Mumia po liftingu

Rob Cohen przeniósł mumię z Egiptu do Chin, armię umarłych zastąpił terakotowymi wojownikami, a Rachel Weisz – Marią Bello. Czy wyszło to filmowi na dobre? Niestety raczej nie. Nasi
Rob Cohen przeniósł mumię z Egiptu do Chin, armię umarłych zastąpił terakotowymi wojownikami, a Rachel WeiszMarią Bello. Czy wyszło to filmowi na dobre? Niestety raczej nie. Nasi bohaterowie Rick (Brendan Fraser) i Evelyn (Maria Bello) O’Connellowie gdziekolwiek się pojawiają, tam budzą z wiecznego snu obłożone klątwą mumie. Tak jest i tym razem, jednak nie w Egipcie, a w Chinach. Poza tym terakotowy cesarz Han (Jet Li) spokojnie spoczywałby w swoim grobowcu, gdyby nie odkrył go i nie wykopał Alex O'Connell (Luke Ford), dorosła już latorośl państwa O’Connellów. Sprawa byłaby jeszcze w miarę prosta, gdyby nie okazało się, że jego wykopaliska sponsorowała chińska armia, na czele z generałem Yangiem (Anthony Wong Chau-Sang), która chce, aby nieśmiertelny cesarz zaprowadził w kraju porządek. Fabule nie można zbyt wiele zarzucić, była to ciekawa interpretacja losów cesarza Qin Shi Huanga i jego terakotowej armii. Starożytne Chiny są równie tajemnicze jak Egipt, chociaż mało kto ma tego świadomość. Mumia ma więc w pewnym sensie również walor dydaktyczny i ukulturalniający, bo jej fabuła opiera się na interpretacji autentycznego odkrycia, o czym nie wszyscy widzowie wiedzą. Wątek historyczno-przygodowy to niewątpliwy atut tego filmu, jednak tło rodzinne działa na jego niekorzyść. Fragmenty familijne, w których Evelyn chce scalić swoją rodzinę są nie tyle nawet nudne, co nienaturalne i zupełnie filmowi niepotrzebne. Sposób, w jaki zostały zagrane, nie pasuje do konwencji filmu i wpływa negatywnie na jego spójność. Albo nie zwracałam na to uwagi, albo Brendan Fraser w poprzednich częściach prezentował się lepiej i nie nadrabiał tak bardzo mimiką. Jednak to on z trójki głównych bohaterów robił najlepsze wrażenie. O’Connel junior - Luke Ford, nie pasował zbytnio do swojej roli, natomiast Maria Bello w roli Evelyn to już wybór zupełnie nietrafiony. Bardziej pasowałaby ona do filmu gangsterskiego, gdzie miałaby tylko ładnie wyglądać i z gracją się poruszać. W Mumii była zbyt sztywna i zbyt angielska. Potężne wrażenie na dużym ekranie robią efekty specjalne. Od pierwszej minuty filmu widać, że budżet miał wiele zer i ktoś te zera bardzo umiejętnie wykorzystał. Wiele scen zostało nakręconych z ogromnym rozmachem i jedyną, która nie robi wrażenia, jest styropianowa lawina. Cały film jest niezwykle barwny, przykuwa wzrok i działa na wyobraźnię. Równie imponująca jest muzyka. Świetnie dopasowana do poszczególnych scen, oddająca ich klimat, podsycająca rosnące napięcie. W kinie robi ona naprawdę ogromne wrażenie. Poza aktorstwem Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka ma same atuty. Film nakręcono z pasją i rozmachem i naprawdę można to odczuć w czasie seansu. Mimo, że jest to część trochę słabsza od poprzednich, to jednak spełnia oczekiwania.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
No to mamy hat-trick "Mumii". Niestety nieklasyczny, gdyż tym razem Stephen Sommers nie maczał w tym... czytaj więcej
„I really hate mummies”, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza - „Ja naprawdę nie na widzę mumii”. Właśnie... czytaj więcej
Opinie na temat samego stworzenia tego obrazu były bardzo kontrowersyjne, ponieważ w mojej opinii już... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones