Recenzja filmu

Mroczne cienie (2012)
Tim Burton
Johnny Depp
Michelle Pfeiffer

Różowe lata 70.

Tim Burton ma to do siebie, że bohater każdego jego filmu musi być dziwakiem. Edward Nożycoręki, Ed Wood, Ichabod Crane, Willie Wonka, Sweeney Todd, czy Szalony Kapelusznik to indywidua zupełnie
Tim Burton ma to do siebie, że bohater każdego jego filmu musi być dziwakiem. Edward Nożycoręki, Ed Wood, Ichabod Crane, Willie Wonka, Sweeney Todd, czy Szalony Kapelusznik to indywidua zupełnie nieprzystosowane do rzeczywistości (czasami również dość osobliwej), w której przyszło im żyć. Oczywiście lista osobliwości amerykańskiego reżysera jest o wiele dłuższa, ale podczas wymieniania ograniczyłem się tylko do tych granych przez Johnny'ego Deppa. Jak widać, filmowe ścieżki obu panów schodzą się dosyć często i dzięki filmom Burtona Depp miał okazję zagrać kilka niezwykłych postaci. W tym roku do ich grona dołączył zdziwaczały (a jakże!) wampir.

Barnabas Collins jest XVIII-wiecznym młodzieńcem wywodzącym się z bogatej rodziny. Chłopak nie stroni od towarzystwa kobiet i przypadkowo łamie serce służącej Angelique. Na jego nieszczęście okazuje się, że jest ona wiedźmą i praktykuje czarną magię. Zrozpaczona i pałająca zemstą kobieta zamienia Barnabasa w wampira i przekonuje lokalną społeczność do zakopania potwora żywcem w pobliskich lasach. Barnabas spędził w trumnie prawie 200 lat, a po przebudzeniu szybko przekonał się, że rodowy interes Collinsów w międzyczasie mocno podupadł i rodzina ledwie wiąże koniec z końcem. Wampir postanawia pomóc nowo poznanym przodkom...

Fabuła "Mrocznych cieni" niby skupia się na przygodach rodziny Collinsów, ale jak to zwykle u Burtona bywa, świat przedstawiony jest równorzędnym bohaterem opowieści. Tym razem gotycki styl reżysera został wymieszany z amerykańską popkulturą różowych lat siedemdziesiątych. Trochę wyblakłe barwy przypominają fotografie sprzed kilku dekad, a muzyka Danny'ego Elfmana pierwszorzędnie oddaje klimat tamtych czasów. Filmowy humor często celnie wykorzystuje nieprzystosowanie XVIII-wiecznego wampira do zwariowanych czasów hipisów.

Depp gra Barnabasa dokładnie tak samo jak grał Edwarda Nożycorękiego i innych Burtonowskich bohaterów. Aktor w materii dziwaków oderwanych od rzeczywistości wykorzystał cały swój zakres min i gestów i już raczej widza niczym nie zaskoczy. Muza Burtona, Helena Bonham Carter, również zdaje się powtarzać. Jej postać, wiecznie skacowana dr Hoffman, wygląda tak jakby aktorka zapomniała zmyć makijaż po odegraniu Czerwonej Królowej z "Alicji w Krainie Czarów" (obie panie różnią się jeszcze chyba tylko proporcjami ciała). Oprócz stałych członków obsady filmów reżysera "Mrocznych cieni" na ekranie mamy przyjemność oglądać pociągającą Evę Green w roli wiedźmy Angelique, trochę ostatnio zapomnianą Michelle Pfeiffer jako współczesną głowę rodu Collinsów, czy też coraz popularniejszą Chloë Grace Moretz w roli Carolyn - córki Elizabeth. Drugi plan w filmie jest zagrany poprawnie, każdy jest wyrazisty mimo faktu, że niektóre ciekawe postaci zostały potraktowane przez scenarzystę po macoszemu (mowa o m.in. Jonnym Lee Millerze alias Rogerze Collinsie i Belli Heathcote grającej Victorię - nową/starą miłość Barnabasa).

Ma to zapewne związek z faktem, że film jest przeniesieniem na duży ekran serialu pod tym samym tytułem. Nie miałem okazji zapoznać się z telewizyjnymi poczynaniami rodziny Collinsów, ale mam wrażenie, że scenariusz zawiera zbyt wiele wątków zaczerpniętych właśnie z serialu. Wyciągnąłem ten wniosek z faktu, że "Mroczne cienie" zawierają wątki (i również postacie) całkowicie zbędne dla przebiegu fabuły. Może gdyby poświęcić im po kilka scen więcej, to by efektownie współgrały z całą resztą, ale niestety zostały one tak słabo rozwinięte, że równie dobrze mogłoby ich nie być.

Podsumowując, "Mroczne cienie" na pewno spodobają się osobom, które nie oczekują od Burtona i Deppa niczego nowego, tylko kolejnego filmu w stylu wszystkich poprzednich. Jeżeli ktoś jednak ma nadzieję, że ci panowie nas czymś nowym zaskoczą (pod względem formy oczywiście), to śpieszę z wyjaśnieniem że nic takiego nie ma miejsca. Ich najnowsze dzieło to po prostu kolejny baśniowy komedio-horror.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W swoim najnowszym filmie Tim Burton postanowił zmierzyć się z wyeksploatowanym motywem wampiryzmu we... czytaj więcej
"Mówią, że liczy się dziedzictwo krwi. Ono nas określa, wiąże, piętnuje". Przed państwem Barnabas Collins... czytaj więcej
"Mroczne cienie". Dziwny tytuł, pomyślałam początkowo. A mimo to czekałam na film przez trzy miesiące, od... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones