Recenzja filmu

Kometa (2014)
Sam Esmail

Opowiedz mi, jak kiedyś było nam dobrze

"Comet" to błahostka o budowaniu relacji pomiędzy dwojgiem młodych ludzi. Niewiele wnosząca do kinematografii, ale szczera i z powiewem świeżego romantyzmu.
Mam sprzeczne odczucia. "Comet" to błahostka o budowaniu relacji pomiędzy dwojgiem młodych ludzi. Niewiele wnosząca do kinematografii, ale szczera i z powiewem świeżego romantyzmu. Dla lubiących rzeczy wyłożone na ławę w należytym porządku ten zbiór impresji o uczuciach nie jest polecaną pozycją, ale film znajdzie zwolenników wśród fanów rozmytych pastelami opowieści o pragnieniach, które potrafią wywrócić życie do góry nogami.

Kimberly (Emmy Rossum) i Dell (Justin Long) poznają się przypadkowo i intensywnie rozpoczynają relację dzięki uporowi chłopaka. Śledzimy losy pierwszych dni ich związku i wyrywki tego, co wydarzyło się przez sześć lat jego trwania. Sam Esmail poszatkował wszystko, co miał do pokazania w tej sprawie, i zaserwował wdzięczny, ale odrobinę kłopotliwy obraz. Starałam się uporządkować kolej rzeczy podczas seansu, ale dużo milej oglądało mi się "Comet", kiedy się w tej kwestii poddałam. Produkcja nie sili się na ambitne przesłanie, a kiedy wsłuchamy się w bohaterów po tym, jak rozemocjonowanie pierwszych randek opadnie, to możemy się poczuć całkiem swojsko, bo ładnie tu zaserwowano uniwersalne prawdy o tym, jak trudną rzeczą są relacje międzyludzkie.

Dużym plusem "Comet" jest przepuszczona przez kilka filtrów strona wizualna. Czasami rozmowom bohaterów towarzyszy nostalgiczna atmosfera sennych marzeń i nierealności, a praca kamery sprawnie dostosowuje kadry otoczenia oraz światło do nastroju chwil. Dialogi, które w tego typu filmach powinny grać pierwsze skrzypce, niestety zawodzą w kilku miejscach, gdzie słychać zwykłe dyrdymały. Wraz z zaangażowaniem emocjonalnym pary jakość słów i głębia dramaturgii znacznie zyskują. Urzekającej Rossum i jej partnerowi nie można odmówić chemii. Nawet gdyby chcieli rzucić w siebie krzesłem, to jasne jest, że powodem byłby natłok uczuć do drugiego i niemożność poradzenia sobie z nimi.

Przesłanie filmu trzeba sobie znaleźć samemu, tu nic nie jest dosłowne. Recenzowany film widziałam dłuższą chwilę temu i nadal dobrze pamiętam zbudowany nastrój oraz słoneczną końcówkę. To dla mnie jeden z ważniejszych wyznaczników sukcesu dramatów, ale zgodzę się, że widzów lubiących produkcje z krwi i kości "Comet" może po prostu męczyć.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zanim Sam Esmail stał się znany dzięki realizacji serialu "Mr. Robot", zadebiutował niezależnym,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones