Recenzja filmu

Niebo nad Berlinem (1987)
Wim Wenders
Bruno Ganz
Solveig Dommartin

Kiedy dziecko było dzieckiem...

Filmowe opus magnum Wima Wendersa to z pewnością jedno z tych dzieł, wobec których nie można pozostać obojętnym. To jeden z najpiękniejszych i najszczerszych filmów w historii kina, w którym
Filmowe opus magnum Wima Wendersa to z pewnością jedno z tych dzieł, wobec których nie można pozostać obojętnym. To jeden z najpiękniejszych i najszczerszych filmów w historii kina, w którym fikcja przeplata się z czarno-białym światem powojennej rzeczywistości.

Fabuła filmu koncentruje się na losach dwóch aniołów obserwujących rozdarte żelazną kurtyną miasto, z niemalże odrealnionej perspektywy pomnika bogini Nike, stojącego na szczycie słynnej Kolumny Zwycięstwa.

Jeden z nich, Damiel (Bruno Ganz), to niezwykle czuły patron myśli, wsłuchujący się na co dzień w tysiące ludzkich rozterek. Zadaniem bohatera jest zapisywanie najpiękniejszych sentencji, które kryją się w umysłach mieszkańców niemieckiej stolicy. Do jego ulubionych należą przemyślenia dzieci, których pojmowanie świata nie jest zatrute nieustającymi zmartwieniami i problemami dorosłych. Uważa je za najszczersze i absolutnie nieskazitelne, a co za tym idzie, także najpiękniejsze.

Samotnie spacerując po szarym Berlinie, Damiel napotyka cyrkową akrobatkę, której życie okazuje się równie bezbarwne i samotne jak jego. Czytając w myślach bohaterki, anioł zakochuje się i postanawia zrzec się swojej nieśmiertelności, by choć na chwilę zejść na ziemię i wtulić się w ramiona ukochanej.

Kontemplacyjny wyraz filmu wzbogaca stale obecna narracja wyrażana za pomocą głosów ludzkich serc i dziecięcych spostrzeżeń cytowanych przez głównego bohatera. Każde z nich zaczyna się tym samym stwierdzeniem "kiedy dziecko było dzieckiem..." brzmiącym tak lekko i tak nostalgicznie jak słowa "kiedy dorosły, nie był dorosłym..." czy wreszcie "kiedy anioł był człowiekiem...". Właśnie ta bardzo krótka, a jakże wyrazista sentencja staje się mottem filmu. 

Wenders w pewnym sensie utożsamia poznawanie życia i świat z jego nieodłącznym elementem – dzieciństwem, które Damiel pomimo swojego dorosłego wieku przeżywa po raz pierwszy, stając się pełnoprawnym człowiekiem.

To zdecydowanie nie jest film, w którym można wyodrębnić jedną najlepszą, czy też najpiękniejszą scenę, bo żadna nie jest gorsza od drugiej. Jednak mimo wszystko jest jeden fragment, który wyjątkowo chwycił mnie za serce – scena przebudzenia głównego bohatera w świecie ludzi, pełnym kolorów, uczyć, przeżyć, mniejszych i większych radości, które nadają mu jakiś większy sens. 

To moment, w którym bohater wymienia swoją anielską zbroję, a w zamian dostaje stary, znoszony płaszcz i kubek gorącej kawy, których upragniony dotyk, zapach i smak nareszcie poznaje.

Wenders świadomie umieszcza tę małą, ale jakże ważną, scenę w bardzo konkretnym celu – by oddać prosty, a mimo to niebanalny hołd całemu życiu, każdej chwili spędzonej na tym świecie, każdej istocie, każdej otaczającego go rzeczy, nawet każdej filiżance wypitej kawy, której mógł kiedykolwiek skosztować. Właśnie to według twórcy jest najprawdziwszym pięknem otaczającego nas świata, któremu każdy może się poddać. Wystarczy zamknąć oczy i na chwilę zmienić swoją perspektywę.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Powojenny Berlin. Podzielone murem miasto duchów, zarówno w przenośni, jak i w sensie zgoła dosłownym.... czytaj więcej
"Choćbym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones