Recenzja filmu

Sid i Nancy (1986)
Alex Cox
Gary Oldman
Chloe Webb

W to mi, panie reżyserze, graj!

"Sid i Nancy" nie rozgrzesza nikogo. Jest to historia brutalnie wręcz prawdziwa. Doskonała pod względem reżyserskim pokazuje prawdę bez żadnych upiększeń. Mimo to film potrafi również poruszyć.
Sid Vicious na zdrowy rozum nie powinien zostać ikoną muzyki. Nie umiał grać, ani śpiewać, a w dodatku częściej zaglądał do dilera niż na swoje koncerty. A jednak, obok Johnny'ego Rottena jest nadal najbardziej rozpoznawalnym członkiem kultowego Sex Pistols. A mimo swojej buty i arogancji pozostał po dziś dzień ikoną wszelkiej maści anarchistów, hipisów i punków. Nic więc dziwnego, że po jego historię upomniało się w końcu kino. A pierwszy, ważny film o Sidzie powstał już 7 lat po jego śmierci. "Sid i Nancy" to luźna biografia basisty, oparta na historii jego miłości do Nancy Spungen. Reżyser nie skupia się jednak na samym wątku romansowym. Przeplata go licznymi wstawkami koncertowymi i opowieścią o drodze Sida na samo dno. Poznajemy go w szczytowym momencie, gdy przyłącza się do odnoszącego sukcesy, punkowego zespołu Sex Pistols. Mimo że w zasadzie nie potrafi grać na basie, zostaje w zespole, do którego dopasowuje się idealnie. Jest szalony, dziki i nie zna żadnych granic, co z czasem, jak się okaże, doprowadzi do katastrofy. Pewnego dnia szarą monotonię przerywa pojawienie się na drodze Sida urodziwej hipiski z Ameryki - Nancy Spungen. Z czasem tę parę nie do pary połączy miłość do siebie i... do używek. Sama dziewczyna zaś zmieni życie buntowniczego punka z Londynu raz na zawsze. Alex Cox nie wynosi Sida na piedestał. Nie tworzy z niego bożka, którego wielu uwielbiało. Pokazał go jako człowieka zniszczonego, egoistycznego. Sprawia wrażenie jakby zza kadru zadawał pytanie: "za co właściwie można lubić czy podziwiać takiego człowieka?". Z biegiem akcji reżyser pokazuje nam coraz bardziej postępującą degenerację faceta, który nie liczył się z nikim ani z niczym i który na własne życzenie skończył na dnie. Sidowi trudno mu współczuć. Nie ma w sobie nic z tej dekadenckiej romantyczności, w której widzimy utalentowanego artystę, który aby znieść "weltschmerz" sięga po używki. Jest wredny i bezczelny, przez co nie zyskuje sobie sympatii widza. Jednakże, co może bardzo dziwić, Sid przyciągał ludzi do siebie. Całkiem przystojny, ekstrawagancki, stał się gwiazdą w szalonych latach 70., kiedy to mało kto przejmował się czymś więcej niż działką na następny dzień. Sid uosabiał więc całe pokolenie. Wolny, przeciwny wszystkiemu, dążący do wyzwolenia się ze szponów normalności. Dziś ktoś taki by się nie "sprzedał". Świat okrzyknąłby go jako narkomana i nie pozwoliłby mu zrobić kariery. 30 lat temu ludzie potrzebowali jednak gwiazdy, która byłaby taka jak oni, i niewątpliwie Sid taką gwiazdą był, dlatego też ludzie do niego lgnęli. Film Coxa podporządkowany jest klimatowi "sex, drugs and rock 'n'roll", ale bije inne filmy tego typu na głowę znakomitym aktorstwem. Szczególne brawa należą się Gary'emu Oldmanowi. Był to przecież dopiero czwarty film w jego karierze (i pierwszy znaczący), a już zagrał mistrzowsko. Dzięki znakomitej charakteryzacji i swojemu talentowi na ekranie nie jest Gary'm, jest Sidem. Fizycznie jest już niezwykle podobny, a w długim płaszczu czy potarganych podkoszulkach jest skórą zdjętą z artysty. Obdarzony podobną charyzmą i błyskiem w oku co sam Vicious powala swoją przemianą. W znakomity sposób odegrał wszelkie emocje targające "młodym gniewnym" - zagubienie, uczucie do Nancy, a przede wszystkim pragnienie bycia sobą. Partnerująca Gary'emu, Chloe Webb nie dorównuje mu poziomem i kunsztem aktorskim, ale mimo to jako Spungen wypadła całkiem wiarygodnie, a w końcówce jest naprawdę poruszająca. Ciekawostką było pojawienie się w filmie Courtney Love, która również była przymierzana do roli dziewczyny Viciousa. Wdowa po Cobainie ostatecznie zagrała drugoplanową rolę ćpunki, przyjaciółki Nancy, ale z taką przeszłością zapewne nie była to da niej trudna rola. "Sid i Nancy" nie rozgrzesza nikogo. Jest to historia brutalnie wręcz prawdziwa. Doskonała pod względem reżyserskim pokazuje prawdę bez żadnych upiększeń. Mimo to film potrafi również poruszyć. Chociażby metaforyczne zakończenie sprawia, że łezka może się w oku zakręcić. Ostatnie minuty pokazują, że pewnie Sid i Nancy są gdzieś tam razem. Może przestali ćpać... Może Sid nauczył się grać na basie... Mimo że w rzeczywistości ta historia nie miała takiego miłego zakończenia, ostatnia scena daje nieco nadziei. Na co? Na to, że Sid żałował, że zabił Nancy? Że mimo wszystko kochał ją prawdziwą miłością? Film pozostawia te pytania bez odpowiedzi. Cokolwiek by jednak mówić, ile by złorzeczyć, Sid pozostanie ikoną punka. Nawet ze swoimi wadami ludzie kochali go i będą kochać. Dlaczego? Nie szukajmy odpowiedzi na to pytanie w filmie Coxa, bo odpowiedź jest w nas samych i w tym, jak patrzymy na osobę Viciousa i za co go cenimy.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Sid Vicious nie był wybitnym i szczególnie uzdolnionym muzykiem rockowym. Nie był nawet charyzmatyczną... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones