Recenzja filmu

Imię róży (1986)
Jean-Jacques Annaud
Sean Connery
Christian Slater

Klimat został zachowany

Akcja filmu "Imię róży" obsadzona jest w realiach średniowiecznych. Listopad, rok 1327. Do pewnego opactwa w północnych Włoszech przybywa doświadczony franciszkanin, Wilhelm z Baskerville
Akcja filmu "Imię róży" obsadzona jest w realiach średniowiecznych. Listopad, rok 1327. Do pewnego opactwa w północnych Włoszech przybywa doświadczony franciszkanin, Wilhelm z Baskerville wraz ze swoim uczniem, Adso z Melku. Ich zadaniem jest rozwiązanie sprawy tajemniczego morderstwa, którego ofiarą padł jeden z mnichów. Misja jednak z każdym dniem staje się coraz trudniejsza, ponieważ giną kolejni ludzie. Wilhelm zaczyna domniemywać, że wyjaśnienia trzeba szukać w klasztornej bibliotece. "Imię róży" w reżyserii Jean-Jacquesa Annauda jest ekranizacją jednego z największych arcydzieł literatury współczesnej. Francuskiemu reżyserowi należą się wielkie brawa i uznanie za podjęcie się bardzo ciężkiego zadania, jakim niewątpliwie była praca nad powieścią Umberto Eco. Pomimo tego że film nieco różni się od książki, Annaudowi udało się umieścić w nim wiele ważnych kwestii poruszonych przez Eco. Przede wszystkim mam na myśli kościół, który na wszelkie sposoby próbował wykorzystywać swoją pozycję, oraz inkwizycję, która ukarała wielu niewinnych ludzi pod zarzutem herezji. Film jest bardzo dobrze skonstruowanym kryminałem, natomiast Eco serwuje czytelnikowi w swoim dziele coś więcej. Wielopoziomową grę literacką, w której nie tylko próbujemy rozwikłać razem z Wilhelmem zagadkę sprawy tajemniczych morderstw, ale także filozoficzne rozważania nad życiem ludzkim, jego naturą oraz moralnością, nad tym co daje człowiekowi wiedza, dzięki której można zdobyć władzę. Tego aspektu trochę zabrakło mi u Annouda. Poza reżyserem muszę pochwalić ludzi od elementów czysto technicznych. Film podobnie jak książka ma klimat średniowiecznej Europy. Duża w tym zasługa ludzi, którzy zajmują się kostiumami. Wspaniale oddały one urok czternastowiecznego opactwa. Zapewniam jednak, że kostiumy nie przysłoniły treści filmu. Specjaliści od światła i scenografii spisali się wręcz perfekcyjnie. Dzięki nim dostajemy mroczny i tajemniczy obraz, który zostaje dopełniony piękną muzyką Jamesa Hornera. Charakteryzacja w filmie stoi również na bardzo wysokim poziomie. Chodzi mi tutaj głównie o dwie postaci w filmie: Jorge oraz Salvatore. Szczególnie u tego pierwszego wrażenie robią białe oczy, które wyglądają bardzo realistycznie. "Imię róży" nie byłoby takie dobre, gdyby nie aktorzy, którzy stworzyli świetne kreacje. W postać Wilhelma wcielił się Sean Connery. Odegrał on niemalże bezbłędnie postać doświadczonego i inteligentnego mnicha, byłego inkwizytora, którego jedyną miłością są książki. W jego ucznia wcielił się utalentowany Christian Slater. Podczas seansu pomyślałem sobie, że tak jak Wilhelm był nauczycielem dla Adso, tak Connery był nauczycielem dla Slatera. Poza tą dwójką aktorów nie można nie wspomnieć o plejadzie aktorów drugoplanowych. Szczególnie w pamięci pozostał mi Feodor Chaliapin Jr., który brawurowo odegrał rolę czcigodnego Jorge'a. Podobała mi się także gra Rona Perlmana wcielającego się w postać Salvatore. Podsumowując, film Annouda jest bardzo dobrym obrazem, który spokojnie może kandydować do jednej z najlepszych ekranizacji. Tym, którzy nie widzieli jeszcze filmu, chciałbym doradzić, aby najpierw przeczytali książkę, a później wzięli się za oglądanie. Naprawdę warto zapoznać się i z książką, i z filmem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Średniowiecze. Okres bardzo religijny. To wtedy Bóg był największym autorytetem, a głos Kościoła był... czytaj więcej
Wiele jest filmów o niepowtarzalnym klimacie, ale wśród nich ten chyba jest jednym z wybitniejszych.... czytaj więcej
Sprawy arcybiskupa Paetza, biskupa Śliwińskiego czy księdza Jankowskiego to w tej chwili najpoważniejsze... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones