Kosą w żebra? Nie, tym razem jej ostrze trafiło w deski pokładu...

Wybieranie, co ciekawszych i dłuższych fragmentów z kolejnych tomów mangi "Kuroshitsuji" nie jest już nowością. Po sukcesie poprzednich Ksiąg, czyli "Book of Circus" i "Book of Murder", przyszła
Wybieranie, co ciekawszych i dłuższych fragmentów z kolejnych tomów mangi "Kuroshitsuji" nie jest już nowością. Po sukcesie poprzednich Ksiąg, czyli "Book of Circus" i "Book of Murder", przyszła kolej na atlantycką przygodę, która kryje w sobie sekrety mroczniejsze i cięższe, niż wieko niejednej trumny. A skoro o trumnach mowa, jak myślicie - ile ich może zmieścić się na pokładzie pięknego liniowca? Otóż dużo, tyle wam powiem.

Tym razem na ekranie nie ujrzymy wytwornych posiadłości ani zaciemnionych ogrodów. O nie. W tej Księdze staniemy na deskach pokładu liniowca "Campania", który zabierze nas w przepełnioną zagadkami i mrokiem podróż ku rozwikłaniu tajemnicy sekty "Elity Jutrzenki", której członkowie zgłębiają tajniki niekonwencjonalnych, medycznych sposobów na uniknięcie chorób. A jaka jest najgorsza choroba, na którą nikt nie zna lekarstwa? Śmierć. 

Otóż w tej części "OVA" śmierć spaceruje się między kolejnymi pokładami niczym rozkapryszona dama, a jej wysłannicy, czyli Shinigami dostali tutaj wreszcie naprawdę ładnie skleconą i obfitującą w ciekawe walki rolę. Są jednym z większych kół zamachowych, napędzających zarówno fabułę, jak i tą sprawnie wplecioną kwestię komediową, dzięki której w tym ogromie mroku i intryg pojawia się raz na jakiś czas humor, nierozpraszający widza podczas śledzenia w napięciu kolejnych poczynań, czy to postaci pobocznych, czy głównych takich, jak Ciel, Sebastian czy choćby po raz pierwszy w roli "Tego złego" - Undertaker. 

Spotkamy tu już dobrze sobie znane postacie - nie tylko z podstawowej serii "Mrocznego Kamerdynera", ale tych już z serii specjalnych, tytułowanych Księgami. Pamiętacie Phippsa i Greya, którzy odziani w biel walczą w imię Królowej? Tęsknicie za Grellem i Ronaldem, którzy za pomocą swych kos polują na kolejne dusze? A może jesteście ciekawi, co takiego wyróżnia Lizzy i jej rodzinę na tle innych szlacheckich rodów? Znajdziecie tutaj wszystko, łącznie z bonusowym widokiem pewnego szczególnego jegomościa, który udowodni wam, że jego zamiłowanie do trumien ma o wiele głębsze dno. Głębsze niż świeżo wykopany grób...

"Book of Atlantic" tym razem nie serwuje nam czołówki i zakończenia podobnych do tym, które widzieliśmy w Księdze Cyrkowej, jednak te sto minut seansu zapewni tyle samo emocji, co oglądanie kolejnych odcinków. Nie przeszkadza tu brak nucenia ulubionego kawałka, czy to na początku odcinka, czy przy okazji napisów końcowych, ponieważ akcja potrafi oderwać od rzeczywistości równie dobrze, co niejeden głośny film w kinie. Ze swojego (ciągle będącego pod wrażeniem) punktu widzenia, zauważyłam jedynie drobną rysę w postaci dużej ilości ujęć z wykorzystaniem efektów komputerowych, które jak na obecne czasy wypadły dość ubogo, przypominając o erze gier z rocznika 2001, kiedy to efekty 3D nie wyglądały zbyt zjawiskowo.W serii podstawowej aż tak nie raziły w oczy, ponieważ ograniczały się do sekundowych rzutów na obracające się koła powozu, czy na ruch kopyt koni. Tutaj niestety, są to pokaźne, pełnoekranowe widoki, ukazujące ruch kilkunastu, bądź kilkudziesięciu postaci na raz i to nierzadko z bliska. Widok sztucznie poruszających się arystokratów, czy Kuriozalnych Lalek nieco zniesmacza całą radość z oglądania, jednak co mniej wymagający widz, raczej nie zwróci na tego typu zabiegi większej uwagi, skupiając się na fabule. Inną, nieco rozśmieszającą mnie kwestią, był fakt nawiązania do... "Titanica", a konkretnie do filmu z 1997 roku. Ujęcia statku "Campania" do złudzenia przypominają kadry z wiekopomnego dzieła o katastrofie liniowca. Z udziałem Grell'a - nawet w wersji komediowej. Zatem uprzedzam o uczuciu deja vu, gdy zobaczycie przełamanie się statku, lub pseudo-romantyczną scenę na dziobie. Jakby się zastanowić, to z ważniejszych kadrów brakowało jedynie ujęć z rysowaniem portretu i z zamiaru rzucania się z rufy, ponieważ jako widz doczekałam się nawet harców pod pokładem w iście irlandzkim stylu. Niestety, zamiast medalionu z diamentem, mamy tutaj tajemniczą biżuterię Undertaker'a, której ujęcie było widoczne już w Księdze Morderstwa, a której obecność w całej serii urasta do rangi zapalnika ku kontynuacji, gdyż jest z nią mocno związany koniec całego filmu. 

Pozostaje nam czekać na rozwikłanie tych ciągle nieodkrytych tajemnic zarówno Londynu, jak i jego okolic, gdyż jak łatwo odgadnąć – motywy twórców oraz samej autorki mangi na trzech Księgach się nie skończy, co dla mnie - jako fanki tej serii oznacza jednoczesną radość i wbijanie paznokci ze zniecierpliwienia w oczekiwaniu na kolejne premiery.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones