Powolna akcja, oszczędne dialogi, ostrożne epatowanie makabrą i czytelne podteksty z całą pewnością nie są tym, co serwuje nam przeciętny film nurtu zombie, dzieło Tanaki jest więc swego rodzaju
"Nigdy żadnego nie widziałam" - trwożnie wyznaje Shizuko, obejmując swojego synka Kenichiego, podczas gdy dwóch robotników zdejmuje wieko z wielkiego drewnianego pudła, zawierającego najprawdziwsze zombie. Kobieta niechętnie godzi się na przyjęcie mózgożercy pod swój dach, mimo iż - według zapewnień małżonka - bezpieczeństwo całej rodzinie gwarantują dołączone do nietypowej przesyłki pistolet oraz "instrukcja obsługi", w której oczywiście najważniejszy jest punkt: nie karmić mięsem. Młoda nieboszczka chodzi powłócząc nogami, nie mówi, wykonuje wszelkie polecenia bez żądania zapłaty i nie protestuje nawet wtedy, gdy miejscowa dzieciarnia obrzuca ją kamieniami, a dorośli wbijają (dosłownie!) nóż w plecy... Czyż można sobie wyobrazić bardziej praktyczną pomoc domową?
"Miss Zombie", obraz japońskiego reżysera/scenarzysty/aktora Hiroyukiego Tanaki (znanego też pod pseudonimem SABU), jest dziełem frapującym. Jednoczy ono starszą filmową definicję tytułowego stwora jako pozbawionego ludzkiej świadomości niewolnika ("Białe zombie", "Revolt of the Zombies") z powszechnie dziś znaną Romerowską odmianą chodzących truposzy: odegrana przez Ayakę Komatsu potulna bohaterka, choć definitywnie martwa, jest "prawie jak człowiek", jak kilkakrotnie określają ją jej właściciele. Człowieczeństwo to jest akcentowane niemalże zawsze, kiedy w kadrze znajduje się nasza "gnijąca panna" - poczynając od sceny, gdzie ślepo wpatruje się ona we własne zdjęcie sprzed zgonu - jednak dokładna odpowiedź na pytanie, czym lub kim naprawdę jest zombie, ostatecznie jest materią drugoplanową; na pierwszy plan bowiem wysuwają się treści zawarte między wierszami.
Drugie dno w filmie Tanaki jest głębokie, lecz mimo tego nie trzeba zbytnio wytężać zmysłów, aby spostrzec wszystko to, co spostrzeżone zostać powinno. Wątpliwości nie pozostawia między innymi kwestia, z czyjej perspektywy mamy patrzeć na ekranowe wydarzenia - godną nieboszczyka flegmę, stwarzającą jednak tylko złudę emocjonalnej niemocy, wystarczająco klarownie odzwierciedlają czarno-białe, mocno wykontrastowane zdjęcia (à la "Noc żywych trupów"), powściągliwa w fizycznej ekspresji gra aktorska oraz pełniący rolę nieobecnej muzyki, otępiająco miarowy dźwięk szorowania wyłożonego kamieniami ogrodu przez zombie-sprzątaczkę. Poczucie marazmu przylega do nas ciasno, ale wciąż pozostawia dość miejsca na adekwatne uniesienia; stylistyczna skromność, wspierana przez opieszałą narrację, z porażającą szczerością ukazuje najgorszy brud ludzkiej natury.
"Miss Zombie", swoiste połączenie "The Woman", "Martwej dziewczyny"i "Najścia",jest zarówno komentarzem społecznym, dotyczącym zdolności człowieka do popełniania najokrutniejszych czynów, jeśli tylko nie grożą mu za to prawne konsekwencje, jak i przerysowanym obrazem kobiecości jako stanu uwarunkowanego... macierzyństwem. Tematyczna rozbieżność scenariusza z łatwością mogła obrócić się przeciwko jego autorowi, lecz gatunek "zombie horror" w rękach Tanaki okazał się być na tyle plastyczny, że dało się z niego uformować odpowiednią przykrywkę dla ekstremalnego dramatu psychologicznego. Zaskakująco naturalne jest w mrocznej opowieści przejście od pierwszego lubieżnego męskiego spojrzenia w stronę bezimiennej denatki, poprzez nagły przelew ludzkiej krwi, do drapieżnej rywalizacji między dwiema kobietami - martwą i żywą - o względy kilkuletniego Kenichiego...
Zakończenie, w którym tykająca cicho od samego początku bomba nareszcie wybucha, stoi w kontraście do minimalistycznej formy całości. Jednak przesłanie, jakie ze sobą niesie, pasuje jak ulał, ba, najdrobniejsza zmiana mogłaby doprowadzić tutaj do nieprzyjemnego zgrzytu. Powolna akcja, oszczędne dialogi, ostrożne epatowanie makabrą i czytelne podteksty z całą pewnością nie są tym, co serwuje nam przeciętny film nurtu zombie, dzieło Tanaki jest więc swego rodzaju eksperymentem... eksperymentem, co warto podkreślić, niezwykle udanym.