Recenzja filmu

Kronika opętania (2012)
Ole Bornedal
Jeffrey Dean Morgan
Natasha Calis

Dla córki zrobi wszystko

Po wielu dość miernych próbach nakręcenia przyzwoitego horroru, poruszającego temat opętania, do nowego obrazu Olego Bornedala podszedłem bardzo sceptycznie i miałem niewygórowane wymagania.
Po wielu dość miernych próbach nakręcenia przyzwoitego horroru, poruszającego temat opętania, do nowego obrazu Olego Bornedala podszedłem bardzo sceptycznie i miałem niewygórowane wymagania. Jednak jego film zaspokoił moje oczekiwania nawet z nadmiarem, ponieważ oprócz klasycznego obrazu grozy dostałem też interesujący dramat, w którym osamotniony ojciec walczy o życie swojej córki. 

Historia jest przewidywalna i schematyczna. Po wielu produkcjach opowiadających o opętaniu, bez problemu mogłem przewidzieć, jak potoczy się fabuła "Kroniki opętania". Twórcy już na samym początku serwują bardzo mocną scenę i dają do zrozumienia, co będzie przyczyną wszystkich kłopotów. Nie owijają w bawełnę, nie starają się zaskoczyć widzów, podążają wytartymi ścieżkami. Jednak oprócz motywu opętania, scenarzyści oferują coś więcej, przedstawiają dramat odrzuconego przez żonę oraz poniekąd dzieci, ojca, który kocha swoją rodzinę ponad wszystko. I to właśnie wyróżnia "Kronikę opętania" od innych produkcji o podobnej tematyce. Zestawienie dramatu i horroru okazało się świetnym pomysłem. Z jednej strony produkcja dostarcza dreszczyku, a z drugiej wzrusza. Twórcy zachowali odpowiedni balans, dzięki czemu całą opowieść śledzi się z ciekawością, wciąga jak diabli, pomimo braku pomysłowości i oryginalności. 

Bohater filmu, Clyde, to człowiek, który traci ukochaną i dzieci, bo zbyt dużo uwagi poświęcał pracy oraz sobie samemu. Chociaż kocha ich nad życie, nie potrafi utrzymać swojego małżeństwa. Z czasem Clyde zmienia się, widzimy jak dorasta do roli ojca i męża oraz nabiera gotowości do poświęceń, gdy sprawy przybierają zły obrót. Twórcy zadowalająco rozbudowali relacje pomiędzy ojcem i jego dziećmi - chłodne ze starszą córką i ciepłe, pełne radości z młodszą. Dodatkowo postacie te zostały świetnie odegrane. Jeffrey Dean Morgan (znany szczególnie z serialu "Supernatural" oraz takich filmów, jak "Strażnicy" czy "The Losers: Drużyna potępionych") znów spisał się rewelacyjnie. Jego postać była wyrazista. Nie miał również problemu z oddawaniem emocji, dzięki czemu wykreowany przez niego bohater chwytał momentami za serce. Nie gorzej wypadła Natasha Calis. Jej rola była bardzo trudna, jednak dziewczyna podołała zadaniu nad wyraz dobrze.

Na wysokim poziomie stoją elementy straszące. Oczywiście większość z nich to ograne chwyty zapożyczone z innych obrazów grozy, jednak zostały zrealizowane po mistrzowsku. Wyskakujące zza rogu ekranu postacie, przemykające w pustych korytarzach cienie lub szepty czy krzyki, budują grozę i straszą. Nawet jeśli nie dadzą zamierzonego efektu, to wywołają uczucie niepokoju oraz poruszenia. Nie wiem, jak to się twórcom udało, ale mimo tego, że widziałem niejeden film grozy, dali radę mnie przestraszyć. Może to zasługa intrygującej i zjawiskowej muzyki Antona Sanko, która jest po prostu cudowna. Wzmagała nie tylko napięcie, które z każdą kolejną sceną grozy jest coraz większe, ale również budowała klimat. Mroczna, ponura stylistyka i montaż (prawie pusty dom, spowite ciemnościami korytarze, przygasające światło) oraz akcja dziejąca się w ciemnych, źle oświetlonych pomieszczeniach, daje naprawdę niesamowity efekt. Scenografia i udźwiękowienie sprawdzają się w stu procentach.
 
"Kronika opętania" to całkiem sprawnie zrealizowane ghost story o opętaniu, o właściwym tempie rozwoju akcji, które potrafi wciągnąć na całe 1,5 godz. Chociaż po raz kolejny otrzymujemy film dość schematyczny i przewidywalny, to warty uwagi. Faktem jest, że zgarnia na świecie średnie noty, lecz wynika to z tego, że bardzo duża liczba produkcji o opętaniu, pojawiających się ostatnio na rynku, powoduje, że temat ten staję się już zbyt ograny (wiemy jak wygląda schemat i czego możemy się spodziewać), a po takiej perełce jak "Egzorcyzmy Emily Rose" trudno nakręcić coś lepszego. Jednak można się na dziele  Olego Bornedala całkiem dobrze bawić, jeśli tylko wczujemy się w klimat obrazu i damy się ponieść historii opowiedzianej przez scenarzystów. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przypomina mi się stary kawał. Dowolna piosenkarka gra koncert, średnio jej wychodzi, a tu nagle na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones