Recenzja filmu

Pan życia i śmierci (2005)
Andrew Niccol
Nicolas Cage
Bridget Moynahan

Pan życia i śmierci

Do broni chłopcy, do broni! Niebezpieczny, egoistyczny i niezwykle przebiegły ukraiński emigrant stawia sobie za życiowy cel uzbrojenie każdego, nawet najbiedniejszego, obywatela naszego globu.
Do broni chłopcy, do broni! Niebezpieczny, egoistyczny i niezwykle przebiegły ukraiński emigrant stawia sobie za życiowy cel uzbrojenie każdego, nawet najbiedniejszego, obywatela naszego globu. Zadanie to, już z samego założenia, nie jest łatwe, tym bardziej, że inni już większą część roboty za Ciebie wykonali... Scenariusz nowego filmu Andrew Niccoli ("The Truman Show", "Terminal") jest zlepkiem historii opartych na autentycznych wydarzeniach z życia pięciu handlarzy bronią. Główny bohater, Yuri Orlov (Nicolas Cage), mieszka w Stanach, gdzie wraz z bratem Vitalym (Jared Leto) pomaga ojcu i matce prowadzić małą gastronomię. Wszyscy wyemigrowali z Ukrainy w pogoni za swoją szansą i lepszym życiem. Jednak, gdy ów "American dream" nie ma nawet najmniejszych szans na realizację, starszy z braci, Yuri, postanawia zostać wreszcie kowalem (a w zasadzie panem) nie tylko swego życia, ale i wielu innych: zaczyna nielegalnie handlować bronią. Co ciekawe - nie sposób nie polubić tego zimnego drania, który wciąga w ryzykowne przedsięwzięcie także swego brata i objeżdża z nim niemal pół globu, byle tylko dostarczyć odpowiednią ilość towaru w omówionym terminie. Tak....Jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało, Yuri Orlov jest postacią pozytywną, a widz bardzo szybko i często w sposób nieświadomy przyklaskuje poczynaniom przemytnika. Aż niemożliwym staje się niepostawienie pytania o przyczyny takiego stanowiska. Jedną z odpowiedzi może być fakt, iż Orlov jest tylko jednym z wielu podmiotów ekonomii, iż prowadzi taką a nie inną działalność, gdyż jest w tym naprawdę dobry i, w końcu, iż swym zachowaniem nie różni się niczym od całej rzeszy tzw. rekinów biznesu, myślących przede wszystkim o jak najszybszym pomnożeniu zysków. A to, że Yuri działa nielegalnie, to też już nie powinno budzić takiej dezaprobaty, zwłaszcza, że jest on tylko pionkiem w grze, bo szmuglowanie broni to - jak się okazuje na końcu filmu - "zabawa" nie tylko dla indywidualnych jednostek. Wizja (albo raczej interpretacja) rzeczywistości, jaką proponuje nam Andrew Niccola już od pierwszych scen szokuje, ale też przygotowuje na dalszy rozwój wydarzeń, utrzymanych w ironiczno-żartobliwej tonacji. Cała historia opowiedziana jest bowiem przez głównego bohatera, a ten nierzadko ucieka od sarkazmu czy najzwyklejszego w świecie śmiechu. Ze stoickim spokojem i kamienną twarzą przystępuje do kolejnych transakcji, tłumacząc depczącemu mu po piętach agentowi Interpolu (Ethan Hawke), że tak naprawdę przemyt broni to studnia bez dna, bo zawsze na jego miejsce znajdzie się cały zastęp innych handlarzy, nie wspominając już o tych największych. Trudno nie przyznać mu w tej kwestii racji, biorąc pod uwagę zakończenie filmu, będące zarazem puentą dzieła, która choć gorzka i pozbawiająca wszelkich złudzeń, jest niestety prawdziwa. Z tegoż właśnie powodu "Pan życia i śmierci" mógłby śmiało uchodzić za świadectwo dzisiejszej, kapitalistycznej hipokryzji, choć mroczny, dosadny i bezkompromisowy film Andrew Niccoli jest przede wszystkim obrazem zaangażowanym społecznie i politycznie. Umyka on jednak bardzo zręcznie próbom zaszufladkowania i przypisania go do jednego z możliwych schematów. Bez wątpienia jednym z jego największych atutów jest brak moralizatorstwa czy najeżonej sentymentalizmem demagogii. Nic z tych rzeczy! Ot, reżyser przedstawia nam po prostu pewną historię pewnego mężczyzny, wpisując przy tym niektóre ze scen w konwencję reportersko-dokumentalną. Oceny poczynań głównego bohatera widz musi dokonać sam, podobnie jak sam musi zastanowić się nad piekącymi i poniekąd wstydliwymi sprawami, emanującymi z kinowego ekranu. Po głębszej refleksji nic już nie będzie takie jak wydaje się być, Orlov nadal pozostanie postacią pozytywną, a ostrze społecznej krytyki zostanie zwrócone w zupełnie innym, niespodziewanym kierunku. Mówiąc krótko: miłego seansu!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pochodzący z Nowej Zelandii Andrew Niccol powoli wyrasta na charyzmatycznego twórcę w bezwzględny sposób... czytaj więcej
Wyobraź sobie, że jesteś handlarzem. Sprzedawcą. Na wielką skalę.Idzie ci świetnie, masz wielu klientów... czytaj więcej
Niektóre filmy o poważnej tematyce robi się w bardzo oficjalny i dystyngowany sposób, że oglądając je, od... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones