Recenzja filmu

Mordercze mrówki (2008)
Peter Manus
Tom Wopat
Kal Weber

Nie niszcz mrowisk...

Filmów o morderczych zwierzętach były setki, jedne słabe, inne słabsze, a jeszcze inne tak fatalne że aż bolą zęby. Wszystkie te filmy łączy jedno: ten sam scenariusz, w którym zmienia się
Filmów o morderczych zwierzętach były setki, jedne słabe, inne słabsze, a jeszcze inne tak fatalne że aż bolą zęby. Wszystkie te filmy łączy jedno: ten sam scenariusz, w którym zmienia się jedynie miejsce akcji, zły zwierzak lub zwierzaki oraz motywacja walczących z tym złym potwornym tworem natury ludzi, a także powód zmutowania zwierząt, nieznaczące szczegóły, które po prostu podstawia się do gotowego schematu.  Produkcje takie różnią się tak naprawdę jedynie środkami realizacji, w jednych efekty specjalne są fatalne w innych jeszcze gorsze, czasami, bardzo rzadko, zdarza się, że są znośne. Takie filmy ogląda się albo z zażenowaniem, albo tarzając się po podłodze ze śmiechu wywołanego nieudolnością filmowców oraz tym, że film nie ma krzty sensu.

"Mordercze mrówki" spełniają wszystkie założenia schematu scenariusza "filmu o złych zwierzętach". A co do szczegółów to mamy wyspę gdzieś na Oceanie spokojnym, na której od czasu do czasu mrówki niszczą zbiory. Władze, widząc, że znowu może się to stać, wzywają na pomoc wielką firmę zajmującą się eksterminacją mrówek (sic!). Jednak okazuję się, że tym razem jest inaczej. Mrówki, niczym Sky-net z "Terminatora", uzyskują samoświadomość, za sprawą jakiejś nieziemskiej siły. Potrafią współdziałać do tego stopnia, że tworzą przy pomocy swoich małych ciał wielkie instalacje, a nawet jedną ogromną mrówę. Pracownicy tej ogromnej antymrówkowej firmy muszą zmierzyć się z miliardami super inteligentnych mrówek, robią to przy pomocy sprzętu przypominającego krzyżówkę młota udarowego z "bronią na duchy" z filmu Ghost busters. Nie przychodzi im to jednak łatwo, wszak mrówki są super inteligentne, a przez to że super liczne to także super silne, dzięki swoim zdolnościom zastawiają na niczego nie spodziewających się ludzi zasadzki, działają podstępnie i nie ustępują. Jedna z nich wchodzi jednemu z "Ant Busters" (w filmie nikt ich tak nie nazywa, ale skojarzenia są nieodparte) do ucha i powoduje, że tamten wpada w depresję i zaczyna pić... Podobnych kwiatków jest dużo więcej.

"Mordercze mrówki" można uznać za chłam najwyższych lotów. Fabuła według utartego schematu, aktorstwo poniżej krytyki, efekty specjalne tak kiepskie, że aż bolą oczy, błędy logiczne w ilości około 2 na minutę filmu. Głupota wylewa się z każdej klatki filmu, wszystko polane pseudonaukowym sosem i wyjątkowo paskudnie podane.

Zastanawia mnie jedynie, jaki był cel nakręcenia tego filmu, może miał to być obraz "ku przestrodze" dla amerykańskich dzieci, by nie niszczyły napotkanych w lesie mrowisk, bo mrówki mogą zapałać rządzą zemsty. Może, żaden inny sensowny powód nie przychodzi mi do głowy.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones