Recenzja filmu

Jekyll i Hyde... Znowu razem (1982)
Jerry Belson
Barret Oliver
Art LaFleur

Hyde nie ma nic do ukrycia

W każdym kryje się dzika strona. Nieujarzmiona potrzeba, by ulec pierwotnym instynktom i zagryźć zęby na czyimś pośladku. To naturalne. Sztuka tkwi w tym, aby umieć powstrzymać tego wewnętrznego
Gdy jakiś mężczyzna rozchyla płaszcz, prezentując przechodniom swoje klejnoty, większość z nich z niezrozumiałych przyczyn odwraca głowę. Damska część dodatkowo podnosi wrzask lub pisk. Zależy od indywidualnych predyspozycji. Podobną właśnie scenę zawiera film pod tytułem "Jekyll i Hyde... Znowu razem". Jest to alternatywna historia opowieści o doktorze Jekyllu i panu Hydzie.

Filmy powstają w dużej mierze po to, żeby szczuć widza golizną. Przynajmniej do takiego wniosku można dojść podczas seansu niejednego dzieła. Temat seksu był i nadal jest w pewnej mierze tematem tabu. Nic więc dziwnego, że przeróżni filmowcy małego kalibru eksploatują ten wątek w swoich kontrowersyjnych dziełach. "Jekyll i Hyde... Znowu razem" jest właśnie takim filmem. Twórcy tej produkcji wzięli na przysłowiowy warsztat klasyczną powieść Roberta Louisa Stevensona. W tym przypadku wydarzenia przedstawione w tym utworze przeniesione zostają w czasy współczesne.

Głównym bohaterem jest doktor Daniel Jekyll. W tej roli niewymowny Mark Blankfield. Jekyll zatrudniony jest jako lekarz w szpitalu, którego dyrektor ma niebawem stać się jego teściem. Bohater pracuje właśnie nad swym najnowszym wynalazkiem. Ma to być lek kurujący ludzi ze wszelkich dolegliwości. Niestety podczas eksperymentów dochodzi do nieporozumienia dwóch białych proszków. Powstaje mikstura, którą Jekyll mimowolnie wdycha. W efekcie rosną mu włosy na klacie i głowie, na uszach i zębach pojawiają się złote ozdoby i, co najważniejsze, jego genitalia znacząco się wydłużają. Krótko mówiąc, zmienia się w pana Hyde'a czyli osobnika o nad wyraz wybujałym temperamencie seksualnym. Jak można się spodziewać, jest to przyczyną wielu nieprzewidzianych sytuacji i szeregu pomyłek. Kulminacją jego wybryków jest występ w trakcie pewnej ceremonii, podczas którego dokonuje efektownego striptizu przed zgromadzonym, szanownym gronem. Nie jest to jedyna wspaniała scena w tym dziele. Niejeden wytrawny kinoman zapewne doceni również efektowną sekwencję powiększania biustu do monstrualnych rozmiarów.

Niewątpliwą gwiazdą filmu jest tak zwany aktor Mark Blankfied. Nie jest to gwiazda pierwszego planu. W latach osiemdziesiątych Stany Zjednoczone wyprodukowały wielu bardziej znanych komików. Kolega Mark zapadł widowni w pamięć głównie rolą ślepca w dziele "Robin Hood: Faceci w rajtuzach", gdzie wspaniale odwzorował proces wydalania. Blankfieldowi nie brak jednak talentu ani charyzmy, by stworzyć niezapomnianą, wyjątkową kreację napalonego Hyde'a. Gdy główny bohater zmienia się w niewyżyte zwierzę, jest przerysowany, szalony i niewymuszenie bezpośredni w swojej niedorzeczności. Aktor nauczył się swojego tekstu na pamięć. By zagrać człowieka zmieniającego się w zwierzę, dał się zamknąć na kilka dni w klatce z żywymi surykatkami. Scenariusz pozwala artyście w pełni uwolnić swój potencjał. W przenośni i dosłownie. Od razu widać, co soczysta parówa potrafi zrobić z człowieka. A co dopiero z kobiety. Partnerujący Blakfieldowi Bess Armstrong czy Tim Thomerson również dużo dają. Z siebie. Zwłaszcza Bess Armstrong zasługuje tutaj na uwagę. Jej postać jest nieskazitelnie czysta i uporządkowana z zewnątrz, lecz brudna i wyuzdana wewnątrz.

Film można polecić całej ludzkości. Satysfakcję i zaspokojenie znajdą przy nim amatorzy zarówno klasycznej rozrywki, jak i rubasznego humoru. Najbardziej jednak dzieło powinno odpowiadać amatorom kawioru zlizywanego z damskich piersi. Oni w pełni powinni zidentyfikować się z postacią pana Hyde'a - nieujarzmionego kochanka, lubiącego babeczki, chcącego wąchać ich bieliznę, najlepiej taką noszoną, który mógłby nawet za to zapłacić, mimo że lepiej samemu ściągnąć zębami. "Jekyll i Hyde... Znowu razem" nie prezentuje klasycznego spojrzenia. Mimo to skłania do refleksji na temat dwoistości natury ludzkiej. W każdym kryje się dzika strona. Nieujarzmiona potrzeba, by ulec pierwotnym instynktom i zagryźć zęby na czyimś pośladku. To naturalne. Sztuka tkwi w tym, aby umieć powstrzymać tego wewnętrznego potwora. Bestię, która domaga się zaspokojenia żądzy. Strach pomyśleć, co się stanie, gdy ludzie nie będą mieli już nic do ukrycia.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones