Recenzja filmu

Pociąg życia (1998)
Radu Mihaileanu
Lionel Abelanski
Rufus

Śmiech przez łzy, łzy, łzy...

To jedna z najzabawniejszych komedii, jakie widziałem. A jednocześnie jeden z najbardziej wzruszających obrazów kiedykolwiek nakręconych. Jak to możliwe? Jak to połączyć? Wydawało się rzeczą
To jedna z najzabawniejszych komedii, jakie widziałem. A jednocześnie jeden z najbardziej wzruszających obrazów kiedykolwiek nakręconych. Jak to możliwe? Jak to połączyć? Wydawało się rzeczą karkołomną kręcić komedię o Holokauście. Do dziś jest to na całym świecie temat tabu, o którym można mówić tylko z powagą, to sprawy ciemne, bolesne, niezrozumiałe i straszne. W samym Izraelu swego czasu głośna była sprawa rzeźbiarza Tumarkina, uhonorowanego nagrodą przez Instytut dokumentacji Zagłady Yad Vashem - i pozbawionego tej nagrody w kilka dni później, ze względu na protesty przeciw kontrowersyjnym poglądom - a Tumarkin nie podchodził po prostu do Holokaustu na kolanach, krytykował swych rodaków z Izraela, broniących się przed intelektualną zadumą nad Zagładą. A jednak Mihaileanu zrobił o losie Żydów podczas II wojny światowej komedię. Nakręcił przedziwną bajkę o pociągu, sfingowanej deportacji, Żydach przebranych za Nazistów, dziwną przypowieść o Narodzie Wybranym w najtrudniejszej dla niego chwili - i zrobił to w sposób na tyle perfekcyjny, że stale pamiętając o horrorze tamtych czasów cieszymy się jak dzieci, gdy Niemcy salutują przebranemu za feldmarszłka Rzerzy kupcowi Mordechajowi. Gdy w chwili wytchnienia żydowska młodzież uczy się miłości, a dorośli z powagą słuchają gry na skrzypcach cygańskiego grajka. Gdy francuski ruch oporu zadziwiony widzi "hitlerowców" z pociągu modlących się w dzień szabatu wraz z "deportowanymi" Żydami. Bo właśnie dowcip był jednym ze sposobów, w jakie naród ten bronił się przed prześladowaniami, był metodą oswajania grozy. Jakże wiele jest dowcipów, próbujących ośmieszyć antysemityzm początku XX wieku... "Pociąg życia" jest jednym z niewielu filmów, które w sposób wyważony, delikatny - ale po prostu zabawny próbują oswoić Holokaust. Jest wartko zrealizowany, koncertowo zagrany (z fascynacją obserwujemy, jak przemiana żydowskiego kupca w "odgrywanego" feldmarszałka nie jest wcale powierzchowna - i jak świetnie Rufus ją odgrywa), ma świetną, czerpiącą z klezmerskiej tradycji muzykę Bregovicia. A efekt tego wszystkiego jest taki, że chce nam się śmiać i płakać wraz z podróżującymi pociągiem Żydami, którzy przekraczają linię frontu - i rozpoczynają tańce, podczas gdy wokół świszczą pociski. Cóż za piękna metafora dziejów tego najciężej doświadczonego przez historię Narodu - który nigdy, nawet mimo milionów swych pomordowanych, nie utracił gorzkiej radości życia. Nawet wtedy, gdy cała historia, cały dowcip, cała radość - to tylko śmiech przez łzy za drutem kolczastym. Nawet wtedy.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kwalifikując "Pociąg życia" w ramy gatunku filmowego, w przeciągu 98 procent filmu nie mamy wątpliwości.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones