Recenzja filmu

Słodki zapach sukcesu (1957)
Alexander Mackendrick
Burt Lancaster
Tony Curtis

Nie taki słodki

"Słodki zapach sukcesu" to kawał bardzo dobrego klasycznego kina. Mocny scenariusz jest poparty porządnym aktorstwem i bezbłędną reżyserią. Wszystko wygląda tu na dopięte na ostatni guzik, a
"Słodki zapach sukcesu" to kawał bardzo dobrego klasycznego kina. Mocny scenariusz jest poparty porządnym aktorstwem i bezbłędną reżyserią. Wszystko wygląda tu na dopięte na ostatni guzik, a drapieżny obrazek prezentujący fragment życia nowojorskich dziennikarzy lat 50 XX wieku daje do myślenia i dziś.
 
Oto Sidney Falco (Tony Curtis), przeciętny agent prasowy, na zlecenie zatrudniającego go wpływowego felietonisty J.J. Hunsecker (Burt Lancaster) ma za zadanie rozbić związek siostry (Susan Harrison) swojego pracodawcy z aspirującym muzykiem z jednej z lokalnych kapel, Stevem Dallasem (Martin Milner). Z pozoru błahe zadanie okazuje się wymagać podjęcia serii niemoralnych decyzji.
 
Największym atutem filmu jest zdecydowanie scenariusz autorstwa Ernesta Lehmana i Clifforda Odetsa. Pierwszy z panów wkrótce będzie stał za tekstami takich amerykańskich klasyków jak "Północ-północny zachód", "West Side Story", "Dźwięki muzyki" i "Kto się boi Virginii Woolf?", ale w latach pięćdziesiątych pracował za grosze. To on napisał szkielet opowieści o bezwzględności władzy i trudach w zachowaniu godności przed podległe jej jednostki. Gdy się wycofał, jego miejsce zajął kluczowy dramatopisarz doby Wielkiego Kryzysu, Clifford Odets. Napisany przez tą dwójkę tekst to świetna konstrukcja pełna kultowych dialogów, których nie powstydziłby się sam Aaron Sorkin. Każde słowo, każda litera zdaje się być odpowiednio wyważona i mieć właściwe miejsce. Fabuła od samego początku wciąga i trzyma w napięciu aż do samego końca, który wcale nie jest tak łatwo przewidzieć. Za podstawę scenariusza posłużyła prawdziwa historia króla ówczesnej prasy plotkarskiej, Waltera Winchella. Podczas gdy cała Ameryka fascynowała się słowami publicysty, on bez skrupułów niszczył politycznych przeciwników oraz mężczyznę zakochanego w jego córce.
 
W odpowiednika Winchella w "Słodkim zapachu sukcesu" brawurowo wciela się Burt Lancaster. Jego J. J. Hunsecker jest twardy i nieustępliwy. Amerykański aktor potrafi nadać każdemu słowu siły i niesamowitego jadu. Wystarczy na niego spojrzeć, aby wiedzieć, że z nim się nie zadziera. Filmowy J. J. Hunsecker jest człowiekiem, który "mówi politykom, co mają robić" i którego pióro jest silniejsze od niejednego miecza. Mimo całej bezwzględności okazuje się mieć uczucia. Dla ukochanej siostry jest gotów zrobić wszystko, niestety czasem jest to za dużo.
 
W przypadku J. J. Hunseckera ciężko jest uniknąć porównań do innych władczych postaci ze świata filmu. Podobnie jak Charles Foster Kane i Michael Corleone bohater Lancastera pociąga za wszystkie sznurki w swoim świecie, jest bezwzględny i nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć zamierzony cel. Nie liczy się z nikim ani z niczym. Jest gotów zniszczyć każdego kto stanie mu na drodze. U innych ceni podobne wartości co bohaterowie "Obywatela Kane'a" i "Ojca chrzestnego", np. lojalność i zaufanie, ale sam ich nie posiada.
 
Kto wie, czy od Lancastera lepszy nie jest Tony Curtis. Jego Sidney Falco to kolejny obok C.C. Baxtera z "Garsoniery" śliski wazeliniarz chcący na skróty zrobić karierę w korporacyjnej machinie. Zaczyna jako trudniący się plotkami wyższych sfer agent prasowy, ale ma znacznie większe aspiracje. Za własną kolumnę w gazecie Hunseckera jest gotów sprzedać własną matkę, więc czymże jest dla niego rozbicie związku siostry pracodawcy. Wydawać by się mogło, że jest idealnym kandydatem do wykonania tego zadania. Jednak z czasem w działaniach Falco zaczynają się pojawiać moralne wątpliwości. I nie chodzi tu tylko o słuszność powierzonego mu zadania. Każdy kolejny krok prowadzący do osiągnięcia celu wymaga od bohatera przekroczenia kolejnych granic powszechnie przyjętych nor społecznych. Jako oślizgły typ o ładnej buźce z szerokim uśmieszkiem Tony Curtis jest znakomity. W każdej minucie filmu wypada więcej niż przekonująco. Zdecydowanie najlepszy jest gdy niczym diabełek szepczący nad uchem przekonuje innych do działania wbrew sobie. Wybór aktora na odtwórcę głównej roli nie był taki oczywisty. Postrzegany przez producentów jako zabawny chłopiec Curtis musiał się sporo na walczyć, zanim otrzymał rolę.
 
Reszta aktorów również wypada dobrze. Nawet postaci drugoplanowe "Słodkiego zapachu sukcesu" zapadają na krótką chwilę w pamięć. Dzięki szerszemu rozpisaniu i odpowiedniemu odegraniu nie stanowią one wyłącznie tła do opowiadanej historii, ale są jej pełnoprawnymi żyjącymi bohaterami. Nie pojawiają się i znikają, lecz mają własną niemniej ciekawą historię do opowiedzenia.
 
Nad całością filmu piecze trzyma mało dziś znany reżyser Alexander Mackendrick. Przejął on stery po tym, jak studio bało się powierzyć projekt debiutantowi. Dorastającemu w Wielkiej Brytanii reżyserowi z pomocą uznanego operatora Jamesa Wonga Howe’a udało się oddać gorączkowy rytm zabieganej metropolii. Przepełniony układami i układzikami Nowy Jork momentami przypomina mroczne miasto z filmu noir. Całości jego obrazu dopełnia niezła muzyka jazzowa Elmera Bernsteina.
 
"Słodki zapach sukcesu" to opowieść, która pomijając aspekty techniczne od momentu premiery ani trochę nie zestarzała. Kto wie, być może teraz jest nawet bardziej aktualna. Sposób działania pozostał taki sami, a może jest nawet bardziej bezwzględny. Natomiast życiowe wartości wydają się być jeszcze mniej cenne w obliczu słodkiego zapachu sukcesu.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones