Recenzja filmu

Pokolenie P (2001)
Erik Skjoldbjærg
Christina Ricci
Jason Biggs

Choroby psychiczne zawsze niosą za sobą problemy

"Pokolenie P" po prostu trzeba obejrzeć, ponieważ porusza tak bardzo istotny temat, że każdy powinien posiadać przynajmniej szczątkową wiedzę o tym. Podczas seansu pojawia się niesamowita liczba
Gdy poznaję jakąś nową osobę, to najczęściej jestem jej bardzo ciekawa. Jednak ulegam też pierwszemu wrażeniu, którego bardzo nie lubię, ale niestety ten efekt istnieje. Staram się z tym walczyć i mimo nie do końca pozytywnej pierwotnej opinii, być otwartą i nieoceniającą osobą. Czy mi się to udaje? Czasami na pewno, ale na pewno też nie zawsze. A zapewniam Was, że warto poznać głębiej innych ludzi. Sprawdzić, o czym marzą, czego się boją, jak żyją. Każdy człowiek jest istotą inspirującą i pełną  tajemnic. 

Elizabeth zaczyna nowy rozdział w życiu – idzie na studia. Łączy się to z wyprowadzką z domu i zamieszkaniem w akademiku. Jest to ten moment, gdy młoda osoba może się wreszcie wyrwać spod skrzydeł rodziców, zakrztusić wolnością i możliwościami. Lizzy pragnie być krytykiem muzycznym i jest gotowa na wiele poświęceń, by spełnić to marzenie. Lecz niestety przeszłość nie tak łatwo pozwala o sobie zapomnieć...

"Pokolenie P" jest kolejnym filmem wybranym z leksykonu filmów psychologicznych. Porusza on bardzo trudny temat, ponieważ w tej produkcji mowa o zaburzeniu borderline. Jest to konkretnie zaburzenie osobowości, które mocno wpływa na życie ludzi i często nie pozwala im nawet funkcjonować. Już Wam wspominałam nieraz, że nadzwyczaj cenię takie historie, gdyż to one prowadzą do uświadomienia sobie wagi problemu.  "Pokolenie P" idealnie ukazuje, jak wygląda ta choroba. Jednakże nie ogranicza się tylko do tego – idzie dalej. Oglądając film, możemy zobaczyć, z jak trudną sytuacją musi zmierzyć się rodzina i osoby bliskie. Dla nich nie jest to tylko przeziębienie, ale codzienna niewiadoma, wieczne życie w stresie oraz problemy z zaufaniem. Niektóre osoby po prostu się poddają i odchodzą od chorego, czego w żaden sposób nie można ocenić. Są też ludzie, którzy będą cały czas, tylko oni też płacą za to olbrzymią cenę. Nie można też zapomnieć, że w niektórych przypadkach da się dotrzeć do konkretnych przyczyn, które uaktywniły chorobę. U Elizabeth można dość dokładnie przejść tę ścieżkę. 

"Pokolenie P" jako film nie podobało mi się. Przekonało mnie tylko rzeczywiste ukazania zaburzenia. Tak to strasznie mi się dłużył, mimo tego że jest dość krótki. Było wiele aspektów, które były albo niezrozumiałe, albo nie przemawiały do mnie. Aczkolwiek ostatecznie czułam się bardzo poruszona i miałam wiele do przemyślenia. 

Elizabeth jest genialnie wykreowana. Od początku polubiłam ją i czułam do niej podziw. Oczywiście – robiła wiele złych rzeczy, ale walczyła z tym, szukała pomocy. A ja prawie przez cały czas chciałam jej ją dać, choć w żaden sposób nie byłam w stanie. Wielokrotnie myślałam o tym, że mogłaby stworzyć sobie cudowne i szczęśliwe życie, gdyby każdej jej próby nie niszczyła choroba. Patrzeć, jak sama doprowadza do całkowitych katastrof, mimo że tego nie chce, było naprawdę straszne. Jej przyjaciółka Ruby również wzruszyła mnie dogłębnie, ponieważ miała w sobie radość, wolę walki i otwartość na ludzi i ich problemy. Jednak tak jak wcześniej pisałam, ta choroba każdego dotknie, jak już pojawi się w otoczeniu. W filmie można obserwować, jak Ruby z dnia na dzień gaśnie i nie do końca jest w stanie poradzić sobie z ta sytuacją. Dość mocno się z nią utożsamiałam. Nigdy nie znalazłam się w tak drastycznym położeniu, ale widziałam wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, jak taka relacja może się skończyć. Ważną rolę w historii odegrała również Sarah – mama Elizabeth. Bardzo mnie irytowała. Cały czas twierdziła, że robi coś dla córki, tymczasem miałam całkowicie odmienne odczucia. To nie jest tak, że ona w pewnym momencie straciła siły. Mam wrażenie, że ona od samego początku zawiodła i przyczyniła się do problemów córki. 

Postać Elizabeth grała Christina Ricci i niestety zawiodła mnie pod względem swoich umiejętności aktorskich. Grała sztywno i ogólnie nienaturalnie. Nie potrafiła oddać specyfiki zaburzenia i odpowiednio oscylować między chorobą a normalnością. Spodziewałam się czegoś więcej. Choć zszokowałam się, gdy dowiedziałam się, że właśnie ta aktorka grała jedną z głównych postaci w "Rodzinie Addamsów". W ogóle jej nie poznałam, a akurat za tą rolę cenię ją. Ruby zagrała Michelle Williams, która ukazała pełną gamę emocji i tym zyskała u mnie olbrzymi plus. Trzeba mieć talent, by poradzić sobie z tak skomplikowaną mieszanką. 

"Pokolenie P" po prostu trzeba obejrzeć, ponieważ porusza tak bardzo istotny temat, że każdy powinien posiadać przynajmniej szczątkową wiedzę o tym. Podczas seansu pojawia się niesamowita liczba pytań, refleksji, ale również i strach. Film sam w sobie nie zachwyca i wręcz stwierdzę, że bardzo nudzi, ale czasami warto jest wytrwać, by wynieść z niego coś ważnego. 
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Problemy w pracy? W miłości? Trudności w dogadywaniu sie z ludźmi i nawiązywaniu znajomości? A może ... czytaj więcej
Depresja. Cóż, nie da się ukryć, że zapada na nią coraz więcej osób. "Pokolenie P" pokazuje, jak silnym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones