Recenzja filmu

Robin Hood: Książę złodziei (1991)
Kevin Reynolds
Kevin Costner
Morgan Freeman

Zobaczyłem raz, zobaczę znowu

Zapewne każdy ma taki film lub nawet kilka, do których wraca przy każdej możliwej okazji, aby po raz n-ty obejrzeć to samo, jednak pochłaniając z tym samym zapałem jak za pierwszym razem. I ja
Zapewne każdy ma taki film lub nawet kilka, do których wraca przy każdej możliwej okazji, aby po raz n-ty obejrzeć to samo, jednak pochłaniając z tym samym zapałem jak za pierwszym razem. I ja mam kilka takich dzieł. Czy to pierwsze trzy części "Omena", "Milczenie owiec" czy "Kevin sam w domu", "Kevin sam w Nowym Jorku". "Robin Hood: Książę złodziei" to bez wątpienia film, do którego powrócę przy najbliższej okazji. Kim jest Robin Hood, chyba każdy wie. Mamy XII wiek. Okres krucjat. Robin (Costner) ucieka z więzienia i razem ze swoim towarzyszem (Freeman) powraca do ojczyzny - Anglii. Na miejscu czeka go jednak nieprzyjemna niespodzianka, albowiem odkrywa, że jego posiadłość została zniszczona, a do tego rządy na tych terenach przejął demoniczny i zachłanny Szeryf z Nottingham (Rickman). Robin, przez przypadek, poznaje grupę banitów, którzy w lesie szukają schronienia przed szeryfem. Wkrótce zostaje ich przywódcą i namawia do przeciwstawienia się władcy. Zyskuje także sławę, jako ten, który zabiera bogatym i rozdaje biednym… Jednak o czym tak naprawdę jest "Robin Hood"? Przede wszystkim o przyjaźni, miłości i poświęceniu. Wszystkie te rzeczy zazębiają się ze sobą, aby doprowadzić do głównego motywu: walki dobra ze złem. Cóż, jak kończą się takie historie, chyba każdy wie. Oczywiście dobro zwycięża. Jednak nie wyobrażam sobie innego zakończenia tego dzieła, jak tylko triumf Robina i jego dzielnych kompanów, a unicestwienie zła, jakim jest szeryf. Po prostu tak być musiało. I kropka. Historia znana, więc co przykuwa uwagę widza? Bez namysłu odpowiem, że akcja. Tutaj nie ma miejsca na nudę. Od początku do końca coś się dzieje. Do tego muzyka, która podtrzymuje akcję, nasyca człowieka niejakim podnieceniem, czyli spełnia swoją rolę w 100% (tutaj ukłony dla Michaela Kamena). No i gra aktorska. Na pewnym forum spotkałem się z pytaniem: "Robin Hood czy Szeryf z Nottingham? Kevin Costner czy Alan Rickman? Który z nich lepiej zagrał swoją rolę?”. Szczerze, to nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony bardzo przekonujący w swojej roli Costner, a z drugiej demoniczny, przebiegły i bezwzględny Rickman. Obydwaj, według mnie, zagrali na podobnym poziomie i nie umiałbym wybrać, który z nich włożył w swoją rolę więcej serca. Z pozostałych aktorów należy wspomnieć Morgana Freemana, Mary Mastrantonio czy Seana Connery'ego, który mimo bardzo, ale to bardzo, epizodycznej roli (pojawia się na sam koniec, może na minutę) wniósł, wydaje mi się, sporo ciepła, jeżeli tak można to ująć. Obraz bez wątpienia zalicza się do gatunku przygodowego, ale jakże humorystycznego. Od razu na myśl przychodzi mi seria "Indiany Jonesa" czy "Piraci z Karaibów", które są połączeniem tych samych chwytów, aby zadowolić widza. Jednak jakże skutecznie spełniających swoją rolę. Można pokusić się o pewien, może nieco naciągany, schemat: akcja, dialog, akcja. Mnie to pasuje. Cóż tu więcej pisać? Po prostu polecam. Ja się zakochałem. Na koniec dam pewną wskazówkę: za żadne skarby świata nie oglądajcie tego filmu na kanale telewizyjnym, który podczas tego typu seansów serwuje mnóstwo reklam. To tylko psuje odbiór każdego dzieła, a tego, wydaje mi się, że w szczególności.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones