Recenzja wyd. DVD filmu

Potężny i szlachetny (1998)
Peter Chelsom
Sharon Stone
Gena Rowlands

Piękny i poruszający

Jedną z zasad dobrej recenzji jest nieujawnianie swoich preferencji na samym jej początku. Niestety, w poniższym tekście tę zasadę, jak najbardziej świadomie, złamię. Bywa czasem tak, że w
Jedną z zasad dobrej recenzji jest nieujawnianie swoich preferencji na samym jej początku. Niestety, w poniższym tekście tę zasadę, jak najbardziej świadomie, złamię. Bywa czasem tak, że w przypadku obcowania z dziełem wybitnym powściągliwość jest nie tylko niewskazana, ale i szkodliwa: nie pozwala wyrazić prawdziwego zachwytu, szczerych emocji i rzeczywistego poruszenia. Dlatego na wstępie pragnę poinformować: "Potężny i szlachetny" to film genialny. Kropka.

Urok całego obrazu tkwi w znacznej mierze w fabule, choć opowiada ona stosunkowo prostą historię. Oto w sąsiedztwie Maksa (Elden Henson), samotnego, wyśmiewanego w szkole chłopaka, zamieszkuje Kevin (Kieran Culkin). Chłopcy są zupełnym przeciwieństwem: Max to potężnie zbudowany młody człowiek, który choć dobroduszny, nie grzeszy inteligencją. Jego nowy sąsiad jest kaleki i z trudem może się poruszać, rekompensując to zamiłowaniem do nauki. Mimo różnic, chłopcy zaprzyjaźniają się. Kevin, zwany przez Maksa Świrem, szybko zaczyna wciągać go w świat literatury – legendy o Królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu. Przyjaciele, wędrując po swym rodzinnym mieście i wykonując godne rycerzy zadania (oddając skradzioną własność, stając w obronie słabszych) poznają coraz lepiej prawdę o sobie samych. Prawda ta okaże się mieć duży wpływ na ich dalsze losy. Wkrótce okazuje się, że choroba Kevina postępuje, a w domu Maksa pojawia się dawno niewidziany ojciec – uciekinier ze zwolnienia warunkowego.

Powyższe streszczenie kazałoby przykleić obrazowi etykietkę "obyczajowy", względnie "familijny". W rzeczy samej, trudno jednoznacznie przypisać film do jakiegokolwiek gatunku. Są tu wątki komediowe i sensacyjne, ale nade wszystko - jest to przepiękny dramat o przyjaźni i walce z własną historią, na którą nie ma się niekiedy wpływu. Obrazowi takiemu jak ten najbliżej chyba do kina z rodzaju "Stań przy mnie", gdzie również występował swoisty gatunkowy synkretyzm, a i tematyka obu produkcji pozostaje do siebie zbliżona.

Co więc takiego zrobił Peter Chelsom, że przekraczając gatunkowe ramy i wykorzystując z gruntu rzeczy mało oryginalną fabułę (opartą na książce N. Philbricka), nakręcił jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem? Przede wszystkim, nadał on swemu dziełu ciekawą, przykuwającą uwagę konstrukcję. W pierwszej części skoncentrował się on na tym, by opowiedzieć ciepłą, zwyczajną historię. Film toczy się niczym luźna gawęda, a kamera wrzuca widza w zwyczajne miejsce - między licealistów na szkolnym korytarzu czy do ciemnej piwnicy, w której mieszka Max. Cała pierwsza połowa ma pokazywać zawiązywanie się przyjaźni między Maksem i Świrem. Druga część bazuje bardziej na wątkach "sensacyjnych". To test dla przyjaciół na to, ile warta jest ich relacja i na ile jest ona prawdziwa. Konstrukcja taka pozwala przywiązać się do bohaterów, a następnie z zainteresowaniem śledzić ich losy.

Siła "Potężnego i szlachetnego" tkwi zwłaszcza w jednym elemencie – film jest niesamowicie (używam tej emfazy z premedytacją) poruszający. Jestem przekonany, że ostatnie jego minuty, to jedne z najbardziej wzruszających momentów w światowej kinematografii. Porównać je można z sentymentem "Cinema Paradiso", pełnym nadziei pożegnaniem w "Once" czy z tęsknym rozstaniem w "Panu od muzyki". Jednocześnie wzruszenie to nie ma nic wspólnego z wyciskaniem łez; jest ono spowodowane pięknem, uniesieniem, a nie żalem czy ckliwością. Kluczowa jest tu dualna konstrukcja, którą opisałem wyżej: kiedy już polubimy Maksa (jako nieszczęśliwego człowieka skazanego na swój los) i Kevina (żyjącego ideałami ułomnego młodzieńca) zakończenie będzie dla nas druzgocące i na bardzo, bardzo długo zapadnie w naszej pamięci.

Niesamowite wrażenie robi również muzyka Trevora Jonesa (tytułową piosenkę wykonuje Sting). Obok motywów rodem z Dzikiego Zachodu (harmonijka i gitara) czy średniowiecznego zamczyska pojawiają się tam piękne kompozycje symfoniczne. Idealnie podkreślają one to, co dzieje się na ekranie, na długo zapadając w pamięć. Warto napisać również o aktorstwie, które jest bezbłędne. Główny ciężar uniesienia całej obrazu spadł na dwóch najmłodszych bohaterów. Elden Henson w roli niegrzeszącego inteligencją osiłka jest wprost rewelacyjny. Kieran Culkin udowodnił natomiast, że ma talent o wiele większy od znanego brata, a przy tym nie stał się ofiarą własnej popularności. W tle przewijają się Gena Rowlands, Gillian Anderson czy Sharon Stone (nominacja do Złotego Globu za rolę w tym filmie).
Film nie jest pozbawiony potencjalnych wad (to dziwne wyrażenie ma podkreślić, że pewne jego cechy mogą, choć nie muszą, zostać poczytane za wady). Fabuła jest czasem wyidealizowana, a zdarzenia niekiedy nieprawdopodobne. Niemniej, film opowiada o czystej, młodzieńczej przyjaźni. Jestem głęboko przekonany, że większość z nas marzy o takiej idealnej relacji, na którą – jak się zdaje – minął już czas.

Można żałować jedynie dwóch rzeczy. Po pierwsze tego, że film jest prawie w ogóle nieznany. Co ciekawe, doczekał się on w naszym kraju wydania na DVD. Po drugie, to ostatni dobry film Petera Chelsoma (może oprócz "Igraszek Losu"). Aż trudno uwierzyć, że człowiek, który nakręcił tak świetny film jak "Potężny i szlachetny" stanął później za kamerą, by stworzyć... "Hannę Montanę"! 

Podsumowując "Potężny i szlachetny" to przepiękne, ciepłe kino, które na długo zapada w pamięć. To światowa czołówka dramatu, która pozostaje z człowiekiem i wiele wnosi do jego życia. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones