Recenzja filmu

Nie przeżyje nikt (2012)
Ryûhei Kitamura
Luke Evans
Adelaide Clemens

Trafiła kosa na kamień

Oprócz zrywania schematów, bezkompromisowości, eklektyzmu Korei i Japonii uwielbiam piekielnie mocne antagonizmy bohaterów.
Kino japońskie i koreańskie od wielu lat to, pod pewnymi aspektem oczywiście, awangarda. Kto ogląda, to wie. Zrywające schematy, eklektyczne, bezkompromisowe, przewrotne, bezlitosne. Tę bezkompromisowość zdecydowanie czuje reżyser Ryûhei Kitamura. Czuję tak bardzo, że jego szarża w "Nie przeżyje nikt" wydaje się nie zatrzymywać. Kitamura łapie piłkę, biegnie z nią do bramki przeciwnika, ale ostatecznie wybiega poza boisko.
 
Oprócz zrywania schematów, bezkompromisowości, eklektyzmu Korei i Japonii uwielbiam piekielnie mocne antagonizmy bohaterów. W latach 80. i 90. poprzedniego wieku, a także wcześniej, kino rzadko serwowało nam naprawdę charyzmatyczne czarne charaktery. A na pewno nie bardziej charyzmatyczne niż bohaterowie pozytywni (oczywiście zdarzały się wyjątki). Szablonem stały się sekwencje, w których ci pozytywni, dostając się w łapy "złego", nie ginęli od razu, tylko pozostawieni z niewiadomych przyczyn jakiemuś siepaczowi, mieli czas na wykaraskanie się kłopotów. Kula w łeb po złapaniu? Zapomnijmy. Szablonem stały się również sekwencje wyjawienia wszystkich swych szatańskich planów - udzielone z reguły przez samego głównego antagonistę - przed planowaną śmiercią "dobrego". Toż to skrajna głupota. Niska bezkompromisowość, mizerna bezwzględność, pycha, brak logiki - to charakterystyczne przywary czarnego charakteru, które w pewnym momencie stały się dla widza wręcz schematem.
 
Kino oczywiście, tak jak wszystko, nie znosi pustki i jeśli czegoś brakuje, ktoś ją wypełnia. Na przestrzeni lat bohater negatywny zmienia się na bardziej hardego, podobnie jak - dla przykładu - inna tendencja: uśmiercania głównych bohaterów pozytywnych (kiedyś nie do pomyślenia). W "Nie przeżyje nikt" dochodzi do przesilenia tego pierwszego zjawiska. Tu czarny charakter (Luke Evans) otrzymuje cechy zarezerwowane kiedyś dla bohaterów typu Rambo. Bezimienny jest tu tak nafaszerowany krewkością, nieustraszonością i każdą inną nieskazitelnością, że za jego przeciwników trzeba było dać innych typów spod ciemnej gwiazdy, bo bohater pozytywny dziwnie prezentowałby się na jego superbohaterskim tle.

Polaryzacja Kitamury jest piekielnie ostra, ale mimo wszystko nie krańcowa, a to właśnie za sprawą rzezimieszków stojących naprzeciw bezimiennego. Najbardziej przekonujący z nich jest ich lider grany przez Lee Tergesena, ale... ze względu na mą uprzejmość dotyczącą spojlerów, tu się zatrzymam. Główną siłą antagonistów jest grupa i ledwie kontrolowana porywczość niektórych z nich, co też zostaje podkreślone w początkowej scenie w barze, kiedy bezimienny i jego towarzyszka zostają zaczepieni. Wtedy jeszcze nie zdajemy sobie sprawy z prawdziwej tożsamości głównego bohatera, stąd siła natężenia w stu procentach przeniesiona jest na grupę bandytów. Potem jednak Kitamura odwraca sytuację do góry nogami. A będąc bardziej precyzyjnym, wywraca do góry nogami wszystko.
 
Słabi stają się silni, silni słabi, ofiary łowcami, a łowcy ofiarami. A jest przecież jeszcze postać Emmy (Adelaide Clemens), również poddana pewnej transformacji, choć odbiegającej od standardu wyznaczonego w filmie. Wszystkie te zabiegi mają jednak przeciętną wartość dla jakości filmu, bo głównym motorem napędowym są tutaj emocje związane z przemocą. Zwroty akcji delikatnie zaskakują, ale chowają się za brutalnością wszystkiego. Nie przeczę, jest to jednak jakiś sukces. Chęć zobaczenia u jednych albo drugich krzywdy wynika właśnie z owej polaryzacji i mocno nakreślonych charakterów, a to przecież też trzeba umieć. Posiadając bezkompromisowego, ale takiego naprawdę prawdziwego skurczybyka - zawsze będziemy chcieli, aby "coś mu się stało". I to się połowicznie w "Nie przeżyje nikt" udało. Ale tylko połowicznie.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Złota dekada slasherów skończyła się dawno temu. Wielkie serie jak "Halloween", "Koszmar z Ulicy Wiązów"... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones