Ponure Glasgow i ponura historia o winie, karze i rozgrzeszeniu. "Red Road" to propozycja dla osób cierpliwych, lubiących niespieszne historie skoncentrowane na detalach.
W ludziach istnieje naturalna potrzeba szukania winnych. Ktoś musi odpowiedzieć za wszystkie złe zdarzenia, które nas spotykają. Ktoś musi zostać ukarany. Potrzebujemy tego, by uwolnić się od bólu, by uciszyć nasze własne sumienia. Wbrew jednak naszym oczekiwaniom spokój nie idzie w parze z karą. Wie coś o tym Jackie, główna bohaterka filmu "Red Road" Angielki Andrei Arnold. Kilka lat temu w tragicznym wypadku zginęli jej mąż i córeczka. Sprawca wypadku, Clyde, który był już notowany, dostał 10-letni wyrok. Jednak Jackie nadal żyje tamtą tragedią, wciąż kładzie się do snu z urnami zawierającymi prochy bliskich, odmawiając rodzicom jej męża właściwego pochówku syna i wnuczki. Pewnego dnia na ekranie monitora z jednej z kamer przemysłowych rozmieszczonych na ulicach Glasgow dostrzega Clyde'a. Okazuje się, że za dobre sprawowanie został zwolniony z więzienia przedterminowo. To otwiera niezabliźnione rany. Jackie nie zamierza stać spokojnie i przyglądać się, jak morderca jej córki próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Zrobi wszystko, by Clyde powrócił do więzienia. Im bardziej się jednak będzie starać pognębić Clyde'a, tym bliżej będzie konfrontacji z prawdą. Konfrontacja ta zaś może stać się początkiem prawdziwego procesu zdrowienia. Czy jednak bohaterce starczy odwagi, by przestać się kryć za cudzą winą? "Red Road" zrealizowany jest w stylu przypominającym surowe filmy skandynawskie spod znaku Dogmy, choć nie trzyma się jej zasad zbyt rygorystycznie. Reżyserka (i scenarzystka zarazem) postawiła na bardzo wolne tempo opowiadania historii. Przez większość filmu niewiele się dzieje, choć całość cierpliwie prowadzona jest w kierunku końcowej konfrontacji. Dla osób lubiących niespieszne historie, koncentrujące się na detalach, na stopniowym budowaniu portretów psychologicznych bohaterów będzie to propozycja w sam raz na wieczorny wypad do kina. Całymi minutami obserwujemy, jak Jackie przygląda się mieszkańcom miasta. Oglądamy mężczyznę, którego pies ledwo już dyszy i sprzątaczkę, która przez chwilę łudziła się, że znalazła sobie amanta. Widzimy, jak Clyde niezdarnie próbuje porozumieć się z dawno niewidzianą córką, a mieszkająca z nim młoda para stara się przeżyć bez pieniędzy i perspektyw na lepsze jutro. Glasgow i jego mieszkańcy są ponurzy i szarzy, pozostają niewolnikami okoliczności, z których z wielkim trudem (jeśli w ogóle) mogą się wydostać. Mimo pewnych promyków nadziei dominuje depresyjne przygnębienie, dlatego też nie jest to obraz przeznaczony dla pesymistów, których tylko utwierdzi w ich spojrzeniu na świat.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu