Recenzja wyd. DVD filmu

Meteora (2012)
Spiros Stathoulopoulos

Theodoros+Urania

Meteory (gr. Meteora) to masyw skalny położony pośrodku Grecji. Swą sławę zawdzięcza rozlokowanemu na jego wierzchołkach zespołowi klasztorów prawosławnych. Kiedyś było ich 24. Do dnia
Meteory (gr. Meteora) to masyw skalny położony pośrodku Grecji. Swą sławę zawdzięcza rozlokowanemu na jego wierzchołkach zespołowi klasztorów prawosławnych. Kiedyś było ich 24. Do dnia dzisiejszego zachowało się sześć. Cztery męskie i dwa żeńskie. Ich unikalny urok aż prosił się o uwagę kina. I choć jedna z największych greckich atrakcji stała się scenerią dwunastej części Jamesa Bonda ("Tylko dla twoich oczu"), to osiągnięcie to wciąż nie było godne piękna tego miejsca. Szansą wydawał się film "Metéora" Spirosa Stathoulopoulosa. W końcu, kto jak nie Grek, najlepiej odda ducha greckich monastyrów?



On-Theodoros - jest mnichem. Ona - Urania - mniszką. Oboje zamieszkują sąsiadujące ze sobą klasztory w Meteorach. Seria spotkań u stóp piaskowego masywu rodzi u pustelników zakazane przez religijne reguły uczucie, które poddaje w wątpliwość ich służbę Bogu.

Film Stathoulopoulosa o zakazanej miłości jest obrazem trudnym. Nie, nie chodzi o wielowymiarowość, ukrytą głębię czy ambicję artystyczną. Mówiąc wprost i bez ogródek: "Meteora" jest filmem nudnym. To pozycja wymagająca od widza cierpliwości, porównywalnej ze wstrzemięźliwością życia zakonnego. Kamera przez lwią część czasu jest statyczna. Akcji praktycznie brak. Dialogi/monologi  jeżeli padają, to co kilka sekwencji. W dodatku ograniczają się one do rozważań głównych bohaterów na tematy religijne i filozoficzne. Wszystkie te cech sprawiają, że obraz twórcy "Żywej bomby" ogląda się bardziej jak film dokumentalny niż fabularny.



Także główny magnes dzieła, czyli uczucie łączące mnicha i zakonnicę, wypada nad wyraz nieatrakcyjnie. Kto liczył na ciekawe komplikacje, dramaturgię wiążącą się z tego typu relacją, srodze się zawiedzie. Chemii między Theodorosem a Uranią jest tyle, co nadwyżek budżetowych Grecji. Po części wina spada na odtwórców głównych ról. Zarówno Theo Alexander, jak i Tamila Koulieva-Karantinaki  grają w sposób całkowicie bierny, bez większego zaangażowania. Z drugiej jednak strony, aktorzy robią tyle, na ile pozwala scenariusz. Ten zaś woli skupiać się na krajobrazach i dokumentowaniu życia klasztornego niż na związku dwojga pustelników. Jeżeli fabuła łaskawie prezentuje historię kochanków, to ich uczucie sprowadza do nieskomplikowanej erotyki. 

Choć "Meteora" trwa zaledwie 1 godzinę i 14 minut, seans ciągnie się niemiłosiernie. Obudzić można się jedynie przy okazji sceny z kozą ciągniętą na rzeź. Stathoulopoulos zrobił film bezpłciowy, pozbawiony emocji. Obraz o miłości bez miłości. Praktycznie jedyną zaletą tej pozycji pozostają plastycznie piękne animacje wzorowane na prawosławnych ikonach świętych. Oglądać na własną odpowiedzialność.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Meteorę" otwierają obrazy prawosławnych ikon, którym towarzyszą odgłosy drewnianej kołatki. Potem bywa... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones