Recenzja filmu

Ostatni Mohikanin (1992)
Michael Mann
Daniel Day-Lewis
Madeleine Stowe

Ostatni i najlepszy...

Filmy w reżyserii Michaela Manna zawsze mnie zaskakiwały, lecz mówiąc szczerze to nigdy nie widziałem jego filmów z początku lat 90-tych. Błąd! - mówią znajomi - powinieneś obejrzeć dość stary
Filmy w reżyserii Michaela Manna zawsze mnie zaskakiwały, lecz mówiąc szczerze to nigdy nie widziałem jego filmów z początku lat 90-tych. Błąd! - mówią znajomi - powinieneś obejrzeć dość stary film pod tytułem "Ostatni Mohikanin" w jego reżyserii. Głównie nastawiałem się na rodzaj ścieżki dźwiękowej w tym filmie i nie myślałem o reżyserii i scenariuszu ani tym bardziej o grze aktorów. Otóż chciałbym tu przedstawić moje odczucia co do tego filmu. Film opowiada historię miłosną, jak zawsze świetnie związaną i pasującą do jego fabuły, lecz nie tylko - ukazuje nam tradycje Mohikanów i Huronów. Pokazuje sposób życia Mohikanów podczas wojny francusko-angielskiej. Głównie wszystko opiera się na zemście i niestety złych wspomnieniach. Film przedstawia obraz życia, śmierci, waleczności oraz miłości. Wszystkie te cechy są bardzo rozważnie wplątane w fabułę filmu, co od razu świadczy o dobrej jak dla mnie kompozycji scenariusza. Opowiada on głównie o miłości kobiety z "wyższych" sfer do mężczyzny, który jest adoptowanym synem Mohikanina. Miłość rozkwita w dość ciężkich warunkach. Cora (Madeleine Stowe) została poproszona o rękę brytyjskiego oficera Majora Duncana Heywarda (Steven Waddington) i nie jest zachwycona jego propozycją oraz nie zamierza wychodzić za niego za mąż. Poznała podczas napadu na nią jej siostrę i wojsko pewnego Mohikanina, który z pochodzenia jest Amerykaninem. Zakochują się w sobie, co prowadzi do różnych niedomówień ze strony jej ojca i narzeczonego. Cora odmawia wyjścia za mąż za Majora Duncana i postanawia związać się z adoptowanym Mohikaninem - Sokolim Okiem (Daniel Day-Lewis). Wszystko dzieje się w czasie wojny francusko-angielskiej, także związek ich rozkwita w dość ciężkich czasach. Dodatkowo Cora i jej siostra wpadają w ręce Hugonów, którzy żądają spalenia ciała Cory i za mąż pójścia jej siostry za Hurona - Maguę (Wes Studi). Wszystko rozwija się w zaskakującym tempie. Zauważam miłość, walkę, ale najbardziej muzykę i to naprawdę nie jest byle jaka muzyka filmowa. Ścieżkę dźwiękową skomponował Trevor Jones - nazwisko dla mnie ówcześnie w ogóle nieznane - do teraz. Już sam początek filmu zapowiada tutaj coś niezwykłego. Główny temat filmu jest pięknie skupiony na muzyce. Musiałbym powiedzieć, że aż przepięknie. Ale jestem pewny, że na każdym, kto pooglądał ten film, muzyka wyparła największy efekt. Kiedy oglądam filmy z muzyką tego typu, koncentruję się na treści filmu i wówczas ścieżka dźwiękowa jest perfekcyjnym dopełnieniem a także zamknięciem akcji filmu, co jest dla widza wystarczającym dowodem przekazu wizji reżysera. W trakcie oglądania myślisz sobie: "Cudo". I faktycznie tak jest. Muzyka zawsze pozostawia dobre wrażenia po obejrzeniu filmu. Pomijając fabułę - muzyka robi furorę w samym jej słuchaniu. Nie mogłem sobie wyobrazić tak dobrej ścieżki dźwiękowej. Zawsze uwielbiałem filmy o tematyce Indian, ale "Ostatni Mohikanin" przewyższył moje idee, co do tematyki filmowej odnośnie życia Indian. Dlaczego? A gdyby muzyka była inna to film by mi się nie podobał? Otóż to muzyka łączy fabułę z widzem. Odkrywa różne zakątki filmu, które bez muzyki nie bylibyśmy w stanie dostrzec. Dodatkowo reżyseria w tym filmie jest jak na rok 1992 jest wyśmienita. Michael Mann, który jest także współautorem scenariusza stworzył arcydzieło filmowe, którego smakosz kina nie może i po prostu nie jest w stanie zapomnieć. Uważam, że film jest świetnie wymierzony w czasie. W tamtych latach nie robiono filmów o podobnej tematyce. Muszę także pochwalić dźwięk. Bardzo odpowiadał mi dźwięk wystrzałów broni i uderzeń, był on bardzo trafnie i starannie zrobiony. Nie są "sztuczne" po prostu pasują do filmu. Jak to jest? Wszystko jest idealne, a mimo tego ludzie po prostu nie doceniają takich rarytasów filmowych jak "Ostatni Mohikanin". Były poprzednie dwie części, ale najbardziej fani kina wspominają tą z lat 90-tych. Ponoć jest pogłoska, że Michael Mann został reżyserem tylko po to, aby móc nakręcić film "Ostatni Mohikanin", w którym się zakochał oglądając pierwowzór z roku 1936. Udało mu się? Ocenić mogą widzowie. Dla mnie film ten jest więcej wart niż samego obejrzenia......
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Michael Mann to typ reżysera wszechstronnego. Może nie w takim stopniu jak Alan Parker w okresie... czytaj więcej
W 1992 Michael Mann ("Gorączka", "Informator", "Zakładnik") nie był jeszcze uznanym reżyserem. Miał już... czytaj więcej
Do westernów zaliczamy nie tylko opowieści o kowbojach, ale też o Indianach. Choć oczywiście tych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones