Recenzja filmu

Piękne istoty (2013)
Richard LaGravenese
Alden Ehrenreich
Alice Englert

Słodka "szesnastka"

Opowieści o pięknych istotach broni momentami obsada: Emma Thompson i Jeremy Irons wyraźnie bawią się swoimi rolami, Emmy Rossum z finezją odgrywa przegiętą femme fatale, zaś Alden Ehrenreich ma
Nad fikcyjnym miasteczkiem Gatlin ciąży klątwa. Kiedyś leżało w Nebrasce, a pod prażącym słońcem krwawy plon zbierały zamieszkujące je "Dzieci kukurydzy". Teraz znajduje się w dusznej i parnej Południowej Karolinie, zaś czarną magię praktykują tam "Piękne istoty". Bohaterowie majstrują przy pogodzie, zamieniają ludzi w bezwolne marionetki i rzucają uroki na prawo i lewo. Szkoda, że tej ostatniej umiejętności nie posiadł reżyser filmu, Richard LaGravenese.

Zła wiadomość: to obraz o klasę gorszy od pierwszego "Zmierzchu". Dobra wiadomość: jest o klasę lepszy od jego marnych sequeli. Skojarzenia z sagą Stephanie Meyer wydają się na miejscu głównie ze względu na materiał wyjściowy – serię romansideł dla młodzieży autorstwa Kami Garcii i Margaret Stohl. Schemat fabularny został lekko zmodyfikowany, ale wrażenie deja vu nie opuści was przez cały seans: oto rozmiłowany w zakazanej przez konserwatywną społeczność literaturze przystojniak Ethan (Alden Ehrenreich) zadurza się w nowo przybyłej do miasteczka Lenie (Alice Englert). Fascynacja przeradza się w miłość, jednak nad zakochaną parą wiszą czarne chmury: dziewczyna należy do rodu Obdarzonych, a podczas zbliżających się szesnastych urodzin los zepchnie ją na ścieżkę dobra lub zła, Światła bądź Mroku.

Oczekiwanie na słodko-gorzką "szesnastkę" Leny mija nam pod znakiem ckliwych anegdot z dzieciństwa bohaterów, wyznań miłosnych pod wierzbą, gimnazjalnych rozprawek na temat wyższości Bukowskiego nad Vonnegutem i tym podobnych atrakcji. LaGravenese rozwija akcję dość powoli i daje fanom nacieszyć się lukrowanymi obrazkami. Kilka wątków – jak choćby zderzenie konserwatywnej i ortodoksyjnej społeczności z liberalną, "pogańską" rodziną Ravenwood albo idea literatury jako katalizatora wszelkich rebelianckich postaw – jest ciekawych, lecz twórcy nie potrafią nadać im odpowiedniego fabularnego ciężaru. Koniec końców, wszystko zasnuwa mgiełka kiczowatego melodramatyzmu.

Opowieści o pięknych istotach broni momentami obsada: Emma Thompson i Jeremy Irons wyraźnie bawią się swoimi rolami, Emmy Rossum z finezją odgrywa przegiętą femme fatale, zaś Alden Ehrenreich ma zarówno niezłą prezencję, jak i ekranową charyzmę – bez problemu potrafi tchnąć ducha w papierową postać Ethana. W ostatniej, najsłabszej partii filmu reżyserowi trudno jednak skorzystać nawet z tego atutu – rewia mało pomysłowych i kiepskich technicznie efektów specjalnych obnaża nie tyle budżetowe braki (film kosztował sporo jak na taką produkcję, bo prawie 60 milionów dolarów) co niedobór inscenizacyjnego polotu twórców. Widać bez wyobraźni nawet najlepszy podręcznik zaklęć nie wystarczy.
1 10
Moja ocena:
4
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Celem każdej wytwórni filmowej jest jak największy zarobek. Studia prześcigają się zatem w pomysłach,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones