Recenzja wyd. DVD filmu

Kenka Karate Kyokushinken (1975)
Kazuhiko Yamaguchi
Shin'ichi Chiba
Jirô Chiba

Pokonać samego siebie

"Kenka karate kyokushinken" to jeden z tych filmów, które zrobiły na mnie niesamowite wrażenie, a głównie dzięki realizmowi i prostocie przekazu, jaki mu towarzyszy. Reżyser Kazuhiko Yamaguchi w
"Kenka karate kyokushinken" to jeden z tych filmów, które zrobiły na mnie niesamowite wrażenie, głównie dzięki realizmowi i prostocie przekazu, jaki mu towarzyszy. Reżyser Kazuhiko Yamaguchi w niepowtarzalny sposób ukazał osobę i życie mistrza Masutatsu Oyamy. Ma on w swoim dorobku więcej filmów związanych z tematyką wschodnich sztuk walk, jak chociażby "Kyokuskin kenka karate burai ken" czy "Sora-te baka ichidai". Na uwagę zasługuje świetna gra Sonny'ego Chiby, posiadacza 4 dana w Kyokushin Karate, który wcielił się w postać głównego bohatera. Warto wspomnieć również bardzo dobrze skomponowanej ścieżce dźwiękowej przez Shunsuke Kikuchi, która skutecznie utrzymuje klimat napięcia w filmie.

Film opowiada historię koreańskiego wojownika, który później stworzył nowy styl karate kyokushin w Japonii. Z drugiej jednak strony to właśnie sztuka walki kyokushin jest w dużej mierze historią życia jego twórcy Masutatsu Oyamy. Poznajemy perypetie głównego bohatera, który niczym szczególnym nie wyróżnia się spośród tłumu. Poza jednym, niesamowitymi umiejętnościami walki wręcz. 

Już na samym początku filmu widzimy, jak młody Oyama znakomicie radzi sobie z nawet o wiele bardziej doświadczonymi przeciwnikami podczas pierwszych  od czasu wojny otwartych mistrzostwach Japonii w karate. Historia przedstawiona w tym filmie opowiada nie tylko o życiu mistrza, to coś więcej. Oyama przez całe życie urzeczywistniał własne słowa: "codziennie trzeba starać się wykraczać poza swoje możliwości". To właśnie dzięki swej niesamowitej, wewnętrznej silnej woli oraz uporowi prawdziwego wojownika mógł coraz bardziej realizować swój cel.

Gdy w latach osiemdziesiątych, jak grzyby po deszczu powstawały pełnometrażowe amerykańskie filmy fabularne o sztukach walki i zyskiwały
coraz większą popularność, mało kto słyszał o japońskich, powstałych już w latach siedemdziesiątych. I mimo że nakręcono tak wspaniałe produkcje jak chociażby"Bloodsport", "Best of the Best" czy "Karate Kid" to jednak nie ma w nich tak pierwotnego, jeśli chodzi sztuki walki, klimatu jak w japońskich. Zarówno w tym
filmie, jak i w "Kyokuskin kenka karate burai ken" można dostrzec niejako anatomię sztuk walk, ich sens i prawdziwość w najczystszej postaci. W sztukach walki nie chodzi o zwycięstwo czy prymat bycia najlepszym, ale o dyscyplinę oraz dojrzałość ducha i umysłu. Natomiast celem samym w sobie jest to, by rozbudzić w sobie wewnętrzną siłę i pokonywać codziennie swoje słabości i niedoskonałości, a w efekcie samego siebie. Film zachwycił mnie swoją prostotą i prawdziwością w przedstawieniu biografii jednej z największych postaci świata sztuk walki. I  porównując go nawet do południowokoreańskiej produkcji "Baramui Fighter" z 2004 roku, nawiązującej do biografii założyciela stylu Karate Kyokushin, która wypadła też całkiem przyzwoicie, to jednak "Kenka karate kyokushinken" wypada lepiej pod względem przekazu.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones