Recenzja wyd. DVD filmu

Sokół i koka (1985)
John Schlesinger
Timothy Hutton
Sean Penn

Zdrajcy

Obejrzałem właśnie film, który kupiłem w zasadzie wyłącznie z powodu autora (autorów!) muzyki. Mam nadzieję, że nikomu nie trzeba przedstawiać Pata Metheny'ego i Lyle'a Maysa. Płyta z
Obejrzałem właśnie film, który kupiłem w zasadzie wyłącznie z powodu autora (autorów!) muzyki. Mam nadzieję, że nikomu nie trzeba przedstawiać Pata Metheny'ego i Lyle'a Maysa. Płyta z soundtrackiem stoi u mnie na półce już ładnych parę lat i znam ją doskonale. Słuchając wielokrotnie tej świetnej muzyki, wyobrażałem sobie, o czym też może być film "Sokół i koka"? Cóż to za tytuł? Jakaś baśń? A może "Sokół i Yeti"? Też nie lepiej. Jakiś przyrodniczy? Dopiero teraz, po wielu latach, dotarłem do prawdziwego sensu. Ale do rzeczy. Film okazuje się być dramatem sensacyjnym o tematyce szpiegowskiej. Wiem, że to może źle zabrzmieć, bo po Bondzie żaden film szpiegowski już nie powinien powstawać. Jednak nie jest tak do końca, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.  Zacznijmy od tego, że film opowiada prawdziwą historię. Sprawa swojego czasu bulwersowała amerykańską opinię publiczną. W czasach zimnej wojny, w czasach walki z rozprzestrzeniającym się po całym świecie komunizmem, znalazł się w samym sercu demokracji, młody, świetnie się zapowiadający chłopak, Chris (Timothy Hutton), który sprzedawał głównemu wrogowi supertajne informacje.   Jak mogło do tego dojść? Czy ktoś go do tego zmusił? Czy to chciwość? Albo jakiś szantaż? Oglądając film odpowiedź z początku jest jasna, lecz w miarę upływu czasu sytuacja się komplikuje. Obserwujemy ludzi uwikłanych w intrygę, jaką tylko może przynieść los ludzki. Dwóch przyjaciół, z których każdy chce iść w swoim kierunku, ale żaden nie potrafi. Każdy ma swój cel, ale żaden nie umie go osiągnąć. Początkowe sukcesy przeradzają się w życiową klęskę. Wielkim atutem filmu jest z pewnością rola Seana Penna (Andrew Daulton Lee, tytułowy Snowman, czyli dealer kokainy, sam nie stroniący od tej i innych używek), będąca zapowiedzią jego późniejszych oscarowych osiągnięć. Reżyser unika spektakularnych pościgów, strzelaniny, nadmiaru przemocy. Nie ma też w filmie ani jednej (sic!) sceny erotycznej. Może dlatego film nie stał się ogólnoświatowym przebojem, choć Amerykanów do kin przyciągnąć mógł sam temat, znany im doskonale z nagłówków gazet. Do atutów zaliczyć także trzeba wspomnianą na wstępie muzykę. Choć oprócz finalnego przeboju "This Is Not America", śpiewanego przez Davida Bowie, nie pełni ona jakiejś znaczącej, dominującej roli. Film warto obejrzeć, pomimo braku typowych szpiegowskich sytuacji, pomimo braku seksu i przemocy, pomimo braku patosu i ciągłego eksponowania amerykańskiej flagi. A może właśnie dzięki temu?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones