Recenzja filmu

Pasja (2004)
Mel Gibson
Jim Caviezel
Maia Morgenstern

Drogi krzyżowej c.d.

Droga krzyżowa i tylko to, bo o wartościach artystycznych mowy być nie może! To żenujące, że film tak słaby (z punktu postrzegania tego filmu jako wypowiedzi artystycznej) miałby stać się
Droga krzyżowa i tylko to, bo o wartościach artystycznych mowy być nie może! To żenujące, że film tak słaby (z punktu postrzegania tego filmu jako wypowiedzi artystycznej) miałby stać się kinowym przebojem, być może kasowym, bo każdy chce go zobaczyć, skoro już tak rozkręcona została reklama, ale nie przebojem faktycznym pod względem artystycznego poziomu. Przede wszystkim co za pomysł, że od pojmania w Ogrójcu do chwili śmierci Jezusa upłynęło ledwie kilkanaście godzin? To tak jakby dawać wiarę i temu, że wszechświat (w rozumieniu naszego upływu czasu) został stworzony w siedem dni! Gibsonowi istotnie wydaje się, że tylko on i jego drużyna mają patent na rozumienie ogromu męki, jaka przypadła w udziale Jezusowi ku odkupieniu grzechów... Wciska też nachalnie "ciemnemu" widzowi, co należy uznać za zło, a co za dobro skończone... Jakby widz nie potrafił sam rozróżnić, dopóki nie nałoży się "siłom z piekła rodem" jakichś zniekształconych masek, bo a nuż widz się pomyli... "Pasja" Gibsona opowiada o rzekomych ostatnich 12 godzinach życia Jezusa Chrystusa. Nie przyszło mi trudno otrząsnąć się z tego, co zobaczyłam na ekranie, bo wypowiedź Gibsona jest odarta z przekazu duchowego, a jatka dla samej jatki jest dla mnie niegodna, by ją poddawać dalszym rozważaniom. Gibson epatuje dosłownością tak natrętną, że od pierwszych chwil oglądania filmu na długo przed katowaniem Jezusa wiedziałam, że nie wyniosę z tego filmu nic - typowo amerykańska produkcja na miarę widza... jakiego? Ja nie wiem jakiego, bo nie dzielę ludzi na nacje, rasy czy klasy. Jestem skłonna zaakceptować samo biczowanie, chociaż i tak nie rozumiem, dlaczego Gibson zdecydował się na wariant bicza rzymskiego zakończonego hakami, skąd czerpał wiedzę, skoro jest już tak dosłowny, że właśnie taki wariant bicza został zastosowany - nawet całun turyński (chociaż nie wiem, czy Gibson akceptuje jego autentyzm) wskazuje na zastosowanie bicza zakończonego kulkami, które wprawdzie też ciało rozrywały wbijając się w nie, jednak efekt estetyczny dawałoby ciut inny, ponadto czy ciało Jezusa rzeczywiście było rozszarpywane również z całym rozmysłem i z przodu? Nie wiem, niemniej jestem skłonna kupić i taką wersję, ale już to, co całkowicie sobie domyślił na Golgocie, przechodzi wszelkie pojecie. Rzucanie krzyżem z upiętym na nim Jezusem? Spryskiwacz ogrodowy z boku Jezusa? Tu nie chodzi nawet o przesadę, są to sceny zwyczajnie głupie i nie wiem z myślą o jakim widzu obmyślone! Jezus, będąc w takim stanie po biczowaniu, naprawdę nie dałby rady wziąć jeszcze na siebie krzyża, przekraczałoby to absolutnie możliwości człowieka, u którego przy tak "otwartym" ciele już musiała wdać się infekcja, byłby w gorączce. Ba, leżałby może nawet w malignie - droga na Golgotę nie byłaby możliwa do zrealizowania bezpośrednio po takim skatowaniu człowieka. Można by go najwyżej pół żywego na Golgotę wnieść! Nie odwracałam głowy od ekranu, no może w momencie wbijania gwoździ w dłonie - gwoździ zresztą, których kopie sprzedają się teraz na amerykańskim rynku znakomicie i już to jest jaskrawa paranoja! Gibson nie przesadził "nieco", tylko mocno i kompletnie zapomniał, po co w ogóle przyszedł mu do głowy pomysł realizacji filmu o tej właśnie tematyce! Tak, właśnie tak, drogi panie Kamiński, ten cały Gibsonowski kicz przesłonił całkowicie wymowę filmu! I nie jesteśmy w stanie zobaczyć niczego ponadto. Chociaż przyglądając się komentarzom, można pomyśleć, że jednak da się dostrzec coś więcej, ale czy naprawdę? Czy nie są to jakieś rozhisteryzowane reakcje na wpół bogobojnych wyznawców?! A udało mi się znaleźć w księgach Nowego Testamentu zupełnie pyszny cytacik: "Kto zaś wierzy we Mnie, a nie pełni moich przykazań, mimo że wierzy w imię moje, nie będzie miał korzyści" i drugi: "Gdy wierzą w imię moje, a czynią jak grzesznicy, czynią jak ci, którzy nie wierzą". Powiedziałabym dosadnie: z filmu nie płynie żadne przesłanie. Jeżeli chodzi o oprawców, to mnie akurat ich zachowanie nie wydaje się dziwne, przecież nie są to żołnierze przygodnie dobrani, tylko wyznaczeni i najprawdopodobniej słynący z sadyzmu, pastwienie się nad ujarzmionymi jest zapewne ich stałą rozrywką. Jednak w drodze na Golgotę rzeczywiście mogli już sobie odpuścić, nie tylko dlatego, że Jezus w końcu nie był dla nich nikim istotnym, co raczej dla uprawdopodobnienia historii Jezusowej, skoro to wszystko ma mieć miejsce w ciągu ledwie 12 godzin (!), a tak w zasadzie można tylko boki zrywać, jaką kompletną ciemnotę Gibson pragnie widzom sprzedać i sprzedaje, a my kupujemy! Myślę nawet, że to celowe - chyba już w końcu przeciąganie degraduje i sama Mękę Pańską. Bo po takim cierpieniu i ze stale raniącą skórę koroną cierniową, jeszcze to nieustające chłostanie, przywalanie krzyżem, kopanie leżącego itp. (zabrakło już chyba tylko oddania moczu na zelżonego Jezusa), można w zasadzie śmiało założyć, że Jezus już nie czuł nic, wlókł się na Golgotę bezwolnie i jakby w znieczuleniu. Już pierwsze zwolnienia ujęć (chociaż to się naprawdę - jak widzę na stronie Filmwebu - widzom podoba!) kazały mi ciężko westchnąć, a nie poszłam ze złym nastawieniem na ten film. Symbole? Czy może mowa o kruku, na widok którego można już było tylko parsknąć... Wszystko w tym filmie jest tak dosłowne, tak wyłożone kawa na ławę, że trudno o dostrzeżenie jakiejkolwiek symboliki - będę wdzięczna każdemu, kto wskaże mi występujące w tym filmie symbole. Że co, że chleb z wieczernika to ciało Chrystusa? W tym filmie wszystko jest takie oczywiste... Że woda Piłata z wodą do obmyć rytualnych Jezusowi się zazębia, zresztą ciekawe czemu... To rzeczywiście dobre pytanie: jak odebrałby ten film człowiek, który o Chrystusie i chrześcijaństwie nie miałby pojęcia - rzeczywiście trudno wtedy o zrozumienie, na czym się ta wiara zasadza! Wszystkie retrospekcje są na tyle zdawkowe, że zrozumiałe wyłącznie dla tych, którym wiara chrześcijańska nie jest obca, bo cóż np. że obmywa stopy - dla osoby nie wtajemniczonej wymowa tej sceny nie jest i nie może być jasna! Obecność Marii w trakcie drogi na Golgotę nie znajduje żadnego uzasadnienia w świetle Ewangelii. Wymowy antysemickiej też nie dostrzegam, niemniej zdanie dotyczące winy nie Piłata, lecz tych, którzy Jezusa mu wydali, uważam za zbędny dodatek w ustach samego Jezusa! Chrystus poszedł na śmierć dobrowolnie z "bezmiernej miłości, za grzechy wszystkich ludzi, aby wszyscy dostąpili zbawienia". Maria Wiśniewska
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pozwolę sobie zacząć od stwierdzenia - jestem niewierząca. Na "Pasję" wybrałam się z czystej ciekawości... czytaj więcej
"Pasja", czyli film Mela Gibsona tak oczekiwany i chyba najbardziej kontrowersyjny od wielu lat, opowiada... czytaj więcej
Nie wiem w ogóle od czego zacząć. Przecież nie będę pisać, że reżyserem był Mel Gibson, Maryja jest... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones