Recenzja filmu

Komedianci (1945)
Marcel Carné
Jean-Louis Barrault
Pierre Brasseur

Show must go on

Show-biznes bez wątpienia wymaga szczególnego rodzaju poświęcenia. Prywatność można stracić całkowicie, a żaden trud nie gwarantuje uznania publiczności. Wbrew jednak temu, co wmawia nam niejaki
Show-biznes bez wątpienia wymaga szczególnego rodzaju poświęcenia. Prywatność można stracić całkowicie, a żaden trud nie gwarantuje uznania publiczności. Wbrew jednak temu, co wmawia nam niejaki "Gladiator", często ją daje. A czasem nawet można zyskać prawdziwe uwielbienie, i to nawet jeśli "statystyczny odbiorca" jest niezbyt wymagający i żądny nowych wrażeń. Może ma to tajemniczy związek z zapewnieniem dobrej rozrywki? Możliwe też, że wystarczy zrezygnować z nieustannie cierpiącej miny. Bohaterowie "Komediantów" opanowali obydwie te umiejętności (hollywoodzcy reżyserzy zaczynają się bać), dzięki czemu na ich występy przychodzą tłumy (hollywoodzcy krytycy umarli z przerażenia). Przydługi to wstęp, ale niestety USA zalewa nas tyloma produkcjami, których jakakolwiek popularność i uznanie fanów to ósma plaga egipska, że musi minąć ładnych parę minut projekcji, zanim człowiek sobie uświadomi, że ogląda niesamowicie dobry film!!! I jakże wielowątkowy!!! Jego bohaterami nie są wyłącznie sami aktorzy, jest nim i publika, i teatr, i sam Paryż, i jeszcze parę innych rzeczy. Na pierwszy plan wybija się jednak bez wątpienia wątek uczuciowy, wyjątkowo zawiły wątek uczuciowy. Piękna Garance (Arletty) kocha bowiem aż czterech mężczyzn: Lemaitre'a (Pierre Brasseur), Baptiste'a (Jean-Louis Barrault), Lacenaire'a (Marcel Herrand) i de Montray'a (Louis Salou). To właśnie ich zawirowania miłosne są głównym motorem akcji. Czasem próbują się im opierać, ale są wobec nich całkowicie bezsilni. Nie znaczy to jednak, że film opiera się wyłącznie na dialogach i ciągu romantycznych scen. Oprócz tego mamy też genialne sceny teatralne, w których absolutny prym wiedzie Baptiste. Jego długie, rozbudowane pantominy robią wrażenie po dziś dzień. Tak samo jak ukazanie XIX-wiecznego Paryża i Bulwaru Złoczyńców. Niezwykła jest też forma tego obrazu, łącząca film z teatrem. Mamy więc kurtyny, a nawet antrakt w środku. Powstał on co prawda dlatego, że "Komedianci" mieli być początkowo dwoma filmami, ale jest. Można by o tym filmie napisać jeszcze dużo więcej, ale uwierzcie mi - trzeba go zobaczyć, żeby uwierzyć.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones