Recenzja wyd. DVD filmu

Kondom des Grauens (1996)
Martin Walz
Udo Samel
Peter Lohmeyer

Nosferatu - kondom

W dzisiejszym kinie nie ma już żadnego tabu. Na ekranach mieliśmy już kastracje różnego rodzaju, dość wspomnieć o tych najbardziej rozpoznawalnych, z takich filmów, jak "Cannibal Ferox" czy
W dzisiejszym kinie nie ma już żadnego tabu. Na ekranach mieliśmy już kastracje różnego rodzaju, dość wspomnieć o tych najbardziej rozpoznawalnych, z takich filmów, jak "Cannibal Ferox" czy "Pluję na twój grób". Mieliśmy nawet łase na męskie przyrodzenia krwiożercze waginy ("Zęby", "Sexual Parasite: Killer Pussy"). Ale zabójcze prezerwatywy? Kto słyszał o takich fanaberiach...

Jak się okazuje, słyszał o nich każdy, kto zetknął się z niemieckojęzyczną produkcją pod groźnie brzmiącym tytułem "Kondom des Grauens" (co tłumaczyć można jako "Kondom grozy"). Zgodnie z obiecującym tytułem, mamy tu do czynienia z autentycznym horrorem tyczącym się spraw antykoncepcji. Ściślej: prezerwatyw. Bezwzględnych, pozbawionych skrupułów, odruchów ludzkich i resztek moralności "gumek", których jedynym celem bytu jest odgryzanie bezbronnych penisów. Kres temu niecnemu procederowi postanowi położyć nieustraszony nowojorski glina, pochodzący ze słonecznej Sycylii sodomita i wielbiciel muskularnych młodzieńców, detektyw Luigi Mackeroni (Udo Samel)...

Krótki opis wywiedzionej z komiksów Ralfa Königa fabuły filmu Martina Walza jasno daje do zrozumienia, z jakiego typu filmem do czynienia. Gdy dodać, że na rynek amerykański dystrybucji podjęła się osławiona Troma, to wątpliwości całkowicie przestają istnieć. Choć przyznać muszę, że ja osobiście byłem obrazem Walza zaskoczony, i to pozytywnie. Skojarzenie go z wytwórnią Lloyda Kaufmana może okazać się bowiem nieco mylące. Dowcip nie jest tu co prawda zbytnio wysublimowany, ale nie jest tez nawet w połowie tak prymitywny i prostacki, jak w przypadku większości produkcji ze stajni Tromy. Twórców od żartów na temat problemów gastrycznych bardziej interesują odwołania do filmów noir czy do klasyki kina grozy (czego dowodem jest już sam tytuł).

Oczywiście, humoru "poniżej pasa" również tutaj nie zabraknie, ale jak na dzisiejsze standardy, "Kondom" jest w tych sprawach raczej dość subtelny. Poza tym cała opowieść została unurzana w potężnych ilościach absurdu, które skutecznie łagodzą wulgarność niektórych momentów. Dość powiedzieć, że w trakcie seansu regularne napady śmiechu to norma. Twórcy konsekwentnie trzymają się określonego poziomu i chwała im za to.

Na poziomie jest tu także - kolejna niespodzianka - strona aktorska. Odtwórcy to nie jakaś wataha amatorów spędzonych na plan częściowo wbrew ich woli, ale najprawdziwsi profesjonaliści, którzy świetnie czują zastosowana tu campową poetykę. Dobrze prezentują się także efekty, za których wykonaniem stoi nie kto inny jak sam Jörg Buttgereit, legenda niemieckiego undergroundu.

"Kondom des Grauens" to danie filmowe nie dla każdego konsumenta. Jednym może zaszkodzić, innym - wręcz przeciwnie, dostarczy samych rozkoszy. Jeśli lubujecie się w niepoprawnych politycznie parodiach, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że i tutaj znajdziecie coś dla siebie. Moim zdaniem - w swym przedziale rzecz zdecydowanie zacna.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Słowa "adaptacja komiksu" ostatnio źle mi się kojarzą, a wszystko to zasługa Hollywood, które masowo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones