor
Natalie Portman

Dlaczego Sithowie musieli mścić się na widowni?

Panie Lucas! Wychowałem się na Pana filmach. Jako 6-letni brzdąc z zapartym tchem obserwowałem, jak na ekranie dziadowskiego telewizora maszyny AT-AT dudnią po lodzie. Gdy ktoś z moich kolegów
Panie Lucas! Wychowałem się na Pana filmach. Jako 6-letni brzdąc z zapartym tchem obserwowałem, jak na ekranie dziadowskiego telewizora maszyny AT-AT dudnią po lodzie. Gdy ktoś z moich kolegów zrobił "hu-uch", natychmiast wiedzieliśmy, w co się zaraz będziemy bawić. Do dziś, gdy czytam o filozofii dalekiego Wschodu, Konfucjusz i Lao-Tsy mają dla mnie śmieszne uszka i zieloną skórę. Obozy harcerskie uświetniałem własnymi interpretacjami kreacji Marka Hamilla i Harrisona Forda, z klocków lego budowałem Gwiazdę Śmierci, układałem plany podkradzeniu znajomemu figurki Lorda Vadera, przywiezionej z Ameryki. I co Pan z tym wszystkim zrobił? Ja rozumiem, że trudno jest nakręcić film, którego finał jest jasny, w którym dokładnie wiadomo, co się stanie. Że ten a ten skuszony zostanie przez Ciemną Stroną Mocy. Że jeden będzie musiał z drugim walczyć. Że zamiast Republiki będzie Imperium. Że pewne rzeczy staną się na pewno - bo takie są zasady. Nie jest łatwo nakręcić porywający film bez niespodzianek. Można zacząć od kosmicznej bitwy - i wciągnąć nas od razu w wir akcji. Można porwać Palpatine'a i kazać dwójce Jedi go ratować. Można pokazać, jak ta akcja się kończy - ale też jak trudne jest życie po walce. Ale czy jest niemożliwością pokazanie tego w sposób ciekawy? Dla Pana - który banalną bajeczką o walce dobra ze złem porwał cały świat? Oczywiście, narzekałem na "Mroczne widmo". Infantylność historii i kiepska gra aktorów bardzo przeszkadzały 18-letniemu fanowi kina. "Atak klonów", a szczególnie jego pierwsza godzina, przywodząca na myśl telenowelę połączoną z naukowymi obserwacjami poczynań "największego ciamajdy Galaktyki" (wielkiemu Jedi Obi-Wanowi nic się wszak tam nie udawało) była męczarnią dla 21-letniego wielbiciela filmów S-F. A jednak to, co Pan zrobił z legendą w części III, przeszło wszystkie najgorsze obawy 24-letniego recenzenta FilmWebu. Jak to się stało? Dlaczego te dwie i pół godziny, na które czekałem od wielu lat - okazały się aż takim rozczarowaniem? Po pierwsze, Panie Lucas, okazało się, że nie potrafi Pan pisać scenariuszy. Sceny łączy Pan nielogicznie. Dialogi pisze Pan drewniane. Pompatyczne. Zabrakło żartów z "Ataku klonów" i uśmieszku Harrisona Forda. Film mnie znużył i znudził - ile można oglądać walk i pościgów? A z nich "Zemstę" Pan złożył. Dlaczego rycerze Jedi, którzy odbijają strzały z broni laserowej w innych częściach, tu padają jak muchy? Czemu wszystko jest tak tandetnie zero-jedynkowe? Czemu przejście na Ciemną Stronę Mocy determinuje natychmiastowe stanie się superłotrem? I czemu na Boga powód tegoż jest tak bezsensowny? Zły sen? Muszę uważać, gdy kładę się do łóżka - mogę obudzić się Darthem... Po drugie - aktorzy. "Drewnianość" Haydena Christensena okazała się zaraźliwa dla całej ekipy. Samuel L. Jackson ma ciągle tę samą minę. Portman płacze, jęczy, zawodzi i - nie robi nic więcej. Nawet biedny McGregor nie jest w stanie oddać emocji, których zażądał Pan od niego w swym scenariuszu. A już ukoronowaniem dzieła jest ów zaraźliwy Anakin - któremu korepetycji aktorskich udzielał chyba sam Steven Seagal... Dlaczego musiał Pan tak nieudolnie rozwiązywać wątki? Christopher Lee nie nagrał się, prawda? Generał Grievous, uroczy skądinąd (zawsze udawało się Panu tworzyć pociągających szwarc-charakterów) również tak naprawdę nie ma właściwie racji bytu. Bo i po co on nam? Dlaczego montaż jest wzięty z PowerPointa, dlaczego John Williams nawet się nie nakomponował - bo większość muzyki wsamplowana jest z "Ataku klonów"? No i gdzie smaczki? Jeden Sokół Millenium w doku? Planeta Wookiech? Fryzura Amidali? Wolne żarty! Przecież wiedział Pan, dla kogo robi ten film - cały mógł być jednym wielkim smaczkiem, a okazał się - niesmaczkiem. Nieomal wszystkie wielkie sceny położono. A to grą aktorską, a to nielogicznym scenariuszem, a to - no właśnie. Wiarą w efekty specjalne. Oczywiście, że denerwowała mnie Wielka Flota Imperium, licząca w pierwszej trylogii 5 (słownie: pięć) statków - oraz Wielkie Oddziały Imperatora, w ilości sztuk żołnierzy: 10. Ale przynajmniej można się było w tym wszystkim połapać. Bałagan na ekranie w "Zemście Sithów" nie pozwolił mi na zatrzymanie oka na czymkolwiek. Miliony robotów - i co z tego? Tysiące statków? Rany, kiedy się wreszcie rozbiją? Czy o to chodziło? Myślę, Panie Lucas, że na pewno w jakimś sensie przeszkodziła Panu forma. Stał się Pan jej niewolnikiem. Wiadomo było, kto musi pokonać ucznia Imperatora. Wiadomo było, co muszą sobie odcinać wojownicy. Wiadomo było, że Ciemna Strona Mocy silna jest. Ale czy nie można było tej formy nagiąć? Nie? Ale tak naprawdę, Panie Lucas, to mam do Pana pretensję o jedną, najważniejszą, główną sprawę. Której Panu nie wybaczę i której nie zapomnę. Dlaczego nie można pozostać tym rozkochanym w kosmicznych nielogicznościach i płaskich postaciach dzieckiem - i trzeba dorosnąć?
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Świat filmu się podzielił. Wielka konsternacja, jaka zapanowała po premierze "Zemsty Sithów", dotyczyła... czytaj więcej
Po 28 latach George Lucas zakończył swoją przygodę ze "Star Wars", realizując Epizod III, który stał się... czytaj więcej
Po 27 latach, na ekranach kin pojawił się film, na który wszyscy czekali. "Gwiezdne Wojny Epizod III:... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones