Recenzja filmu

Miasto ślepców (2008)
Fernando Meirelles
Julianne Moore
Mark Ruffalo

Apokaliptyczna wydmuszka

Po takich wyczynach Fernando Meirellesa jak "Miasto Boga" czy "Wierny ogrodnik" można było spodziewać się, że najnowsze dzieło brazylijskiego reżysera będzie nie tylko kinem najlepszej próby, ale
Po takich wyczynach Fernando Meirellesa jak "Miasto Boga" czy "Wierny ogrodnik" można było spodziewać się, że najnowsze dzieło brazylijskiego reżysera będzie nie tylko kinem najlepszej próby, ale także czymś niezwykłym i na długo zapadającym w pamięci, czymś co nie pozwoli przejść obok takiego tytułu obojętnie, czymś co odciśnie na widzu jakiś emocjonalny ślad. Tak było w przypadku poruszającego filmu "Miasto Boga" ukazującego wstrząsający obraz slumsów Rio De Janeiro. Niestety najnowszy film Meirellesa nie da nam okazji do wielkiego wzruszenia, nie pobudzi wyobraźni i głębszych przemyśleń, ani nie zaszokuje. "Miasto ślepców" to opowieść o upadku cywilizacji i bardzo nieudana próba ukazania destrukcyjnej strony ludzkiej natury. Fabuła rozgrywa się w bliżej nieokreślonej dużej aglomeracji miejskiej. Tajemnicza epidemia powoli pozbawia wzroku mieszkańców miasta, a dotknięci wirusem widzą jedynie wszechogarniającą biel. Władze, stosując zasadę kwarantanny zamykają ślepców w otoczonym przez wojsko budynku, w którym panujące warunki pozostawiają wiele do życzenia. Wśród odizolowanych znajduje się kobieta, która widzi i tylko udaje niewidomą, aby być przy swoim niewidomym mężu. Naszym i jej oczom ukazują się miejscami szokujące i niesmaczne obrazy ludzkiego upodlenia, zezwierzęcenia i zacofania cywilizacyjnego. Zamknięci ludzie zdani są jedynie na siebie, a jedyną pomocą, jaką otrzymują z zewnątrz, są racje żywnościowe. Żywność i bezsilność związana z ślepotą to jedne z przyczyn zwierzęcej walki w kręgach odizolowanych ślepców. Gdy chaos i anarchia w społeczności kwarantanny sięgają zenitu, okazuje się, że budynku już nikt nie pilnuje, a na zewnątrz sytuacja nie różni się od tej wewnątrz... Początek filmu zapowiada kawałek naprawdę dobrego kina. Od razu rzucają się w oczy dobre zdjęcia, tak jakby zapowiadające to, z czym będziemy mieli do czynienia. Dominuje przejrzystość, jasność, tak jakby kontrastująca z ponurymi wydarzeniami, które mają nastąpić i zmazać ludziom sprzed oczu znajomy widok ludzkich twarzy, wieżowców i korków ulicznych. Niestety entuzjazm szybko został zastąpiony przez zniesmaczenie, nudę i irytację. Najbardziej bowiem drażniące są zachowania głównych bohaterów zamkniętych w pomieszczeniach kwarantanny. Ich poczynania są nierealne, pozbawione sensu, irracjonalne. Takie uczucia towarzyszyły mi niemal przez większość filmu. Poza wstrząsającym obrazem ludzkiego zezwierzęcenia, brodzenia we własnych odchodach, morderstw i gwałtów oraz kompletnie nieprzekonującym i oczywistym przekazem, "Miasto ślepców" nie oferuje nic. Z metaforycznej opowieści zostaje jedynie drastyczny, powierzchowny obrazek. Wszystko jest dosłowne, płytkie i na siłę pesymistyczne. Bez polotu. Z psychologią "Miasto ślepców" ma niewiele wspólnego. To pobieżny i miałki obraz wydarzeń, które na ekranie w tym przypadku wyglądają, jakby rozgrywały się z udziałem kompletnych wariatów. W opowiadaniu tej oryginalnej historii nie pomaga scenariusz. Sprawia on, że z teoretycznie ciekawej i oryginalnej przypowieści wyłania się bardzo nieciekawa i nużąca fabuła, skupiająca się głównie na co raz to nowszych obrazkach rodem z Sodomy i Gomory. Nie ma tu miejsca na metafizyczne rozważania nad naszą podłą naturą i dążącą do upadku cywilizacją, bo wszystko jest zobrazowane z taką nachalnością i oczywistością, że trudno tu o jakieś większe refleksje. Wydaje się, że twórcy podążyli po linii najmniejszego oporu, by w możliwie najtańszy sposób sprzedać szerokiej widowni kolejną, ładnie sfilmowaną apokaliptyczną wizję. Jakkolwiek trudno poczuć atmosferę upadku cywilizacji, bo większość filmu tylko udawała studium psychologiczne uwięzionych szaleńców. Aktorsko "Miasto ślepców" prezentuje się co najwyżej średnio. Jedynie Mark Ruffalo jako tako przekonywał w roli lekarza, natomiast Julianne Moore w roli jedynego niezaślepionego świadka wydarzeń wypadła dosyć pretensjonalnie, z charakterystycznym, zmanierowanym sposobem ukazywania wściekłości i rozpaczy. Jednak w porównaniu z innymi aspektami, aktorstwo to obok dobrych zdjęć jedna z mocniejszych stron "Miasta ślepców".
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Samuraj Zatoichi ("Zatoichi"), spytany dlaczego udawał ślepca, powiedział: z zamkniętymi oczami... czytaj więcej
Czy zdarzyło wam się czekać z niecierpliwością na film, stworzony na podstawie przeczytanej przez was... czytaj więcej
Co by było, gdyby coś wywróciło nasz uporządkowany świat do góry nogami? Jak zachowaliby się ludzie w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones