Wampir wieczorową porą

Nie najlepiej układały się ostatnimi czasy relacje między Fabryką Snów a wspólnotą krwiopijców. Dziesiątki wypuszczanych każdego roku ku uciesze nastolatek produkcji stawiały wampiry w złym
Nie najlepiej układały się ostatnimi czasy relacje między Fabryką Snów a wspólnotą krwiopijców. Dziesiątki wypuszczanych każdego roku ku uciesze nastolatek produkcji stawiały wampiry w złym świetle. Niestabilni emocjonalnie, targani rozterkami natury miłosnej, wyglądający jak gwiazdki z okładek czasopism modowych. Tajemnicą poliszynela jest protest, jaki po głośnej premierze ekranizacji perypetii Belli i Edwarda wystosowała "Światowa liga przeciwko zniesławieniom i ochronie dobrego imienia wampirów" do włodarzy Warnera, Foxa, Universala i kilku pomniejszych wytwórni. Według rozchodzących się pocztą pantoflową pogłosek, w mocnych słowach wyrażono tam sprzeciw wobec "ośmieszania szlachetnej postaci wampira" oraz "dalszej trywializacji problemów i trosk wiecznej społeczności". Nie wnikając w prawdziwość tych rewelacji, coś jednak drgnęło, choć odsiecz przyszła z najmniej oczekiwanej strony. W 2014 roku niezwykle hermetyczne gremium nocnych marków zezwoliło śmiałkom z Nowej Zelandii przez parę dni towarzyszyć grupie swoich reprezentantów. Efektem było świetnie przyjęte "What We Do in the Shadows". Ten paradokument uznano za kamień milowy pozwalający uświadomić wielu ksenofobicznym reprezentantom rodzaju ludzkiego, że wampir to też… człowiek. Pod pewnymi względami rzecz jasna. Kolejną nietuzinkową produkcją przywracającą wiarę w gatunek płynący rwącym, czerwonym potokiem krwi jest właśnie "A Girl Walks Home Alone at Night".

O samej fabule debiutu Amirpour ciężko napisać nawet dwa czy trzy sensowne zdania. Trzon scenariusza tworzy garść luźno splecionych ze sobą wątków. Brak koherencji oraz jasno wytyczonej ścieżki fabularnej nie kładzie się cieniem na odbiorze filmu. Jej premierowe dzieło stanowi bowiem klasyczny, by nie powiedzieć: podręcznikowy przykład kina, w którym liczy się nie tyle destynacja, co sama podróż. Zazwyczaj zaczynający praktyki u X muzy starają się przede wszystkim bezpiecznie dowieźć widza do napisów końcowych, wskazując jako środek transportu kinowe Passaty lub Golfy. Ambicja i swego rodzaju młodzieńcza brawura Amirpour lokują ją w zupełnie innej lidze. Ona pod naszą kanapę podstawia… kultowego Cadillaca rocznik 56. Oczywiście nie mam nic przeciwko autom rodem z Niemiec. To do bólu solidne, ale przy tym niestety dość nudne i przewidywalne pojazdy parkowane praktycznie na każdym rogu. Natomiast gdy trafia się możliwość przejażdżki amerykańskim klasykiem, wprost nie wypada właścicielowi odmówić.
 


W zasadzie po seansie, zanim zasiadłem do pisania tej recenzji, powinienem zrobić porządny research dotyczący skromnej osoby reżyserki i scenarzystki. Kto wie, być może, zanim otrzymała ona gruntowne wykształcenie w ramach wykonywanego zawodu, ukończyła jakiś odpowiednik naszej rodzimej Akademii Sztuk Pięknych. Gdyby oto ktoś postawił przede mną wymóg opisania "Dziewczyny..." za pomocą góra trzech słów, wykrztusiłbym z siebie zapewne: stylowa, szykowna i wysublimowana. Sposób, w jaki ta początkująca adeptka sztuki filmowej aranżuje kolejne kadry, budzi nie tyle zdziwienie, co zachwyt. Czarno-biała stylistyka nie stanowi tutaj tylko prostego tricku mającego na celu wyróżnić jej obraz z tłumu i przykuć uwagę. To zamierzony i dobrze przemyślany ruch. Twórczyni nieustannie miesza style, przesuwa granice konwencji, a wszystko to odbywa się w ramach wyraźnie narzuconego sobie, dość eklektycznego i surrealistycznego języka komunikacji z widzem. Ów czarno-biały filtr pełni zaś rolę trwałego spoiwa ujednolicającego i łączącego odmienne, pozornie niekoniecznie pasujące do siebie gatunkowe materiały, z jakich zszyła swoje dzieło. Odpowiednio wzmacnia i utwierdza całość na specyficznym, klimatycznym fundamencie.

Jaki jest wampir, każdy widzi. Dwa długie, śnieżnobiałe kły, wysypka po czosnku, brak tolerancji na osikowe kołki, dębowa trumna w salonie oraz zamiłowanie do wieczornych spacerów po parkach pomiędzy zakochanymi parami. Amirpour jednoznacznie odchodzi od tego "jedynego słusznego wizerunku wampira". Nasza dziewczyna jeździ na deskorolce, słucha Lionela Richiego i (o zgrozo!) nie lubi hamburgerów. Mimo tych śmiałych zabiegów nie dokonuje się, co warto podkreślić, infantylizacja osławionej figury wampira. Pod długim czadorem noszonym przez tytułową bohaterkę skrywa się bowiem postać bądź co bądź demoniczna. Reżyserka odwołując się do korzeni, pozostawia tę nocną zmorę w miejscu jej należnym – zawieszoną gdzieś pomiędzy monotonią teraźniejszości a bezkresem wieczności. Potrafi jednak na tyle zgrabnie opakować ten dobrze znany popkulturowy produkt, rozrzedzić jego istotę przez odpowiednie wyeksponowanie niecodziennego otoczenia i rzeczywistości, w jakiej obraca się wampirzyca, że ostatecznie otrzymujemy image krwiopijcy lądujący na ekranowej półce z napisem: "Towar świeży". Jest jeszcze jedna kwestia wyraźnie domagająca się kilku pełnych podziwu westchnień podczas wizyty w Bad City – niebywała umiejętność łączenia przez Amirpour obrazu z dźwiękiem. Xaviera Dolana uznaje się za tego, który do perfekcji opanował sztukę wydobywania z poszczególnych kadrów, przez szkiełka odpowiednio dobranych utworów, absolutnego maksimum. Patrząc, a w zasadzie słuchając jak mistrzowsko dopasowano podkład muzyczny do całego szeregu scen nie sposób pozbyć się wrażenia, że reżyserka lekcje z Dolana odrobiła celująco; fantastyczna, blisko pięciominutowa sekwencja spotkania w mieszkaniu nieśmiertelnej z "Drakulą" to prawdziwa perełka i choćby dla niej warto zobaczyć film.



Można, trochę na siłę, doszukiwać się u Amirpour cichego feministycznego manifestu, ukazującego w dość ekscentryczny sposób powolny proces emancypacji kobiet w Iranie, albo uznać jej pierwsze dziecko za kolejną produkcję podejmującą problem wykluczenia. Szczerze mówiąc, ja wolę traktować "Dziewczynę..." jako pierwszorzędną zabawę w kino, płynnie przechodzącą w zabawę kinem. Zabawę, która dała zapewne sporo czystej frajdy samej artystce stojącej za kamerą, ale co ważne także nam – widzom. Wolną od uwierającego narracyjnego gorsetu, przemierzającą bezmierne połacie kinowej ziemi od horroru począwszy na subtelnych nawiązaniach do westernu kończąc. Świadom jestem, że dla sporej części odbiorców sama uwodząca strona wizualna i pełne estetycznego wysmakowania podejście Brytyjki okażą się kartami zbyt słabymi do wygrania pokerowej rozgrywki, której stawką jest bezwarunkowa satysfakcja z projekcji. Wskażą oni na ewidentny przerost formy nad treścią. Należy jednak pamiętać, że debiutanci bardzo rzadko decydują się tak otwarcie podjąć wyzwanie i pójść za głosem ambicji, zupełnie puszczając wodze fantazji. Takie, jak u Amirpour, wyzbycie się asekuranctwa trzeba po prostu cenić.

Tym razem, odnosząc się do amerykańskiego wydania Blu-ray, zacznę od końca, czyli dodatków. Bonusy stanowią w nim wisienkę na torcie, a w zasadzie cały ich koszyk. Nie przypominam sobie tak bogatej, pod tym względem, edycji jakiegokolwiek filmu, jaki trafił w moje ręce na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy. Długość zróżnicowanego materiału dodatkowego sięga ponad dwóch godzin. W jego skład wchodzą m.in. Behind the Scenes, Deleted Scenes, Q&A z reżyserką przeprowadzony przez Rogera Cormana i multum innych rarytasów. Audio zakodowano w najpopularniejszym obecnie formacie DTS-HD MA 5.1 – jakość dźwięku robi pozytywne wrażenie. Sporo zastrzeżeń mam za to do strony wideo. Razi występujący miejscami brak ostrości i rozmycie drugiego planu, a także niezadowalające nasycenie czerni.

Na seans dzieła Brytyjki warto zarezerwować sobie wolny wieczór, zaciągnąć ciężkie zasłony w pokoju, tak by zapanował w nim półmrok, a w barku mieć przygotowaną zawczasu butelkę aromatycznego, czerwonego trunku – gwoli jasności mówię oczywiście o winie. W takich warunkach spotkanie z "Dziewczyną..." może okazać się naprawdę wyjątkowym przeżyciem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Uwielbiam artystyczne, zaangażowane kino grozy. Im więcej w nim hipsterstwa, feminizmu, "lewactwa",... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones