Recenzja filmu

Les anges exterminateurs (2006)
Jean-Claude Brisseau
Frédéric van den Driessche
Maroussia Dubreuil

Kręcimy pornola

Inspirowany ciekawością wyszukuję nieraz w dziale ulubione u innych użytkowników tego portalu nieznanych tytułów filmów pochodzących z niezbadanych jeszcze przeze mnie przestrzeni kina. W taki
Inspirowany ciekawością wyszukuję nieraz w dziale ulubione u innych użytkowników tego portalu nieznanych tytułów filmów pochodzących z niezbadanych jeszcze przeze mnie przestrzeni kina. W taki sposób natrafiłem na "Les anges exterminateurs" - francuski film, który nie dotarł jeszcze (duże prawdopodobieństwo że może nigdy nie dotrzeć) na nasz rynek telewizyjny i kinowy. Co mi on przyniósł? Zdecydowaną decyzję kończącą moje eksperymentowaniem z niszowym, francuskim kinem, skupiającym się na analizie seksualności człowieka, a przede wszystkim kobiet. Zostałem nieco zaznajomiony już z tą tematyką filmową wcześniej dzięki pobieżnemu przeglądowi twórczości Catherine Breillat – Francuzki uchodzącej za największą prowokatorkę współczesnego kina. Prawdę mówiąc jej filmy nie wzbudziły we mnie żadnych skrajnych emocji (które na ogół były udziałem widzów), zostawiły mnie obojętnym wobec tego, co zobaczyłem, a jedyne co sprowokowały to delikatny uśmiech. Wywołany on został wspomnieniem pewnego odcinka amerykańskiej kreskówki "South Park", w którym to w tytułowej mieścince odbywał się przegląd kina niezależnego. Krótkie urywki filmów niezależnych w tym epizodzie "South Parku" zaskakująco wiernie oddawały główne cechy „wyzwolonego” kina niezależnego, wyśmiewając „głębokie” przesłanie niektórych offowych produktów. Twórczość Breillat (choćby "Anatomia piekła") mimo to wydaje się przynajmniej próbą dotarcia przez kobietę do istoty życia seksualnego człowieka. Natomiast "Les anges exterminateurs" w reżyserii Jean-Claude Brisseau wydał mi się jedynie zgrabną, męską intrygą mającą na celu umieszczenia w filmie nie okraszonym znaczkiem „xxx” maksymalnej liczby jak najodważniejszych lesbijskich scen erotycznych. Pretekstem do ich wprowadzenia jest casting kierowany przez głównego bohatera, Francois, poszukującego aktorek do własnego filmu. Zamierza on stworzyć głębokie, ambitne i odważne dzieło, rozgryzające zasady kierujące erotycznymi przeżyciami kobiet. Oparty na tej historyjce film wydał mi się natomiast wydumanym tworem erotyczno-gawędziarskim, choć niewątpliwie w pewnych momentach silnie działającym na umysł mężczyzny. Jednak zmysłowość ta jedynie dowodzi tezy, jakoby reżyser ukrył pod płaszczykiem wnikliwego dzieła filmowego wysublimowaną produkcję pornograficzną, wzbogaconą dodatkowo o warstwę metafizyczną pod postacią kobiet-aniołów oraz nieżyjącej babci głównego bohatera. Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, jakoby ten film nie zawierał żadnych innych wartości poza tymi pobudzającymi męskie zmysły. Może dla niektórych kobiet staje się instruktażem do osiągnięcia orgazmu, ale nie mnie już to oceniać. Ja jednak obstaję przy własnym zdaniu, jakoby ten utwór był jedynie ciekawym erotykiem z poprawnymi kreacjami aktorskimi oraz ciekawą oprawą audiowizualną. Byłby jeszcze bardziej interesującym, gdyby zrezygnowano z hipokryzji wychodzącej z dialogów podkreślających misyjną działalność reżysera „kręcącego pornola”.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones