Recenzja filmu

O czym nie wie nikt (2008)
Søren Kragh-Jacobsen

Może trzeba było zostać przy Dogmie?

Reżyserem tego filmu jest uznany duński twórca, Søren Kragh-Jacobsen. Jest on jednym z sygnatariuszy pamiętnej Dogmy 95 – zestawu zasad mających służyć odnowieniu sztuki filmowej i zbliżeniu
Reżyserem tego filmu jest uznany duński twórca, Søren Kragh-Jacobsen. Jest on jednym z sygnatariuszy pamiętnej Dogmy 95 – zestawu zasad mających służyć odnowieniu sztuki filmowej i zbliżeniu filmów do rzeczywistości. Jego najsłynniejsze dzieło nakręcone według Dogmy to "Mifune" z 1999 r. - obraz otrzymał Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie. Filmy tworzone zgodnie z tą metodą są programowo surowe, paradokumentalne – przykładowo, dozwolone jest kręcenie wyłącznie z ręki, dźwięk musi być rejestrowany razem z obrazem, nie wolno używać dekoracji. W swoim najnowszym dziele Kragh-Jacobsen całkowicie porzuca Dogmę, tworząc absolutnie schematyczny dreszczowiec w hollywoodzkim stylu, ale niestety pozbawiony hollywoodzkiego wdzięku. Fabuła jest typowa dla filmów tego gatunku. Oto siostra głównego bohatera, Thomasa, ginie w nieszczęśliwym wypadku. Przeglądając rzeczy zmarłej, Thomas zaczyna jednak podejrzewać, że nie był to wypadek, gdyż jego siostra prowadziła prywatne śledztwo. Czy ludzie, których chciała zdemaskować, mogliby posunąć się do morderstwa? I co właściwie odkryła lub próbowała odkryć? I wreszcie – czy ma to coś wspólnego z pracą w wywiadzie nieżyjącego od lat ojca? Im bardziej Thomas zbliża się do odpowiedzi na nurtujące go pytania, tym silniej czuje, iż jest pod stałą obserwacją. Wreszcie w jego otoczeniu zaczynają ginąć ludzie. Kto i dlaczego próbuje go zastraszyć? Ta prosta historyjka o supertajnym Stowarzyszeniu Rządzącym Światem (no, na razie tylko Danią) pędzi najkrótszą drogą do oczywistego finału. Po drodze nie troszczy się zbytnio ani o logikę działań podejmowanych przez głównych bohaterów, ani o prawdopodobieństwo przedstawianych wydarzeń. Ukazywana nam wszechmoc przerażającego stowarzyszenia jest tak przerysowana i przesadzona, że miast wzbudzić niepokój, jedynie nuży i sprawia, iż na usta podstępnie wypełza drwiący uśmieszek. Każdego, kto widział choć kilka filmów o tej tematyce (ze sztandarowym „Conspiracy Theory” na czele), nic w tym obrazie nie zaskoczy. Od hollywoodzkich schematów odbiega wyłącznie zakończenie całej intrygi, lecz to zbyt mało, aby zadowolić widza zmęczonego ziewaniem, zwłaszcza, że końcówka owa i tak pozostaje boleśnie przewidywalna. Rzekome drugie dno historii, mającej najwyraźniej w zamierzeniu twórców ostrzegać przed „permanentną inwigilacją” coraz bardziej ograniczającą sferę naszej wolności, zasługuje na nie więcej niż wzruszenie ramion, gdyż wątek ten jest czysto pretekstowy. Nie wystarczy co chwilę robić przebitek z kamer przemysłowych, pokazując uciekającego bez końca bohatera z dziwnych perspektyw, aby stworzyć atmosferę totalnej kontroli i skłonić widza do refleksji na temat tego, gdzie przebiega granica między troską o bezpieczeństwo państwa a zniewoleniem społeczeństwa. Film ten z czystym sumieniem polecam wyłącznie wiernym miłośnikom sztampowego kina akcji, łykającym bezkrytycznie każdą fabułkę, w której ktoś przed kimś ucieka. A reżyserowi sugeruję wrócić do Dogmy. [5/10]
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones