Recenzja filmu

Ostatnie drzewo (2019)
Shola Amoo
Nicholas Pinnock
Denise Black

Urokliwy debiut utalentowanego reżysera

Shola Amoo zmienia perspektywę, niepokojące zbliżenia kamery i jej niski kąt nachylenia powodują, że widz siedzi teraz na karku chłopca i w jego głowie, oddycha jego strachem i mierzy się z jego
"Świetne filmy pojawiają się znikąd tak rzadko, że zapominamy jakie jest to ekscytujące przeżycie gdy to się zdarzy", z zachwytem powiedział jeden z krytyków o filmie "Ostatnie drzewo", nazywając go hipnotycznym dziełem urodzonego filmowca.

Brytyjski reżyser nigeryjskiego pochodzenia, Shola Amoo oczarował krytyków i widownię poetyczną i poruszającą, semiautobiograficzną opowieścią o dorastaniu w Wielkiej Brytanii chłopca o nigeryjskich korzeniach.

Czarnoskóry Femi (Tai Golding) spędza dzieciństwo wśród falujących z wiatrem zbóż i niezmierzonych połaci zielonych łąk i błoni gdzieś na krańcach Lincolnshire. Wtopiony w bukoliczny krajobraz i w przyjaźnie wyłącznie białych kolegów, wzrasta pod troskliwym okiem białej przybranej matki Mary (Denise Black) i jej łagodnej mantry o jedzeniu warzyw. Wydaje się głęboko zakorzeniony w wyłącznie białym środowisku i pełen zaufania do towarzyszy beztroskich zabaw. Kołysany ciepłymi barwami i swojskimi odgłosami otaczającej go przyrody, zdaje się pławić w niezmierzonym morzu bezgranicznej swobody szczęśliwego dzieciństwa.

Gdy rodzona matka Yinka (Gbemisola Ikumelo) przejmie opiekę nad Femim w małym socjalnym mieszkaniu na wielopiętrowym londyńskim osiedlu, chłopiec jak drzewo wyrwane z korzeniami z trudem łapie równowagę, jest rozczarowany rzekomą zdradą Mary, oślepiony neonami miasta i własnym buntem, ogłuszony wymaganiami Yinki i zdezorientowany. Femi-nastolatek grany teraz przez Sama Adewunmiego, oscyluje pomiędzy presją czarnoskórych rówieśników i ulicznego gangu obiecującego łatwe życie, a inspiracją zdeterminowanego nauczyciela-anioła stróża (Nicholas Pinnock).  

Podobne historie o dojrzewaniu czarnoskórego nastolatka z dala od rodzinnego kraju widzieliśmy już wielokrotnie. Shola Amoo opowiada swoją historię inaczej, bardzo wizualnie - kamerą, światłem i barwami ekranu. Gdy świat Femiego szarzeje w londyńskim blokowisku, a dojrzewający do życiowych konfliktów chłopiec milknie i jego dziecinna ekspresja, tłumiona wznoszeniem wewnętrznych barykad, matowieje, blednie też ekran, szarzeje niebo nad miastem, czerwień oświetla tylko ponure korytarze przestępczego milieu. Shola Amoo zmienia perspektywę, niepokojące zbliżenia kamery i jej niski kąt nachylenia powodują, że widz siedzi teraz na karku chłopca i w jego głowie, oddycha jego strachem i mierzy się z jego frustracją czy agresją, patrzy na świat jego oczami. Muzyka, dźwięki i odgłosy, które wibrują, głęboko bębnią i pulsują w zgodzie z nastrojem bohatera, są wymowniejsze niż słowa w tym "małomównym" filmie.

W ostatnim akcie Femi odwiedza z matką Lagos w Nigerii. W świetnej scenie oczekiwania - która ciągnie się bez końca - na "audiencję" u swojego ojca, przed oczami Femiego-widza, jak na scenie teatru, paraduje miszmasz krewnych i służby. Femi siedzi na złoconej kanapie w pozłacanym salonie jak na rekwizytach teatralnej dekoracji. Dom czy teatr? A okrzyk w galopie przez pustą plażę w Lagos? Nowo uświadomionej wolności, a może też nowej przynależności?
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones