Recenzja filmu

Last Days (2005)
Gus Van Sant
Michael Pitt
Lukas Haas

Wiem, że nic nie wiem

Na naszych oczach upada przede wszystkim etos pławiącej się w splendorze gwiazdy rocka, idola zbuntowanej młodzieży, mimowolnego bohatera masowej wyobraźni. Pieniądze, sława i związana z nią
"Jeśli ujrzało się raz Boga, jak to uleczyć? / Jeśli zostało się zawładniętym / Bez pominięcia czegokolwiek / Nawet palca u ręki lub nogi, i zużytym (…) do szczętu w pożarze słońca (…) Jak to uleczyć?" – pisała w jednym ze swoich wierszy Sylwia Plath. Podobne pytanie mógłby zadać Blake, bohater filmu Gusa Van Santa z 2005 roku. Od dłuższego czasu na ścieżce ku autodestrukcji, zatraca się nieodwracalnie, jakby zdolność do racjonalnego myślenia została mu bezpowrotnie odebrana.    
 
Ostatkiem sił, z góry skazany na porażkę, próbuje jednak jeszcze wrócić do życia. Zaszywa się w ulokowanej na odludziu posiadłości. Całymi dniami błądzi po okolicznych lasach, innym razem krząta się po domu, marnując czas na bezsensowne i przerywane w połowie zajęcia. Szuka ukojenia w przyrodzie, rzadziej w ludziach, ale tylko po to, by przekonać się, iż podręcznikowymi metodami z piekła samotności wygrzebać się nie sposób. Powrót do natury nie jest w stanie ukoić skołatanych nerwów protagonisty, a towarzyszący mu w ostatnich dniach tzw. przyjaciele bez zahamowań żerują na jego wysokim statusie materialnym i społecznym. Pochłonięci niekończącą się zabawą, oczywiście na koszt Blake’a, nie zaprzątają sobie głowy jego opłakaną kondycją psychiczną. Wielbiony przez tłumy gwiazdor nie może liczyć więc na czyjąkolwiek pomoc, choć pozornie roi się wokół niego od życzliwych mu osób. Żadna z nich nie potrafi jednak dostrzec sedna problemu. Menadżer zespołu, w którym Blake występuje, odzywa się do niego wyłącznie po to, by przypomnieć mu o zbliżającej się trasie koncertowej. Grana przez Kim Gordon kobieta, prawdopodobnie matka, pojawia się na krótką chwilę, zachęca mężczyznę do udania się na detoks i znika. Mamy tu jeszcze fana kapeli, który jako lekarstwo na permanentny stan przygnębienia, oferuje swemu idolowi amulet w postaci dolnej części ludzkiej szczęki…
 
Za sprawą Gusa van Santa mity stopniowo, acz konsekwentnie ulegają więc bolesnej demistyfikacji. Na naszych oczach upada przede wszystkim etos pławiącej się w splendorze gwiazdy rocka, idola zbuntowanej młodzieży, mimowolnego bohatera masowej wyobraźni. Pieniądze, sława i związana z nią presja, zmieniły Blake’a we wrak człowieka – w obdartych ubraniach, z przetłuszczonymi włosami, stanowi żałosną kwintesencję życia według zasady sex, drugs nad rock and roll. A widzowie mogą się jedynie wszystkiemu przyglądać, bezsilni, nierozumiejący przyczyn tego konsekwentnego procesu samozniszczenia.
 
"Last Days" to bowiem (po "Gerrym" i "Słoniu") ostatnia część tzw. trylogii pytań bez odpowiedzi. Jej oś fabularną stanowi, jak określił to sam reżyser, spotkanie bohaterów ze śmiercią. Trylogia, wpisując się w estetykę skrajnego minimalizmu, zainspirowana została autentycznymi wydarzeniami: zaginięciem dwóch nastolatków na pustyni, masakrą w Columbinie, i wreszcie, samobójczą śmiercią Kurta Cobaina. Co jednak znamienne film tylko pośrednio odwołuje się do historii lidera Nirvany. Bohater nazywa się Blake, nie Kurt, na ścieżce dźwiękowej natomiast nie odnajdziemy oryginalnych utworów zespołu, zamiast nich filmowym kadrom towarzyszą kompozycje wcielającego się w główną rolę Michaela Pitta. Reżyser ucieka od ciasnych ram filmowej biografii, ale za pomocą sugestywnej stylizacji aktora wyraźnie wskazuje, czyją legendę poddaje chłodnej dekonstrukcji. Bez natrętnego moralizatorstwa, bez hollywoodzkiego sentymentalizmu ukazuje końcowe stadium upadku człowieka, ucieleśniającego mit rockmana-buntownika. Kamera rejestruje wszystkie jego poczynania, śledzi go – z dystansu, jakby w obawie przed spłoszeniem, przygląda się mu, ale nie wyjaśnia. I mimo że odtwarza niektóre wydarzenia po dwa razy, z różnych perspektyw, ich sens wciąż pozostaje dla nas bezwzględnie nieosiągalny.
 
Czym bowiem wytłumaczyć samobójczą śmierć artysty: nadwrażliwością, psychofizycznym wyeksploatowaniem, a może "chorobą na śmierć", przez niektórych zwaną samotnością? Każda z tych odpowiedzi trąci banałem i protekcjonalnym uproszczeniem. Dlatego Gus Van Sant wystrzega się stawiania jednoznacznych diagnoz, świadomy swoich ograniczeń, przekonany o niemożności dotarcia do prawdy o człowieku przez drugiego człowieka. Jakby chciał nam powiedzieć, że ludzie są istotami irracjonalnymi, a prawda to zawoalowane kłamstwo. Reżyser nie podejmuje więc żadnej z licznych teorii spiskowych ukutych przez media po śmierci artysty. Pokazuje, że ostatnie dni straceńca, wbrew powszechnym wyobrażeniom, są ostentacyjnie wyzute z jakichkolwiek rewelacji, wyziera z nich natomiast duszna groza depresji. Nie ma tu więc teledyskowego montażu, nie ma psychodelicznych sekwencji ponarkotycznych libacji. Są za to długie, przeciągłe ujęcia, zredukowany do niezbędnego minimum dialog i beznamiętne oko kamery. Zamiast filmowego śledztwa amerykański reżyser serwuje więc widzom autorską impresję nie tyle na temat przebiegu tragedii, co niemożności jej racjonalnego wytłumaczenia.
 
Po śmierci Kurta Cobaina w 1994 roku media prześcigały się w spekulacjach na temat jej rzekomych okoliczności. Dziennikarze prasowi i telewizyjni z całego świata z uporem maniaka próbowali odtworzyć ostatnie chwile z życia artysty, tak jakby sytuacje poprzedzające samobójstwo były kluczem do zrozumienia jego przyczyn, tak jakby proces utraty zmysłów nie rozpoczął się o wiele wcześniej. Amerykański reżyser wbrew wszelkim pokusom nie udaje, że wie dlaczego. Wręcz przeciwnie, zdaje się mówić, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć poczynań osoby, która sama siebie nie kontroluje. Bo choć tytułowe ostatnie dni zostają zrekonstruowane, nadal niewiele pojmujemy, skazani na zadawanie pytań, bez nadziei na uzyskanie jakichkolwiek odpowiedzi.  
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ostatnia część trylogii śmierci Gusa Van Santa, w skład której wchodzą również fenomenalny "Gerry",... czytaj więcej
"Last Days" zamyka "Trylogię zapowiedzianej śmierci", w której skład wchodzą jeszcze "Gerry" i "Słoń" -... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones