Recenzja filmu

Honey (2003)
Bille Woodruff
Jessica Alba
Romeo Miller

Film, który nie wymaga myślenia

Amerykańskie kino w zasadzie od dobrych paru lat nie zachwyca niczym szczególnym. "Honey" miała zachwycić i zapierać dech w piersiach znakomitą choreografią i znaną obsadą. Całość miał dopełniać
Amerykańskie kino w zasadzie od dobrych paru lat nie zachwyca niczym szczególnym. "Honey" miała zachwycić i zapierać dech w piersiach znakomitą choreografią i znaną obsadą. Całość miał dopełniać muzyczny klimat i soundtrack przepełniony gwiazdami z górnej półki. Szkoda tylko, że miała... Reżyserią zajął się debiutant Bille Woodruff, scenariuszem natomiast Alonzo Brown oraz Kim Watson. Szerszej publiczności nieznane nazwiska. Nie można więc porównać do ich wcześniejszych dzieł, ale i bez tego śmiało można powiedzieć, że "Honey" do ideału dużo brakuje. Ten film jest odnowioną wersją "Kopciuszka" o spełnianiu swoich marzeń i dążeniu do samorealizacji. Czy coś takiego jest w stanie zachwycić? Tytuł filmu też nie należy do oryginalnych, bo w zasadzie to on powinien brzmieć tajemniczo, zachęcająco i marketingowo. Tymczasem tytuł to imię głównej bohaterki - Honey Daniels. Nie brzmi zachęcająco, podobnie jak sam początek filmu, potem środek, a także koniec. A więc Honey pracuje jako barmanka w nocy, a w dzień prowadzi zajęcia z młodzieżą: uczy tańczyć hip-hop. Pewnej nocy w klubie, w którym pracuje zaczyna tańczyć, jak się okazuje cały jej "występ" obejrzał człowiek, związany z teledyskami i tańcem. Zauroczony młodą dziewczyną wręcza jej zaproszenie na casting. Daniels wygrywa casting, a nagrodą jest występ w teledysku. Z czasem jej hobby przeradza się w pracę. Nie ma już tyle czasu, aby nadal prowadzić zajęcia z dzieciakami, ale wciąż jest ich przyjaciółką. Kobieta zdobywa uznanie, sławę, zarabia porządne pieniądze. Dodatkowo świetnie się bawi, pracując jako choreograf. Niestety sielanka nie trwa długo - Honey dostaje niemoralną propozycje od szefa wytwórni. Oczywiście odrzuca ją, a to prowadzi do problemów. W wytwórni nie ma już pieniędzy na jej pomysły, w dodatku zostaje odsunięta od rozpoczętych projektów. Zdesperowana odkrywa, że teraz brakuje jej pieniędzy na spłacenie budynku, który kupiła. Jej wielkim marzeniem było zorganizować tam profesjonalną szkołę tańca dla dzieci ze slumsów. Wtedy w głowie świta jej pomysł, który realizuje: urządza pokaz, zachęcający ludzi do dofinansowania spłaty. Wszystko oczywiście się udaje, a ludzie są pod wrażeniem przygotowanego przez Honey show. Wtedy wszystko się układa: miłość, spłata budynku i pomoc dla dzieci. To wszystko to trochę za mało, na wielki przebój kinowy, którym miała być "Honey". Filmy z dobrym i szczęśliwym zakończeniem już trochę się przejadły. Jak to bywa w bajkach dobro zwycięża, zło przegrywa. Jednak ten film ma także plusy: po pierwsze obsada. Znana i lubiana Alba, zdaje się ratować to koszmarne dzieło, reszta obsady to przeważnie hip-hopowe gwiazdy. Drugi plus to soundtrack, który wyszedł naprawdę dobrze. Oczywiście na pierwszym planie są kawałki utrzymane w brzmieniach hip-hopu i r&b, lecz pojawia się także utwór gwiazdy muzyki gospel Yolandy Adams. Muzyka filmowa jest na pewno powyżej oczekiwań, podobnie jak obsada. Szkoda tylko, że nikt nie popracował nad fabułą i rozwojem akcji. Podsumowując, "Honey" to bardzo słaby film. Kolejna historia współczesnego Kopciuszka, gdzie spełniają się wszystkie marzenia. Raczej ciężkostrawne dzieło, typowy amerykański film dla nastolatków, niewymagający jakiegokolwiek myślenia. W zasadzie całość ratuje soundtrack i obsada. Niestety nic nie zachwyca...
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Największą pasją Honey jest taniec. W dzień uczy dzieci hip hopu, wieczorami pracuje jako barmanka,... czytaj więcej
Agnieszka Majewska

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones