Recenzja filmu

Ostatnia zima (2006)
Larry Fessenden
Ron Perlman
James Le Gros

Jedyna rada - nie oglądać

"Ostatnia zima" horrorem na pewno nie jest. Thrillerem tym bardziej, dramatem raczej też nie. Czym więc jest? Może filmem obyczajowo-przyrodniczym? Niczego na temat tej produkcji nie da się
"Ostatnia zima" horrorem na pewno nie jest. Thrillerem tym bardziej, dramatem raczej też nie. Czym więc jest? Może filmem obyczajowo-przyrodniczym? Niczego na temat tej produkcji nie da się stwierdzić na pewno. No, może poza oceną, ale to zostawmy na koniec. Propozycja Larry'ego Fessendena opowiada historię grupki pracowników kompanii naftowej, którzy na Alasce przygotowują teren pod bazę wiertniczą. Operacją dowodzi Ed Pollack (Ron Perlman), który za wszelką cenę chce zrealizować plan, nie zaważając na to, że grozi to zniszczeniem środowiska naturalnego i może doprowadzić do anomalii pogodowych. Przeciwstawia mu się przedstawiciel organizacji ochrony przyrody, jednak Ed umie rodzić sobie z takim problemami i po prostu prosi o przysłanie kogoś innego. Jednak kiedy jeden z członków załogi zostaje znaleziony martwy na lodowej pustyni, do wszystkich dociera, że dzieje się tam coś złego. Larry Fessenden na pewno miał jakiś plan, pisząc scenariusz do tego filmu, a potem go reżyserując, i zastanawia mnie, co w tym planie zawiodło. Czy już scenariusz był beznadziejny, czy po prostu nie dało się go przenieść na ekran. Bo trzeba przyznać, że całokształt tej produkcji to po prostu katastrofa. Nawet jeśli pomysł miał to "coś", to na ekranie zobaczyliśmy jedno wielkie "nic". Brak akcji i jakiegokolwiek klimatu najwytrwalszego widza doprowadzi do irytacji. Przeciągające się rozmowy o niczym, kłótnie kochanków i powtarzające się sceny filmowania śniegu to wszystko, co "Ostatnia zima" ma nam do zaoferowania. A to trochę za mało. Nawet jak na półtorej godzinny film. Najsłabszą stroną fabuły, poza brakiem akcji, jest brak wyjaśnienia. Zadziwiający wachlarz możliwości i brak konsekwencji. Prastare zło uwolnione przez ocieplenie klimatu spod warstwy lodu potrafiło zdziałać bardzo dużo, i to na różne sposoby. Aktorsko film wypada tak jak i fabularnie. Ron Perlman swoje życiowe role ma już za sobą i to zazwyczaj drugo- lub nawet trzecioplanowe. Teraz, jako główny bohater się raczej nie sprawdził. Podobnie zresztą jak pozostała część obsady, ich gra była nienaturalna, wymuszona i niczego filmowi nie dawała. Nie polecam "Ostatniej zimy" nikomu. Niczego sobą ta produkcja nie prezentuje i nie widzę w ogóle celu, w jakim takie "coś" zostało nakręcone. Nie warto poświęcić ani minuty na ten film, bardziej fascynująca będzie już nawet "Moda na sukces".
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones