Recenzja filmu

Nagi instynkt (1992)
Paul Verhoeven
Michael Douglas
Sharon Stone

Elektryzujące doznanie

"Nagi instynkt" w chwili swojej premiery był już hitem. Głośno było zarówno przed rozpoczęciem zdjęć, w trakcie ich trwania, ale największy szum oczywiście rozgorzał dopiero po samej premierze.
"Nagi instynkt" w chwili swojej premiery był już hitem. Głośno było zarówno przed rozpoczęciem zdjęć, w trakcie ich trwania, ale największy szum oczywiście rozgorzał dopiero po samej premierze. Czy całe to zamieszanie było tylko chwytem marketingowym? Na szczęście nie. Sama historia może wydać się mało oryginalna. Detektyw z przeszłością prowadzi sprawę tajemniczego zabójstwa, a główną podejrzaną staje się kochanka ofiary. Jednak za fasadą schematu scenarzysta ukrył dosłownie dziesiątki różnych smaczków. Jak na rasowy dreszczowiec przystało nic nie jest tu oczywiste i tak jasne jak mogłoby się to na początku wydawać. Od samego początku filmu podrzucane są widzom mylne tropy i tak aż do zaskakującego zakończenia. Sama intryga jest nie tylko bardzo pomysłowa, lecz przede wszystkim wzorowo przeprowadzona. Napięcie rośnie z każdą minutą, by dosłownie w ostatnich sekundach osiągnąć istne apogeum. Zasługa w tym jednak nie tylko sprawnego scenariusza pióra Joego Eszterhasa, ale także udanej reżyserii. Początkowe sceny zdawkowo informują nas o otaczającej filmowej rzeczywistości. Wraz z rozwojem akcji reżyser jednak coraz mocniej akcentuje pewne wątki, a film z kryminału przeistacza się w szarpiący nerwy thriller. Niesamowity klimat podkreśla także rewelacyjna ścieżka dźwiękowa Jerry'ego Goldsmitha. Muzyka jest bardzo różnorodna i wiernie oddaje naturę filmu. W niektórych scenach podkreśla roztaczającą się aurę tajemniczości. W innych równie udanie akcentuje pierwotny instynkt, o którym film opowiada. A czego dokładnie tyczy się sam tytuł? Pierwotnego, zwierzęcego instynktu, który można zakamuflować, ale którego nie można się pozbyć. Twórcy bowiem seks, przemoc, agresję ukazują w bardzo sugestywny, ale i przemyślany sposób. To ogromne i destrukcyjne siły, które mogą zaważyć nad całym życiem. Z kolei osoby, które opanowały do perfekcji sztukę manipulacji pierwotnymi instynktami, mogą osiągnąć wszystko. To właśnie kontrowersyjne, ale i niestety słuszne przesłanie filmu. Nie można jednak zapomnieć, że "Nagi instynkt" to przede wszystkim niezwykle intensywne i wciągające kino rozrywkowe. Nie ma tu miejsca nawet na chwilę nudy. Wszystko dzieje się w zawrotnym tempie. "Nagi instynkt", jak już wcześniej wspomniałem, przekroczył w dniu premiery wszelkie granice dosłowności. Nigdy do tej pory w kinie rozrywkowym nie widzieliśmy tak śmiałych scen erotycznych. Sceny łóżkowe są odważne, mocne, ale i pozbawione pruderii i chamstwa. Sceny te ponadto wnoszą wiele do samej fabuły filmu. Podkreślają mroczny charakter postaci, a także o dziwo... trzymają w napięciu. Trudno bowiem nie obgryzać paznokci ze zdenerwowania, gdy nie wiemy, czy główna bohaterka w trakcie stosunku nie popełni zbrodni, którą opisała we własnej książce. Widać więc, że twórcy chcieli w widzu wykrzesać cząstkę pierwotnego instynktu. Nie można również zostać obojętnym wobec rewelacyjnych zdjęć Jana de Bonta. To dzięki nim wiele scen przeszło już do historii kina. Trudno bowiem wyobrazić sobie przykładowo osławioną już scenę przesłuchania bez strugi światła, która efektownie spowija pomieszczenie. "Nagi instynkt" stanowi przykład solidnego kina, które przekracza granice, ale podąża w dobrym kierunku. Niestety jednak film nie znalazł godnego następcy. Niech to świadczy o jego ogromnej klasie.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Thriller erotyczny. Niebezpieczna gra, wymagająca strategii łóżkowej, której stawką jest ludzkie życie.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones