Recenzja filmu

Ilo Ilo (2013)
Anthony Chen
Angeli Bayani

Codzienne życie kryzysu

Anthony Chen zjeździł ze swoim filmem pół świata. Do jego rąk trafiło wiele nagród, w tym Złota Kamera na Festiwalu w Cannes. Niespełna trzydziestoletni reżyser w pełni zasłużył na uwagę
Anthony Chen zjeździł ze swoim filmem pół świata. Do jego rąk trafiło wiele nagród, w tym Złota Kamera na Festiwalu w Cannes. Niespełna trzydziestoletni reżyser w pełni zasłużył na uwagę krytyków, teraz czas na szerszą widownię.
 
"Ilo Ilo" to relacja rodziny Lim z nowo zatrudnioną pomocą domową, Teresą (Angeli Bayani). Kobieta jest dwudziestoośmioletnią Filipinką szukającą lepszego życia w Singapurze. Skromna i początkowo wstydliwa, spotyka się z niechęcią jedynego dziecka państwa Lim – Jiale (Koh Jia Ler). Czasami ciężko jej również sprostać wymaganiom Hwee Leng (Yann Yann Yeo) - neurotycznej pani domu. W miasto uderza kryzys ekonomiczny. Ciężarna pani Lim pracuje w administracji firmy, która masowo zwalnia pracowników. Siebie przekonuje, że za długo pracuje w tym miejscu, aby mogła być brana pod uwagę przy wypowiedzeniach, ale bezpośredni kontakt z recesją odbija się na jej stanie psychicznym. Rozdrażniona pomiata Teresą, wycofanym świeżo bezrobotnym mężem (Tian Wen Chen) i często pakującym się w kłopoty synem. Wszyscy lubią sobie pomarudzić, ale na szczęście napięte relacje amortyzuje czysto ludzka chęć przetrwania, która skłania bohaterów do szczerości i naprawczego rozładowania zagęszczonego stresu.
 
Najmocniejszym punktem obrazu jest siła charakterów ścierających się ze sobą postaci. Teresa odnajduje swoje miejsce w rodzinie Lim i nie jest to bynajmniej służalcza pozycja. Zaskakuje ambiwalentność jej charakteru, tu ogrom braw. Praktyczna Hwee Leng jest harda dla wszystkich, więc nikt nie uważa, że może być bezbronną istotą potrzebującą wsparcia, a kiedy problemów nawarstwiło się zbyt wiele nawet uparty Jiale stara się pomóc rodzicom i "cioci" na swój własny sposób. Reżyser szybko nakreśla powyższą charakterystykę postaci, bo chce nią zagrać na wielu polach. Po seansie miałam odczucie, że chwycił zbyt wiele srok za ogon - jest intensywnie, ale wiele interesujących wątków nie zostaje rozwiązanych. Można to jednak podpiąć pod urok niedopowiedzeń tej klimatycznej produkcji - prawdopodobnie po prostu chciałabym dłużej oglądać tak dobry film.

Ciężko im wszystkim w kryzysie, oj ciężko. Zdaje się, że niesnaski interpersonalne bohaterowie mogliby rozwiązać z miejsca, ale szarość codziennej walki o byt ujmuje im cierpliwości i inteligencji emocjonalnej. Zdają się być wyrozumiali wobec losu, sukces przypisując staraniom i ciężkiej pracy. Teresa podejmuje się ryzykownego dodatkowego zajęcia "po godzinach", aby zarobić jak najwięcej, a podczas rodzinnego spotkania zbyt wielu uśmiecha się na widok alkoholu. "Tu nie ma miejsca dla Boga" – pada lekko z ust postaci trzeciego planu do wierzącej pomocy domowej, która razem z rodziną Lim stara się nie poddawać ogólnemu pesymizmowi otoczenia.

Duże brawa należą się autorowi zdjęć. Benoit Soler po raz pierwszy miał do czynienia z pełnym metrażem i spisał się znakomicie. Czasami czujemy złość wobec wyborów bohaterów, jesteśmy przejęci ich niepowodzeniami i małymi sukcesami, a praca kamery wszystko to potęguje. Sprawnie wpleciono ujęcia, które zostały w mojej głowie na wiele dni po projekcji. Spora w tym zasługa scenariusza i jeżeli Anthony Chen nie popadnie w samouwielbienie oraz nie spocznie na laurach to nagród będzie tylko przybywać. "Ilo Ilo" jest po części osobistą historią reżysera – sam dorastał w czasach kryzysu, a jego rodzina należała do mniej zamożnych. I to właśnie samo życie nam zaserwował. Słodko-gorzka banalność codzienności jest wsparta subtelnymi niedopowiedzeniami, czego wynikiem jest bliska sercu niezależna produkcja, którą pragnę na długo zapamiętać.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones