Recenzja filmu

Paranormal Activity (2007)
Oren Peli
Katie Featherston
Micah Sloat

Paranormalny paradokument

Pewnie wielu z Was ma za sobą pełne napięcia godziny spędzone nad dziełami Smitha, Mastertona, Kinga i innych mistrzów horroru. Nie trzeba być wielkim fanem gatunku, by znajdować przyjemność w
Pewnie wielu z Was ma za sobą pełne napięcia godziny spędzone nad dziełami Smitha, Mastertona, Kinga i innych mistrzów horroru. Nie trzeba być wielkim fanem gatunku, by znajdować przyjemność w strasznych historiach opowiadanych w dzieciństwie przez rówieśników; w paraliżujących grozą autentyzmu mitach miejskich, z akcją umiejscowioną na tyle blisko, by mieć realistyczny posmak plotki, a jednocześnie na tyle daleko, by być poza możliwością sprawdzenia. Jaki to osobliwy rodzaj przyjemności – dać się nastraszyć tak, że później każde mijane drzewo wydaje się szponiastym potworem... Lubimy się bać. Jak diabli! Grozę, choć przyjmuje niezwykłe formy, z wrodzoną, poetycką pasją wpisujemy w naszą codzienność, która często bywa kompletnie nudna i niestraszna. Może stąd poszukiwanie sensacji? Gatunkowa potrzeba dreszczyku, naturalne łaknienie zagrożenia, ucieczka przed bezpieczną monotonią. "Paranormal Activity" doskonale eksploatuje nasze pokrętne pragnienia. Film wyreżyserowany przez Orena Peli to tzw. paradokument (mockumentary), czyli fikcja udająca relację z autentycznych zdarzeń. Biorąc pod uwagę formę oraz horrorystyczną tematykę, "Paranormal Activity" jest następcą "The Blair Witch Project" i "The Last Broadcast". Akcja dzieje się w jednej, mocno ograniczonej lokalizacji – teatrem zdarzeń staje się dom zamieszkany przez parę młodych, sympatycznych ludzi: Katie (Katie Featherston) i Micah (Micah Sloat). Katie od dzieciństwa doświadcza dziwnych wydarzeń, które ciężko wytłumaczyć inaczej niż obecnością jakiegoś natrętnego, złośliwego ducha. Gdy spokój ich wspólnego gniazdka zostaje zaburzony nocnymi hałasami, Micah kupuje kamerę i montuje ją w sypialni, aby rejestrowała wszystko, co się dzieje podczas ich snu. Efekty obserwacji przerastają jakiekolwiek oczekiwania. Rosnąca aktywność istoty z zaświatów zamienia niepewność i ciekawość bohaterów w fascynację, w końcu w niepokój, lęk i zaszczucie. Film jest straszny. Przyznaję to chętnie, bo lubię być dobrze straszony. Oren Peli sprawnie operuje minimalnym zasobem środków wyrazu. W jego warsztacie znajdziemy: stukanie, pukanie, trzaskanie, szuranie i dudnienie. Nie wypada też pominąć gry cieniem i podwiewania pościeli suszarką. Może i brzmi to zabawnie, jednak zaręczam, iż w praktyce ten nad wyraz skromny zbiór niespecjalnych efektów specjalnych wykonuje swoją robotę zadziwiająco dobrze. Po pierwszych kilkunastu minutach filmu z zachwytem uświadomiłem sobie, iż w ogromnym napięciu czekam na najlżejszy szmer czy ruch w obrębie kadru obejmującego śpiących bohaterów. Zostałem wciągnięty w tę grę. Wiedziałem, że w obserwowanym domu coś jest i z niezdrową fascynacją chciałem to coś zobaczyć. Z popularności filmu wnioskuję, iż reżyser w ten sam sposób wkręcił nie tylko mnie, ale miliony innych widzów. Pozorną słabość niezależnej produkcji, czyli brak dostępu do technicznych fajerwerków, przekuł w siłę – podsuwając oglądającemu jedynie sugestie, urwane tropy i niewyraźne ślady, zaprzągł do pracy jego wyobraźnię, która jak wiadomo bez problemu potrafi przyćmić najbardziej wystawne kinowe superprodukcje. Paradoksalnie - największe niedostatki filmu widzę w tym samym miejscu, gdzie dostrzegam jego mocną stronę. Oren Peli niezwykle sprawnie poradził sobie z wykreowaniem iluzji z bardzo ograniczonych środków. Wydaje mi się jednak, iż mógł wykombinować trochę więcej sztuczek. Były momenty, w których czułem się już nieco zblazowany dudniącym demonem i chciałbym zostać zaskoczony czymś innym niż kolejną odmianą niepokojącego, nocnego hałasu. Więcej gry światłem, niewyraźne kształty na granicy widzialności... czegoś mi zabrakło w tym poniekąd bardzo udanym horrorze. Innym zastrzeżeniem jest nieprzekonująca konstrukcja charakterów. Kilka razy zetknąłem się z zarzutami, iż zachowania bohaterów nie są wiarygodne. Nie do końca podzielam tę opinię, choć przyznam – mogą być irytujące, tak jak mógłby być irytujący w sytuacji zagrożenia człowiek, który z zagrożeniem nigdy się nie zetknął. Prześladowana para często działa tak, jakby była kompletnie pozbawiona instynktu. Szczególnie dotyczy to Micah. Jednak dla mnie jego osobowość była wiarygodna. Tak zwany "duży chłopiec": niefrasobliwy, ciekawski i dosyć beztroski; wszystkie wydarzenia niemal do końca traktował jako rodzaj zabawy, fascynujący eksperyment, grę pomiędzy nim a demonem. Poza tym ekscytowało go, iż ma okazję zebrać niesamowity materiał, który zdobędzie popularność w internecie. Jego lepsza połówka, Katie, początkowo akceptuje tę zabawę, jednak widząc, iż działania chłopaka prowokują demona, próbuje je powstrzymać, ale brakuje jej siły. Ostatni akapit, czas na werdykt. Żeby nie było nudno przyjmijmy skalę od 1 do 13. Film dostaje ode mnie 8. W skali opisowej będzie to "niezwykle mocny średniak, prawie debeściak". Być może umiarkowana ocena wynika z faktu, że nie łyknąłem całej marketingowej otoczki "Paranormal Activity". Przed obejrzeniem nie czytałem nawet recenzji tego filmu, więc nie miałem pojęcia, co mnie czeka. Nie byłem więc nastawiony ani pozytywnie, ani negatywnie. Nawiasem mówiąc - w ten sposób ominąłem niezły kawał roboty wykonanej wokół projektu, który był intensywnie promowany metodami marketingu ambientowego. Jednym z elementów kampanii była informacja, że Steven Spielberg przestraszył się tego filmu. Podobno to prawda, jednak prawda w show biznesie jest dosyć wieloznacznym pojęciem. Zastanawiam się, czy chodziło o samą narrację, czy może o niepokojący dla kasowego reżysera fakt, iż materiał kosztujący niespełna 15 tysięcy dolarów, nakręcony w ciągu zaledwie 7 dni, w obrębie jednej lokalizacji w ciągu pierwszych 5 dni w samych Stanach Zjednoczonych zarobił 100 milionów dolarów. To może być szpilka wetknięta w rozdymany finansowo hollywoodzki balon.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Paranormal Activity" z dnia na dzień stało się fenomenem w USA, gdzie z nic nieznaczącej,... czytaj więcej
Cyfrowa kamera – 3 000 złotych. Tabliczka Ouija – 200 złotych. Halloween z dziewczyną – bezcenne. Wszyscy... czytaj więcej
XXI wiek to bez wątpienia wiek, w którym horrory królują w kinie dzień w dzień. Co rok powstaje masa... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones