Recenzja filmu

Ostatni pociąg z Gun Hill (1959)
John Sturges
Kirk Douglas
Anthony Quinn

Prawo to ja

John Sturges znany jest mi jako reżyser trzech świetnych westernów, które miałam okazję obejrzeć - "Siedmiu wspaniałych", "Pojedynek w Corralu O.K.." i wspomnianego obrazu "Ostatni pociąg z Gun
John Sturges znany jest mi jako reżyser trzech świetnych westernów, które miałam okazję obejrzeć - "Siedmiu wspaniałych", "Pojedynek w Corralu O.K.." i wspomnianego obrazu "Ostatni pociąg z Gun Hill". Western był gatunkiem, który dynamicznie rozwijał się w latach 50. i 60. Kształtowała się wówczas owa słynna szkoła filmowa, ostatecznie doszlifowana w westernach Sergio Leone (acz różnią się one znacznie od swych "klasycznych" poprzedników). "Ostatni pociąg z Gun Hill" wspominam jako jeden z lepszych westernów, które widziałam, gównie dzięki pamiętnej roli Anthony'ego Quinna i interesującemu przedstawieniu konfliktu pomiędzy przyjaźnią a obowiązkiem, z którym uporać się musi główny bohater - szeryf prowincjonalnego miasteczka, Matt Morgan. Staje on przed dramatycznym wyborem - nie dokonać zemsty za śmierć swojej żony czy doprowadzić na stryczek jedynego syna swego przyjaciela, który przed laty uratował mu życie. W postaci głównego bohatera nie ma nic specjalnie odkrywczego - to milczący, zamknięty w sobie rewolwerowiec, nieokazujący uczuć, który nie obnosi się przed światem ze swoim cierpieniem. Jednak za sprawą Kirka Douglasa bohater ten nabiera nieco bardziej ludzkiego wymiaru i zatraca swój sztuczny charakter. O wiele bardziej interesujące są wątpliwości, jakie musiał odczuwać Craig Belden - z jednej strony doskonale wiedział, jak strasznego czynu dopuścił się jego syn i nie dziwiło go, że Matt chce go powiesić (sam zresztą powiedział, że gdyby był na miejscu Morgana, również by to uczynił). Ale był to jego jedyny syn - po śmierci żony - największy skarb i nadzieja. Zdawał sobie także sprawę z nierównego układu sił, który przemawiał na jego korzyść i pomógłby mu na pewno w uratowaniu swego pierworodnego - w miasteczku, w którym mieszkał, był uważany niemal za półboga, czczony, poważany i popierany przez wszystkich mieszkańców, którzy boją się jego gniewu... Tymczasem Morgan działał w pojedynkę i był zdany tylko na siebie... To wszystko nie mieściło się w granicach uczciwej, honorowej walki. Bardzo podobał mi się także epizod z ojcem zamordowanej Catherine Morgan, który pałał żądzą zemsty - mały, pozornie nieważny, przedstawiał równie małego i niepozornego człowieczka, zwrócił jednak moją uwagę. Miałbym jednak kilka uwag co do obsady, a szczególnie do Earla Hollimana (Rick Belden), który chwilami sprawia wrażenie, jakby nie za bardzo wiedział, co właściwie robi na planie i co ma uczynić ze swoimi rękami i nogami, a ilość ich jest dla niego stanowczo zbyt obfita. Niepotrzebne jest również moim zdaniem wprowadzenie do filmu wątku Lindy, który tylko gmatwa całą akcję i zamiast ją urozmaicić, deprymuje widza, tym bardziej, że z działalności rzeczonej Lindy nic nie wynika. Wiem, że w każdym dobrym westernie powinna być jakaś piękna kobieta, ale uważam, że w tym przypadku można było ten wątek przedstawić w trochę inny sposób. Film ogólnie wciąga widza i trzyma w napięciu (może nie jest ono tak wysokie, jak w przypadku, kiedy ogląda się "W samo południe"), ale pod tym względem robi dobre wrażenie. Szczególnie dobra jest scena, w której Morgan wiezie przez miasteczko Ricka, cały czas trzymając go na muszce, a wszyscy powoli posuwają się za nimi, żeby na własne oczy zobaczyć wynik pojedynku i sprawdzić, czy szeryfowi uda się dowieźć młodego Beldena na stację - przywodzi to na myśl motyw "dance macabre", w którym śmierć prowadziła ludzi w tanecznym korowodzie. Bo to, że ktoś poniesie śmierć, było rzeczą pewną. Autorem muzyki jest Dimitri Tiomkin - twórca niezapomnianego "Nie opuszczaj mnie" - tytułowego utworu ze słynnego "W samo południe" - i echo tej piosenki przebrzmiewa również w tym filmie, co jednak mu nie szkodzi, a wręcz przeciwnie... Podsumowując: obraz robi bardzo dobre wrażenie, wciąga i nie pozwala szybko o sobie zapomnieć. Dla wszystkich miłośników westernów - kanon obowiązkowy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones