Recenzja filmu

Once (2007)
John Carney
Glen Hansard
Markéta Irglová

Historia pewnej przyjaźni

Kiedy "Once" dostał się po raz pierwszy w moje ręce, szybko rzuciłem okiem na film i byłem przekonany, że nie będzie on dla mnie. Jednak słowa samego Stevena Spielberga, który powiedział, że ten
Kiedy "Once" dostał się po raz pierwszy w moje ręce, szybko rzuciłem okiem na film i byłem przekonany, że nie będzie on dla mnie. Jednak słowa samego Stevena Spielberga, który powiedział, że ten obraz naładował go pozytywną energią na resztę roku, zachęciły mnie do seansu. Byłem bardzo mile zaskoczony i po kilku dniach obejrzałem go ponownie, aby się upewnić, czy był naprawdę taki dobry, czy jedynie go trochę przeceniłem... Okazało się, że jest jeszcze lepszy. Film mało znanego irlandzkiego reżysera Johna Carneya jest zupełnie inny od dotychczasowych melodramatów czy filmów romantycznych. Opowiada historię dwóch osób, które pewnego wieczoru poznają się na ulicach Dublina. Przypadkowe spotkanie wkrótce przerodzi się w wielką przyjaźń, gdyż chłopak i dziewczyna (reżyser nie podał imion swoich bohaterów, więc będę ich tak nazywał) można powiedzieć, że są pokrewnymi duszami. Oboje kochają muzykę i mimo iż są raczej biedni, próbują w jakiś sposób poświęcać się jej. Po za tym oboje są po przejściach, ich związki z przeszłości nie były takie, jak by sobie wymarzyli, sporo przeszli w życiu i teraz starają się to wszystko jakoś poukładać. Swój żal i tęsknotę za ukochanymi próbują wyrazić w słowach piosenek, które piszą. I naprawdę wychodzi im to znakomicie. To właśnie one są najmocniejszym punktem "Once". Ukazują nam przeszłość bohaterów, ale również i teraźniejszość, a przy tym przypadają widzowi do gustu. Mi również się spodobały, ponieważ lubię prawdziwe piosenki z uczuciem. W świecie komercji ciężko jest znaleźć artystów śpiewających sercem, takich jak w tym filmie. Momentami są zabawne, ale głównie to piosenki smutne, które naprawdę poruszają, tak jak i cały film. Nieznany reżyser, nieznana obsada, a mimo to film z najwyższej półki. Nie jest to kolejny nudnawy, wyidealizowany melodramat, typu "Titanic". Tutaj bohaterowie nie wyznają sobie wielkiej miłości, nie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, nawet nie ma ani jednego pocałunku. Po prostu, oglądając "Once", widzi się jak bohaterowie doskonale do siebie pasują i że rośnie wokół nich uczucie. Nawet zakończenie jest oryginalne i różne od innych filmów. Wszystko jest niesamowicie prawdziwe, a aktorzy nie tylko dobrze grają, ale i śpiewanie wychodzi im świetnie. Szkoda, że w przemyśle muzycznym nie ma więcej takich osób. Na koniec muszę powiedzieć, że "Once" to niezwykle oryginalny film. Niestety nie jest on dla każdego. Osoby, które lubią piękne historie miłosne z pięknymi bądź tragicznymi zakończeniami, mogą nie zrozumieć istoty tego filmu. Mimo to polecam ten film każdemu. Jestem pewien, że większości z was "Once" przypadnie do gustu.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W zalewie tandetnych (polskich i/lub zagranicznych) komedii romantycznych, pokazujących życie jako... czytaj więcej
Film opowiada historię pary imigrantów, którzy przypadkowo spotkali się w Dublinie. Ona pochodzi z Czech,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones